12.01 czwartek, 13.01 piątek DNT
Masakra. Dawno nie miałam takich szalonych dni. W ciągu dnia oczywiście opieka nad Maluchem, a wieczorami zbieranie dokumentów dot. mieszkania i ich analizowanie do późnych godzin nocnych. Na szczęście wszystko się udało i szczęśliwie skończyło, ale wczoraj byłam tak wykończona, że padłam już o 20 i zrezygnowałam z treningu
Zrobiłam sobie dzisiaj pomiary. Od dwóch miesięcy jest zastój Trochę mnie to martwi, bo w takim tempie to nie wiem, czy do roku wrócę do wagi sprzed ciąży - o wymiarach nawet nie wspomnę. Zastanawiam się jak duży wpływ mają na to sprawy hormonalne (zauważyłam, że dość mocno puchnę. Kiedyś również mi się to zdarzało przed okresem, a teraz to takie jakby trochę permanentne, widzę po obrączce najbardziej), a jak duży moja dieta (za dużo tłuszczy?) i stres oraz mała ilość snu (Mały co 3 godziny w nocy musi zjeść i nie mogę go na razie oduczyć).
Postanowiłam w tym miesiącu pić więcej wody i jeść chudsze mięsa (w czwartek będę miała dostawę z dobrego źródła, więc do czwartku wpadnie mi jeszcze jakiś boczek ). W treningu nic nie zmieniam. Zobaczymy czy będzie zmiana. Wybieram się też do endo, bo teściowa przyjeżdża i będzie okazja. Do tego muszę powtórnie zrobić testy alergiczne, bo strasznie mnie wysypało. Troche powiało pesymizmem, ale tylko trochę
Kolejne pomiary 14.02 w Walentynki
Zdjęcia kiedyś tam zrobiłam do lustra, ale póki co nie odważę się ich publikować, wybaczcie