Zacznę moją historię od marca br kiedy to z BMI 31.95 (124kg@194cm) powiedziałem "dość". Zaczął się proces odchudzania - 3 razy w tygodniu Orbitrek, redukcja kolacji, ograniczanie wypełniaczy - kartofli, makaronów, itd. Efekty były - ok 1 kg tygodniowo, czasami więcej. Ale odbywało się to dosyć mozolnie i o każdy kg musiałem walczyć, co gorsza podczas zakrapianych weekendów z grillem cały, albo prawie cały efekt niweczyłem. Tak oto doszedłem do wagi 116,5 kg. Waga ta utrzymywała się przez jakiś czas i wokół niej się obracałem - raz tyłem 2 kg, raz 1 kg, żeby znowu powrócić do tych 116,5 kg. Zmieniło się to jakieś 2 tygodnie temu, po paru dniach imprez i nie oszczędzania się przy stole, wróciłem do tej wagi, od tamtej pory nie ćwiczę, czasami sobie pozwalam, a waga uparcie stoi, co najwyżej podnosi się na moment - jeden dzień. W takiej sytuacji - czyli odpuszczenia rygoru - raczej należałoby się spodziewać cholernego jojo, a nie stabilizacji wagi z tendencją spadkową... Dodam, że przez ostatni czas przeżywałem dosyć konkretny stres.
Macie pomysł, co to może być? Czy cieszyć się ze stabilizacji wagi i ochoczo dalej walczyć o kilogramy, czy martwić się o jakąś chorobę?
pozdrawiam
Kal800