W latach 90 świat nauki oficjalnie postawił tezę jakoby, jedzenie dużych ilości warzyw i owoców zapobiega pewnym schorzeniom, a powodem tego jest ich wysokie nasycenie antyutleniaczami, np. beta-karotenem (marchew) lub flawonoidami (czerwone wino). W eksperymentach laboratoryjnych antyoksydanty neutralizowały wolne rodniki — szkodliwe produkty uboczne oddychania, odpowiedzialne za szereg chorób.
Wielu spośród expertów, w tym także pionierzy badań nad wolnymi rodnikami, uważają jednak, że antyutleniacze zachowują się zupełnie inaczej wewnątrz ludzkiego ciała niż w probówce. Dlatego, wg raportu magazynu New Scientist, kupowane w aptekach i sklepach sportowych suplementy mogą być nie tylko nieskuteczne ale i szkodliwe dla zdrowia. Wiem że pogląd taki jest zdecydowanie "pod prąd", zależy mi jednak by pod treścią tego artykułu wywiązała się polemika, gdyż sam jestem ciekaw jak w rzeczywistości sprawy się mają.
Alan Crozier na przykład , (profesor biochemii roślin i odżywiania na Glasgow University), swój pogląd wyraził słowami:
"Jeśli ktoś się źle odżywia, przyjmowanie witaminy A lub C niewiele pomoże. Uważam, że ludzie [kupujący suplementy] marnują pieniądze. Chcą wydać na coś pieniądze i ma im to pomóc żyć dłużej. W ogromnej większości przypadków nie ma prawdziwych dowodów na to, który środek pomaga, a który nie. Nic nie przebije zdrowej diety" — to oficjalne zdanie Crozier'a, uważa on też, że "wysokie dawki antyutleniaczy mogą być szkodliwe."
Profesor Barry Halliwell (National University of Singapore), pionier badań nad wolnymi rodnikami, twierdzi, że wydawało się, iż istnieją okoliczności przemawiające za zażywaniem antyutleniaczy. Naukowcy przypuszczali, że przeciwutleniacze wykazują działanie ochronne, a łykanie ich jako suplementów albo jedzenie wzbogaconego nimi pożywienia powinno zmniejszać liczbę poczynionych przez nie szkód oraz ograniczyć choroby.Od tego czasu przeprowadzono wiele prób klinicznych, które nie wykazały żadnych korzystnych efektów przyjmowania suplementów, co sugeruje, że jakiś inny składnik warzyw i owoców pełni funkcję ochronną. Halliwell doradza, aby zanim dowiemy się czegoś więcej o antyutleniaczach w suplementach i wzbogacanych pokarmach, skupić się raczej na produktach obfitujących we flawonoidy, a więc na czerwonym winie w umiarkowanych ilościach, herbacie, owocach i warzywach, podkreśla ponadto, iż nie ma przekonujących dowodów, by zdrowi ludzie czerpali korzyści z regularnego przyjmowania witaminy C.
Do najlepiej znanych antyoksydantów nalkeżą witaminy E i C oraz dwie duże grupy substancji chemicznych pochodzenia roślinnego: polifenole (w tym flawonoidy) i karoteny (np. betakaroten). Od początku lat 90. naukowcy poddają te substancje randomizowanym badaniom z użyciem podwójnie ślepej próby, które stanowią standard w doświadczeniach medycznych.
Preparaty przeciwutleniaczy nie przeszły jednak tych testów. Prawdą jest, że powstrzymują one działanie wolnych rodników w probówce, jednak kiedy dostają się do ludzkiego organizmu, stają się w dziwny sposób zupełnie bezradne. Nie tylko są słabą ochroną przed szkodliwym utlenianiem, ale mogą nawet wykazywać negatywne działanie. Podsumowując tę sytuację naukowcy mówią, że w najlepszym wypadku preparaty z przeciwutleniaczami to strata czasu i pieniędzy, zaś w najgorszym - wręcz szkodzenie swojemu zdrowiu.
W latach 90. naukowcy z amerykańskiego National Cancer Institute rozpoczęli 6-letnie badania nad działaniem beta-karotenu, które objęły 18 tysięcy osób z grupy wysokiego ryzyka zachorowania na raka płuc. Po czterech latach porzucili jednak swój projekt, gdy okazało się, że wśród osób przyjmujących suplementy wskaźnik śmiertelności był o 17% wyższy niż w grupie, która ich nie łykała.
Pdobnie wygląda sprawa związana z najlepiej znanym na świecie przeciwutleniaczem - witaminą E. "Szczyt jej popularności przypadł na wczesne lata 90., kiedy to dwa duże badania przeprowadzone na 127 000 ludzi wykazały, że wysokie dawki tej witaminy znacząco obniżają ryzyko rozwoju chorób sercowo-naczyniowych. Przyczyniło się to do nagłego wzrostu popularności preparatów z witaminą E. (…)
Rozpoczęto kolejne badania i ich wyniki okazały się już rozczarowujące. Tylko jedno z nich, przeprowadzone w Cambridge badanie o nazwie CHAOS, wykazało dobroczynny wpływ witaminy E, która zmniejszała ryzyko wystąpienia zawału serca o 77 procent. Inne próby testujące witaminę E jako środek chroniący przed rakiem nie potwierdziły jej działania. Okazało się też, że nie powstrzymuje ona rozwoju choroby Alzheimera u ludzi z łagodnymi zaburzeniami poznawczymi.(…) Mimo dowodów na silne antyoksydacyjne działanie witaminy E w probówce, istnieją poważne wątpliwości, czy wykazuje ona to działanie także w ludzkim organizmie.
Kolejnych rozczarowań dostarczyła witamina C. Duże amerykańskie badanie dotyczące związku między dietą a stanem zdrowia (Women's Health Study) wykazało, że stosowanie preparatów witaminy C przez chorych na cukrzycę może przyspieszyć u nich postęp miażdżycy.
Najsłabiej zbadaną grupą przeciwutleniaczy są polifenole. Nie jest jasne, czy faktycznie są one wchłaniane do krwioobiegu, a nawet jeśli tak się dzieje, to czy nie są tam zbyt szybko metabolizowane. Na przykład 95 procent resweratrolu - flawonoidu zawartego w czerwonym winie - jest niszczone przez układ pokarmowy, zanim dotrze do krwi.
Wniosek wydaje się być jasny. To, co kryje się za dobroczynnym wpływem diety bogatej w owoce i warzywa, nie może zostać odtworzone przy pomocy oczyszczonych ekstraktów czy witamin zawartych w sztucznych preparatach. (…)"
źródło:
Scotsman.com,
Premium Health News Service, Reed Business Information Ltd. All rights reserved. Distributed by Tribune Media Services International.
www.sklepynatura.pl
kopalniawiedzy.pl