Co do skuteczności użycia dyni, widziałem na żywo na ulicy dwa strzały:
jeden otrzymał mój pijany kolega Seban, podczas solo z gościem (w roku 1992, ech łza się w oku kręci...)wymienił kilka punchów i glanów, tamten zaczał wymiękać, bo ostatni kop był w okolice jaj i wtedy dość szybko doskoczył drugi i zak... Sebanowi z zamachu z dyni... brrr aż chrupnęło. kolega stracił obie jedynki i miał rozkwaszony nos
Drugi przypadek miał efekt zgoła odmienny, bo łysy gość który uderzał jekiegoś leszcza (nie znałem ich), trafił w zęby i rozciął sobie czoło
a tamten się zaśmiał i poszedł, bo łysego koledzy odciągnęli
żeby sobie dalszej krzywdy nie zrobił... Może byc więc różnie, czyli walić trzeba umieć.
Jako szczyl trenowałem kiedys wersję 'za szmaty i z dyni z półobrotu' - zawijasz głową z boku i od dołu, jest dynamika i mniejsze ryzyko uchylenia się przeciwnika i w konsekwencji złamania własnego nosa o jego czoło. Ale to jest mocno niehumanitarne, bo jak dobrze zadasz z karku i masz
twardy łeb, to nieprzygotowanego gościa można strasznie uszkodzić. Był kiedyś w Łodzi przypadek śmiertelny, pamiętam. Chlopaka 15 lat wciągnęli do bramy żeby zabrać kurtkę, dostał głową od zakapiora i nie przeżył... Ostrożnie z tym waleniem z bani...
>>What now? I tell you what now. Now I'm gonna call a couple of pipe niggers with a pair of pliers and a blow torch. They will get Mediaeval on your ass! You hear me now, hillbilly boy!?<<