postanowiłem wrzucić to z gazety:
Ostrożniej z witaminami?
Łykanie witamin wcale nie wydłuży nam życia, a nawet może jes skrócić - twierdzą duńscy naukowcy. Jednak dla wielu uczonych wyniki tych badań nie są przekonujące.
Witaminy A,D,C i E czy suplementy diety, jak np. beta-karoten, są już stałym elementem naszych zakupów. Po większość z nich nie trzeba nawet wybierać się do apteki - wystarczy pójść do najbliższego sklepu spożywczego czy na stację benzynową. Są wszędobylskie, bo przecież nie tylko utrzymują nas w dobrym zdrowiu, ale też wydłużają życie, walcząc z procesami starzenia się naszych organizmów.
Jednak wczoraj na łamach pisma " Journal of the American Medical Association" / "JAMA / naukowcy postawili szokującą tezę: witaminy i suplementy nie tylko nas nie chronią, ale mogą nawet zwiększać ryzyko śmierci. Czy mają rację?
Szał na urodę ciał
Zdecydowana większość ekspertów skłaniała się w ostatnich latach do przekonania, że dodatkowe zażywanie witamin w tabletkach pomaga w profilaktyce wielu groźnych chorób. Szczególnie ważną rolę miały tu odgrywać związki zaliczane do tzw. przeciwutleniaczy, czyli np. witaminy A,C,E, beta-karoten i preparaty selenu. Niszczą one wolne rodniki, które przyczyniają się do rozwoju schorzeń układu krążenia i nowotworów. Naturalna obawa przed tymi chorobami wraz z intensywnym marketingiem suplementów sprawiły, że ludzie masowo zaczęli włączać przeciwutleniacze do swojej diety.
Ogromny rynek otworzył się ostatnio dla tzw. nutrikosmetyków, które dbają o urodę od wewnątrz. Z badań przeprowadzonych przez TNS OBOP wynika, że obecnie co druga Polka w wieku powyżej 15 lat stosuje preparaty witaminowe pomagające w pielęgnacji urody. Jak się szacuje, witaminy i suplementy żywieniowe regularnie stosuje 10 do 20 % dorosłych Europejczyków i Amerykanów. To oznacza 80-160 mln konsumentów. Tylko w ubiegłym roku mieszkańcy USA wydali na te środki 2,3 mld dolarów. Teraz może się to zmienić.
Zespół kierowany przez dr Christiana Gluuda i dr Gorana Bjelakovica ze szpitala uniwersyteckiego w Kopenhadze przeanalizował 68 programów badawczych, w których udział wzięło ponad 232 tys. uczestników pochodzących z Europy, obu Ameryk, Azji i Australii. Ich celem było sprawdzenie, czy stosowanie najpopularniejszych przeciwutleniaczy rzeczywiście w jakikolwiek sposób wpływa na wskaźniki śmiertelności. Okazało się, że nie. "Nie stwierdziliśmy, by środki te znacząco zmniejszały bądź zwiększały ryzyko zgonu" - piszą w "JAMA" autorzy artykułu. Był to jednak początek ich pracy.
Gluud i Bjelakovic postanowili zaostrzyć kryteria porównywanych przez siebie badań. Do drugiego etapu zakwalifikowali tylko 47 programów, których jakośćprzeprowadzenia, a co za tym idzie, także wiarygodność wyników były w ocenie naukowców najwyższe. Udział wzięło w nich ok. 181 tys. osób, z których część stosowała witaminy, a część placebo-nieaktywną bilogicznie substancję. To właśnie wyniki tej drugiej analizy wywołują prawdziwe niedowierzanie.
Okazało się, że w porównaniu z ochotnikami zażywającymi placebo osoby zażywające witaminę E miały o 4 % , beta-karoten o 7 % , a witaminę A aż o 16 % większe ryzyko zgonu.
W przypadku witaminy C potwierdziło się, że nie ma ona wpływu na śmiertelność. Jedynym przeciwutleniaczem, który zmniejszał ryzyko śmierci, był selen.
Łykać? Nie łykać? Na pewno jeść
Dla naukowców z Kopenhagi wyniki ich badań nie pozostawiają wątpliwości. Christian Gluud pisze wprost, że " witaminy A i E oraz beta-karoten nie powinny być od tej chwili rekomendowane dla konsumentów". Uważa on, że niekorzystny wpływ tych produktów wynika z tego, że jako środki całkowicie syntetyczne nie przeszły tak rygorystycznych badań pod kątem toksyczności jak większość leków i środków farmaceutycznych opartych na składnikach biologicznych. Według niego pochopne eliminowanie wolnych rodników może ponadto zakłócać naturalne mechanizmy obronne naszego organizmu .
Zupełnie innego zdania jest prof. Meir Stampfer zajmujący się żywieniem i epidemiologią w Harvard Schoolof Public Health. - Ta praca na pewno nie skłoni mnie do odstawienia witamin - powiedział w wywiadzie dla agencji AP.
Stampfer uważa, że analizowane przez Duńczyków badania zbyt różniły się od siebie, by na ich podstawie wyciągać tak daeko idące wnioski. - Trudno porównać program, w którym przez trzy miesiące obserwowano 109 rezydentów domu spokojnej starości, z programem, w którym wzięlo udział 22 tys. lekarzy płci męskiej obserwowanych przez 12 lat. W takich przypadkach bardzo łatwo o mylną interpretację wyników - przekonuje Stampfer.
Podobny zarzut stawia Donald Berry kierujący departamentem biostatystyki na University of Texas. - Choć Duńczycy przekonali mnie, iż przeciwutleniacze nie chronią naszego zdrowia, to nie zgadzam się, ze stwierdzeniem, że mogą one zwiększać ryzyko śmierci. Przy tego typu analizach istnieje poprostu zbyt wiele możliwych interpretacji do wyboru - powiedział Berry.
Jak zakończy się ten spór - nie wiadomo. Jedno jest pewne - choćby dlatego, że dotyczy biznesu wartego miliardy dolarów - będzie długi i burzliwy.
Wydaje się , że narazie najrozsądniejszy głos w dyskusji należy do zwolenników tezy, iż najzdrowsza jest poprostu odpowiednia dieta bogata w naturalne witaminy pochodzące z warzyw i owoców.
pozdrawiam Mariusz987
- Siema. I jak, masz te zakwasy po wczorajszym wf ? Rozlał ci się kwas mlekowy?
+ No mam. Teraz czekam, aż go wp******i glukoza.