mam MEGA problem ze zbiciem tłuszczu. Wydawało mi sie że idzie dobrze ale jednak nie idzie w ogóle. Moja waga 64 kilo to jest jakiś beton którego nie jestem w stanie przebić nieważne czego bym nie robiła, i naprawde nie wiem czemu tak jest.
kobieta
64 kg
167 cm
24 lata
W skrócie: zasady odżywiania mam opanowane. Mam sporą tendencję do tycia, nabieram baaardzo łatwo, gubie bardzo trudno. Mam za sobą liste mniej lub bardziej udanych redukcji, zawsze wg. tego co wyczytałam podczas swojego wieloletniego już wertowania sfd i przyswajania wiedzy ;) Oszczędze Wam całej historii i skupie sie na ostatnich miesiącach.
Lipiec sierpień wrzesień siedziałam za granicą i nie miałam za wiele do roboty, więc 4 x w tygodniu siedziałam na siłowni, siłowy + godzina cardio, starałam sie pilnować michy (dobre węgle, dużo białka, zdrowe tłuszcze, 5 posiłków dziennie, no standard) ale nie przeskoczyłam 64. Po dwóch miesiącach bez efektów sie załamałam, odpuściłam totalnie i przez ostatnie 2 tygodnie wyjazdu przytyłam 4 kilo!! :/ kiedy wróciłam do Polski ważyłam 68.
Zdecydowałam sie wyjechać do Tajlandii na obóz muay thai, zakładając że jeśli to mi sie nie pomoże ogarnąć, to już nic nie pomoże. I postanowiłam twardo do dnia wyjazdu schudnąć z powrotem do mojej ulubionej wagi 64 ;) w Polsce przez 6 tygodni bylam na diecie circa 1600-1700 kcal, dałam sobie spokój z lowcarb bo szczerze go nienawidze i nie działa na mnie jakoś wybitnie. Ot zwykła zbilansowana dieta, małe porcje, nawet makroskładnikami sie nie przejmowałam specjalnie bo byłam tym już strasznie zmęczona. I o dziwo faktycznie w dniu wyjazdu ważyłam te moje 64 kilo.
A teraz jestem w tej Tajlandii i zapier***** ostro.
Mój typowy dzień wygląda tak:
pobudka 7 rano
śniadanie - parę łyżek musli (nie mam wagi ale na oko z 70g), jogurt naturalny i w to wkrojony owoc, tak tylko żeby mieć siłe
trening - 8-9 intensywny fitness aerobowy i anaerobowy, coś a'la cross training, naprawde mocny wycisk. potem 9-10:30 muay thai zwykle co najmniej pare intensywnych rund na workach i z trenerem + na koniec brzuszki, pompki i rozciąganie
II śniadanie - jajecznica 3 jajka, dwa tosty pełnoziarniste
późny lunch - na oko ok 200 g cyc + fura warzyw (naprawde fura) - mamy tu knajpe z wyżywieniem "sportowym" ;)
ok 16-17 trening: siłowy (każdy dzień inna partia) ok 40 minut + 20 minut kettlebells (zakochałam sie :D) + rozciąganie
po treningu od razu jabłuszko
potreningowy - mięso (zwykle kura) + fura warzyw
przed snem zwykle jakiś nieporadny posiłek, czasem sałatka z tuńczykiem i migdały, czasem sama puszka tuny + garść migdałów, niestety nie moge tu gotować więc jestem skazana na półprodukty albo coś na wynos z tej knajpki. serka wiejskiego tu nie znają.
do tego: wit.C, glukozamina, BCAA, witaminy, olej rybny
nie liczyłam kalorii co do joty ale wychodzi jakieś 1800 na dzień. uznałam że skoro w domu nie trenując tylko pracując chudłam na 1700 to tutaj bez pracy ale z takim treningiem na 1800 jakoś schudne.
no i nie schudłam :P nic, zero, null.
w pierwszym tygodniu wazyłam nawet 64,5.
po drugim - równe 64.
a dziś sie zważyłam i dostałam histerii bo jest 64,7.
CZEMU????
za dużo ćwicze?
organizm jest w szoku?
za dużo jem?
za mało jem?
źle jem?
bardzo chciałabym wierzyć że to z całą pewnością mięśnie, bo zasuwam jak wół i wcinam hałdy białka. widze (a może mi sie zdaje) że moje ciało wygląda sporo lepiej, jest twardsze i takie bardziej zbite, ale waga i - niestety - centymetr tego nie potwierdzają. na wadze przybyło a w centymetrach nie spadło.
jestem kompletnie załamana, na pewno problem nie tkwi w jakości tego co jem, tylko w ilości. ja już kompletnie nie jestem w stanie określić swojego zapotrzebowania tutaj. wydawało mi sie że nawet bez jakiegoś obsesyjnego liczenia kalorii przy treningu 3-4 h dziennie w upale 32*C tłuszcz powinien lecieć.
po pierwszym tygodniu, kiedy jadłam mniej i nie było efektów, uznałam że nie moge jeść jak ptaszek i tyle ćwiczyć, więc spróbowałam innego podejścia i jadłam więcej, w efekcie waga wzrosła. a przecież i tak jadłam poniżej tego, co teoretycznie powinnam spozywać żeby utrzymać wage (2200-2300 dla mojego wieku o ile sie nie myle)!!!!
zostały mi jeszcze 3 tygodnie i jakkolwiek ciesze sie samym treningiem bo kocham ćwiczyć jak wariat, to jednak chciałabym uzyskać jakikolwiek efekt.... :(
nie wiem czy ktoś przebrnie przez ten post ale byłabym wdzięczna za jakiekolwiek wskazówki jak ruszyć tą cholerną wage.
pzdr
Płeć: Kobieta
Wiek: 24
Waga: 64
Wzrost: 167
Obwód klatki: 93
Obwód ramienia: 29
Obwód talii: 73
Obwód uda: 57
Obwód łydki: ?
Szacunkowy poziom tkanki tłuszczowej: dobre pytanie
Aktywność w ciągu dnia: jw
Uprawiany sport lub inne formy aktywności: jw
Odżywianie: jem wszystko, to co lubie nie ma tu znaczenia
Cel: szybka redukcja
Ograniczenia żywieniowe: nie
Stan zdrowia: bdb poza tym że trzeszczą kolana
Preferowane formy aktywności fizycznej: jw
Stosowane aktualnie i wcześniej preparaty: jw
Czy możliwe jest wprowadzenie suplementów: jw
Stosowane wcześniej diety: jw