Elegia
Może powinnam zainwestować w dietę u specjalisty.
Przy takich ilościach jakie jem, naprawdę nie chodzę głodna. Podobno palenie papierosów wpływa na łaknienie, a ja, niestety, palę. Nie dużo, ale jednak. Być może gdybym odstawiła, odczułabym tę "głodówkowość" mojego jadłospisu. Ale to co mówisz może wyjaśniać, dlaczego generalnie cierpię na ciągły niedobór energii, zmęczenie i nigdy, ale to nigdy nie mam poczucia, że naprawdę się wyspałam, choćbym przekimała cały dzień. Hm!
Tak czy inaczej dałaś mi do myślenia, dotąd sądziłam, że odrzucając rzeczy przetworzone jestem już na dobrej drodze, a tu proszę.
Myślę, że jeśli nie masz żadnych ograniczeń żywieniowych, które bardzo przeszkadzały by Ci w układaniu jadłospisu, dieta u specjalisty to strata pieniędzy - przynajmniej w mojej opinii. Dodatkowo jest ryzyko, nawet spore, że trafisz na "panią dietetyczkę", która da ci 1200 kcal i obetnie tłuszcze jeszcze bardziej, to dosyć powszechne. Z czasem układanie czystej miski wchodzi w krew i nie stanowi żadnej trudności, kwestia zaangażowania i trudności. Plus - z własnego doświadczenia mogę powiedzieć, że przy porządnym jadłospisie odchodzi chęć na wszelki syf i słodkie.
Co do palenia, to nie wypowiem się, bo nigdy nie paliłam i nie palę, jedynie mogę zachęcić do rzucenia, dla siebie i dla własnego zdrowia.
To tak poza tematem, natomiast odnośnie kaloryczności, mogę powiedzieć, że właśnie z tego trybu przetrwania wynika
brak uczucia głodu. Tydzień, dwa regularnego jedzenia w kaloryczności 1600+ i gwarantowane, że będzie Ci jeszcze mało.
Nie dziwię Ci się, że jesteś przemęczona i nie masz siły, bo przy takich kaloriach, ja bym chyba umarła. :