Mam 26 lat, mierzę 180cm wzrostu, ważę na czczo około 86kg. Odkąd zacząłem pracę na etacie, dwa lata temu, trochę się zapuściłem i przytyłem ok. 10kg. Wcześniej nie byłem jakoś super wysportowany, ale ważyłem ok 75-77kg, w czasie studiów bywałem na siłowni, jeździłem trochę na rowerze, ogólnie czułem się raczej dobrze :)
Obecnie przybrałem na wadze, zasiedziałem się, zauważyłem, że spadła mi gibkość, czuję się źle ze sporym brzuchem.
Pracuję kilkadziesiąt kilometrów od miejsca zamieszkania. Wstaję kilka minut przed 6, dojeżdżam samochodem do pracy na 8, pracuję przed komputerem przez 8godz. i o 17:00 jestem w domu.
Na śniadanie jem 3x w tygodniu bułkę z twarogiem półtłustym i szklanką mleka 2%. 2x w tygodniu jajecznica z 3 jajek na kiełbasie, z papryką i cebulą.
Wiem, że twaróg nie jest najlepszy na śniadanie, ale nie jestem po nim głodny. Na studiach jadałem na śniadanie kefir (duży kubek) z domowej roboty musli, ale szybko stawałem się głodny. Dodawałem do tego banana i łyżkę miodu, ale na niewiele się to zdawało, szybko musiałem nadrobić jakimś snikersem czy drożdżówką. :D
W pracy koło 14 jem 2 bułki z wędliną i serem żółtym.
Po powrocie o 17 jem obiad; mieszkam z rodzicami, więc jestem skazany na typowo domowe jedzenie — ziemniaki z kotletem/mięsem, naleśniki, pierogi itp itd. Brak chęci i czasu by przygotować coś samemu.
To jest właśnie mój największy problem — po obiedzie nic mi się nie chce. 2-3 razy w tygodniu chodzę na basen, bo sprawia mi to przyjemność i odpręża, ale to zdecydowanie za mało. Najczęściej wieczory spędzam przez komputerem ;/
Ale postanowiłem już bez żadnych wymówek wziąć się za siebie. Na długi weekend majowy jadę z dziewczyną do Grecji i chciałbym do tego czasu jak najwięcej rozsądnie schudnąć. Zdaję sobie sprawę, że czasu nie zostało wcale dużo.
Znam mniej więcej zasady zdrowego i racjonalnego żywienia — wcześniej, przez 1,5 roku pracowałem w firmie związanej z branżą fitness/kulturystyczną, gdzie usłyszałem wiele różnych rad. Niestety obecność specjalistów nie zmotywowała mnie do ogarnięcia się.
Mam rower, kupiłem bieliznę termoaktywną i jeśli tylko nie będzie padać, będę jeździł minimum 20 km — ok. 45-50 minut. Jeśli będzie padać mam w domu orbitrek – prosty i amatorski, ale można się na nim zmęczyć. Ponadto mam ekspander i uchwyty do pompek, więc jakaś ogólna rozgrzewka na rozruszanie się. Nie zamierzam też rezygnować z basenu.
Jeśli chodzi o odżywianie to spróbuję wrócić do jedzenia musli na śniadanie. Do kanapek czy sałatek będę dodawał kiełki, zarodki i tym podobne rzeczy. Pieczywo tylko razowe, wiadomo. Obiadów bardzo nie zmienię, ale coś tam mamę poedukuję :)
Przechodząc do sedna, moje wątpliwości:
Wracam do jedzenia musli z kefirem na śniadanie, ale robię się dość szybko głodny w ciągu dnia. Owocami zaspokoję głód, ale być może jest coś innego polecanego na śniadanie?
Wiem, że po treningu wskazany jest posiłek, ale ja jem dość późno obiad. Załóżmy, że jem obiad o 17:00 i idę na rower od 17:30 do 19:00, albo ćwiczę w domu od 18:30 do 19:30 to czy powinienem coś jeszcze jeść po tym? Co?
Co pić w ciągu dnia? Nie przepadam za napojami gazowanymi (poza colą :D) ani sokami z kartonów, ale czasami sama woda mineralna jest nudna :D
Czasem po obiedzie, czy w ciągu dnia, mimo, że nie jestem głodny, czuję, że brakuje mi cukru. Wtedy szklanka coli, pasek czekolady, czy princepolo załatwia sprawę, ale chciałbym uniknąć słodyczy całkowicie, jak mogę wyeliminować takie uczucie?
Czy stosować jakąś suplementację? Nigdy nie jadłem niczego i raczej chciałbym uniknąć nadal, ale nad czym się zastanawiam to jakiś spalacz, zależy mi na w miarę szybkich efektach, co sądzicie?
Na koniec, jak sądzicie ile racjonalnie i rozsądnie jestem w stanie zrzucić przez te kilka tygodni?
Dzięki jeśli ktoś przeczytał całość i dzięki z góry za wszelkie odpowiedzi. Pozdr.