Mam 22 lata. Przez 4 lata w podstawówce trenowałem pływanie. 2 x dziennie po około 90 minut, średnio po jakieś 3500 metrów przepłynięte na każdym treningu (czyli jakieś 7 km dziennie). Przez całe liceum nie robiłem praktycznie nic. Potem się zmobilizowałem i w wieku około 19 lat zacząłem chodzić na siłownię. Trenowałem 3 x w tygodniu przez 1,5 roku. Efekty były bardzo zadowalające. We wrześniu 2005 zapisałem się na MuayThai. Treningi 3 x w tygodniu po 1h, bardzo intensywne. Od jakiegoś 1,5 miesiąca dołożyłem do tego grappling. Treningi 2 x w tygodniu po 1,5 do 2h. W sumie trenuję 5 x w tygodniu od 18. Pracę mam raczej lekką, przy komputerach, nie wymaga wysiłku fizycznego. Odżywiam się dobrze (nie liczę co prawda co do grama białek, węgli i tłuszczy, ale staram się utrzymywać właściwe proporcje). Sypiam po jakieś 8h na dobę (czasem 6 czasem 10, ale staram się, żeby 8 było). Tyle tytułem przydługiego wstępu, ale domyślam się, że jest to istotne do prawidłowego zaplanowania.
I teraz jest taka sprawa. Wczoraj walczyłem swoją pierwszą walkę MT. I co mnie zdziwiło. Na treningach mamy nieraz po 30 minut sparingów (np. 6 x 4 minuty + przerwy) i znosiłem ten wysiłek nawet dobrze. Tzn mogłem się skoncentrować na walce i nie musieli mnie znosić po treningu z sali . A wczoraj miałem 2 x 2 minuty i w pierwszej rundzie byłem tak zssapany, że nie mogłem logicznie myśleć. Wszystko co chciałem zrobić nie wychodziło. Dlatego chciałbym jakoś poprawić swoją kondycję. Myślę o bieganiu. Ale na stronie itf.prv.pl jest napisane, żeby nie biegać w dni treningowe. A ja trenuję codziennie. Kiedy w takim razie mógłbym biegać ? Czy dołożenie kilkudziesięciu minut biegu każdego ranka ma sens ? Czy efekt nie będzie negatywny, np. przetrenowanie ? A jeżeli nie biegi to jak inaczej poradzić sobie z kondycją w walce ?
Z góry dzięki za odpowiedzi.
"masz swą wolę w komplecie z honorem"