31.03, DT, tydzień 4
Wprowadziłam dziś wszystkie poprawki jakie dostałam od Obli do ostatnich filmików. Ogólnie spoko. Tak miałam dziś spompowane łapy w pewnym momencie, że nie mogłam ich dobrze zgiąć, bo przedramiona mi przeszkadzały
.
1. Wyciskanie sztangielek na płaskiej jednorącz 4x (8-10) na rękę 60 s
(R: 6,5 kg x20, 6,5 kg x20, 7,5 kg x10), 9,5 kg x10, 9,5 kg x10, 10,5 kg x10, 10,5 kg x9
(R: 6,5 kg x15, 6,5 kg x15 ), 9,5 kg x10, 9,5 kg x10, 10,5 kg x9, 10,5 kg x8
Pełna seria z 10,5 kg - będę próbować zwiększać następnym razem. Zgodnie z uwagą Obli zaczęłam to ćwiczenie robić bardziej dynamicznie.
2. Pompki 3x max 60 sek przerwy
8x, 6x, 6x
8x, 7x, 5x
Tak se - padnięta byłam po sztangielkach i więcej nie chciało pójść, mimo stękania i wkurzania się
.
3. Ściąganie drążka wyciągu górnego jednorącz (GUMA zamiast wyciągu) 3x10/10/8/8, 90s
10/10/8/8, 10/10/8/8, 10/10/8/8
Wprowadzone poprawki. Teraz najbardziej czułam plecy tak jakby pod łopatkami. Robione powoli, z zatrzymaniem. I znalazłam patent na moje ciągnięcie ramion do góry - ustawiłam przed sobą lustro i jest pełna kontrola
.
4. Podciąganie /opuszczanie z gumą 4x6
6/6/6/6 (same opuszczania)
Miałam poczucie, że jest jakby nieco lepiej - dłużej utrzymuję się wysoko
. Każdą szóstkę opuszczeń kończyłam dodatkową próbą podciągnięcia się z pełnego zwisu - na razie to takie podrygiwanie
.
5. Wznosy ramion bokiem leżąc twarzą w dół na skośnej ławce 1x60/30/10
4 kg x40+20, 2 kg x30, 1kg x16
2 kg x60, 1 kg x30, 0,5 kg x20
Wprowadzone poprawki (dwie pierwsze serie tylko niepełne "huśtanie", a ostatnia pełne ruchy), więc zwiększyłam obciążenia, ale strasznie ciężko było przy tych 60, więc poszło z ok 10 s przerwy. Ostatnią serię skończyłam jak już nie byłam w stanie zrobić więcej.
+ 1 h szybkiego marszu
Miska
Poza miską: brokuły, cebula, rzodkiewka
Napoje: woda, pokrzywa, zielona herbata, czarna kawa
Tabsy: Venescin, tran, magnez
Ogólnie to nie ma się czym dzisiaj chwalić
. Koniec końców udało mi się upilnować czystej miski i zachować rozkład, ale popołudniu,
przed treningiem, miałam jakiś mega kryzys i zaczęłam wpieprzać słodycze - tyle dobrze, że zaczęłam od dwóch "surowych" batonów, z suszonych owoców i orzechów. Już w zasadzie byłam gotowa przerzucić się na kilo krówek w siedmiu smakach, które sobie wczoraj kupił mój facet
, ale zmusiłam się do chwili refleksji i powiedziałam sobie, że robię trening i jak po treningu dalej będę chciała, to trudno - zjem, skoro ma mnie to uszcześliwić. Jak łatwo się domyślić po treningu mi przeszło, siadłam nad dziennikiem, wstukałam te batony, przemeblowałam miskę i wyszło, że jak zjem chudą rybę z górą warzyw to będę w rozkładzie.
Te nieszczęsne batony naprawdę czyste, skład jednego: Owoce 57% (daktyle), orzechy 25% (orzechy nerkowca, migdały), orzech kokosowy 16%, olej kokosowy 2%, a drugiego: Owoce 61% ( daktyle, sok limony 4%), orzechy 39% ( orzechy nerkowca, migdały), imbir, chili, olejek cytrusowy. Wszystko surowe i eko
. Na pewno lepiej niż gdybym się nawpieprzała oleju silnikowego z czekoladą zwanego Nutellą
. Tyle, że zjadłam dziś sporo cukrów prostych, ale było minęło, byle do przodu.
Zmieniony przez - PicaPica w dniu 2014-03-31 23:45:09