O wilku mowa :) Post jest spóźniony, ale dopiero niedawno klikając na pewien link zostałem skierowany na tą dyskusję.
Yang32 w innej przepychance m.in. przekręcając moją wypowiedź "wushu inaczej zwane kungfu" napisał wobec mnie poważny zarzut. W odpowiedzi wysłałem post: "Gdzie widzisz w ww. moim tekście swoje hasło kungfu inaczej zwane wushu, z którego tak się nabijasz. Proponuję dokładnie i spokojnie czytać, bo jeśli tak jak czytasz ćwiczyłeś to … poleciałeś w niezły kosmos i nawet treningi w Chinach nic nie znaczą". Widzę, że i tutaj nic się on nie zmienił, a nawet dodałbym, że w swoim stylu wushu osiągnął chyba wyższy poziom. Bo jak inaczej określić przytyk "dlaczego akurat żeby się zapisać na te zajęcia trzeba mieć min 25 lat a nie np 24 czy 26?". Pójdę dalej, aniżeli ten zwalający z nóg absurd - ... a nie np. 24,333 czy 26,555? Śmiać się czy płakać!? Przecież jest to zarzut ze strony niby znawcy tematu. W jakim kanonie wushu jest sprecyzowany wiek adepta? Każdy instruktor sam ma prawo go określić! A więc o co chodzi? Blebre dla samego blebre! W swoim zadufaniu, mitomanii i pierdołach przebija nawet mnie!? :) Bo nie zna mnie i tego co uczę, więc to nie jest kungfu. On dla mnie też jest przysłowiowym "nikim". O ile ja dla Yanga32 mogę być człowiekiem z nikąd i pikusiem (: przepraszam - Panem Pikusiem :), to nieznajomość Adama - gościa, który stanął na pudle w zawodach wushu (i nie tylko) - jest przecież obciachem mówiącym o zakresie jego wiedzy. Otóż stwierdzam, że nie ma osoby, która zna wszystkie szkoły wushu i instruktorów/mistrzów - tylko głupiec powie "znam". A poza tym, jeżeli chcesz systematycznie i solidnie trenować wushu, to na poznawanie tysięcy innych szkól i mistrzów nie ma po prostu czasu - chyba, że ktoś ćwiczy właśnie jakąś blebre. W samej Polsce jest bardzo dużo miejsc, w których są treningi. Chińczycy już dawno dali sobie z tym spokój. Ale oczywiście taki polski pseudo spec wie wszystko i jest lepiej zorientowany w temacie, niż przedstawiciele Państwa Środka - w końcu Chińczycy tylko stworzyli wushu :) Gdyby nie ten totalny absurd napisany przez rzekomego znawcę wushu nie pojawiłbym się tutaj. Mój post jest tylko informacją dla osób interesujących się wushu, która opisuje sytuację w tej dziedzinie. "Ryba psuje się od głowy" - kiedyś (: reprezentując chyba styl chrapiącej kaczki :) uczestniczyłem w spotkaniu krajowej rady instruktorów, z których część swoim zachowaniem pokazała, że nie powinna uczyć innych. Tyle mam na temat sieciowych pseudo znawców gawędziarzy. Internet jest workiem bez dna i wszystkie pierdoły przyjmuje bezwarunkowo. Tylko tacy "spece" zapomnieli, że mamy już XXI wiek, ogólną wysoką świadomość ludzi, szeroki dostęp do wiedzy, a do sekcji wushu można wejść i bez kłopotów wyjść, gdy nam nie odpowiada (dotyczy to także osoby instruktora/mistrza). I tak na marginesie - o wszystkich takich absurdach informuję swoich uczniów, by dać im możliwość wyboru. A oni robią mi (: niedźwiedzią :) przysługę i do utworzonej sekcji dla małolatów przyprowadzają swoje dzieci - cho...era, a mieli uciekać drzwiami i oknami (: puki jeszcze nie są zakratowane :).
W realu także są przedziwne osobniki. Kiedyś na prowadzone przeze mnie zajęcia wushu przyszedł facio uważający się za "speca" w tej dziedzinie, który koniecznie chciał ćwiczyć ze mną. W dobrej wierze zgodziłem się. W czasie podjętego z nim "miękkiego" i na luzie sparingu zacząłem tłumaczyć co i jak. Pseudo spec od łagodnych technik zaczął przechodzić do bardzo ostrych. W ostrzeżeniu powiedziałem, że siłę swoich technik dostosuję do jego - na to on: walcz stary i nie pie...dol. Jego ciągłe ataki uniemożliwiły mi odwrót i dlatego zrobiłem swoje. Walka trwała jeszcze ok. 3-5 s. Skończyło się nokautem ze wstrząsem mózgu i
złamaną żuchwą. Mogę powiedzieć, że odebrał i tak łagodną lekcję. Potem chciał ode mnie odszkodowania za straty na zdrowiu. Zrezygnował gdy powiedziałem, że odszukam jego mistrza i porozmawiam z nim. Ciekawe jakich bzdur naopowiadał tam o naszym sparingu (wychwalających jego) skoro go to tak wystraszyło?! Ma szczęście, że cenię swój czas i nie mam ochoty marnować go na takiego "znawcę".
(: A teraz będę jeszcze większym mitomanem :) Zanim niektórzy "internetowi mistrzowie i spece" zaczną odstawiać kolejne bzdury pod moim adresem, jak w ww. przykładach, proponuję im zaliczyć najpierw w realu górską część egzaminu na nasz stopień mistrzowski (oprócz ww. są jeszcze dwie kilkugodzinne części na sali, do których można przystąpić dopiero po zaliczeniu części górskiej). Skoro mój stopień mistrzowski tak niektórych interesuje, to proszę bardzo. Ogólnie mówiąc, jest to 9 dni w górach o wysokości ponad 1000 m.n.p.m. i ok. 110 h różnych elementów (w tym ok. 400 km po górach marszem i biegiem, teoria z zakresu wushu i dziedzin pokrewnych, treningi techniczne, zajęcia terenowe). Dopóki tego nie zaliczą, nie są dla mnie adwersarzami, którymi warto się przejmować! Niech sobie piszą co chcą. W około jest tyle bzdur, włącznie z wymyślonym przeze mnie i ww. (: stylem chrapiącej kaczki :), że jedna więcej, jedna mniej - nie ma to najmniejszego znaczenia.
Jodan <> W Pszczyńskiej Szkole Walki Kung-fu, dawno temu, zdobyłem uprawnienia instruktora i wraz z dwoma innymi instruktorami otrzymałem zgodę na otwarcie ośrodka w Zabrzu. Od wielu lat już nie trenuję w tej szkole. To w obecnej szkole skala stopni jest 15-stopniowa (i są to wszystkie stopnie, a nie tylko mistrzowskie).
Yang32 <> Wydaje mi się, że używanie w odniesieniu do kogoś (lub tego co on robi) określania "g****" jest chyba niedozwolone, bo jest oznaką chamstwa. Jednak nie dam ci ignora. Pisz sobie co chcesz. Ale jeżeli jesteś takim "specem" za jakiego się uważasz, to możesz przyjechać do mnie na salę i udowodnić mi to g...!?
Wszystkim życzę więcej rozwagi i spokoju, ciekawych treningów, a niektórym dodatkowo wesołych lotów w kolejnych zakamarkach kosmosu :)