Jestem świeżo po obejrzeniu gali, i musze przyznać że 113 biorąc pod uwage całokształt to naprawde dobra gala!!
w main cardzie nie było nudnej walki
po kolei:
- Alan Belcher def. Patrick Cote by Submission (Rear Naked Choke) at 3:29, R2
Przyznam sie że niedoceniałem Belchera, i zaskoczył mnie z bardzo pozytywnej strony
dominacja nad kanadyjczykiem przez całą walke i zakończenie w dobrym stylu. Nie podobała mi sie reakcja publiczności, i te ciągłe buczenie ale to jednak Ameryka
i tak źle nie było. Trzymam Alana za słowo że gdy dojdzie do walki z Andersonem da z siebie wszystko.
- Matt Mitrione def. Kevin "Kimbo Slice" Ferguson by TKO (Strikes) at 4:24, R2
No cóż, pierwsza reakcja na Mitrione to -
ciekawe czy jak dostanie po ryju od Kimbo to też tak będzie zacieszał. Ogólnie peirwsza rudna ciekawa, w drugiej już znaczna przewaga Matta i słuszne zakończenie walki przez Dana. Kimbo pokazał na początku ładne rzuty
jednak myślałem że stać go na więcej. Niech wraca do obijania kolesi za burger kingiem
- Jeremy Stephens def. Sam Stout by Split Decision (30-27, 28-29, 29-28), R3
3 rudny zaciekłego okłądania sie, jednak bezskutecznie
ale przyjemnie sie oglądało, jednak waga lekka to waga lekka
wg mnie powinien amerykanin jednak wygrać jednogłośnie, bo trafiał mocniej i częściej.
- Josh Koscheck def. Paul Daley by Unanimous Decision (30-27, 30-27, 30-27), R3
Przed walką wszyscy byli zachwyceni Daleyem, jaki to on nie jest młody i świetny i wogóle. Ja typowałem, że Koscheck spokojnie sobie z nim poradzi właśnie w taki sposób jaki zrobił, miałem jednak nadzieje że uda mu sie wyciagnąć jakieś poddanie. Paul w obliczu zapasów Kosa nic nie mógł zrobić. Josh Wygrał zasłużenie. A incydent po walce? Rozumiem że przed walką panowie umieli sobie nawrzucać, jeden do drugiego moze szacunku nie miec, ale aż tak nie umieć przegrywać i pokazać jakim sie jest frajerem?? To było żałosne, a poza tym jak komentatorzy i Kos po walce powiedzieli "to był najlepszy cios Daleya w tej walce"
dobrze że go wywalili, niech jeszcze mu dołożą konkretną kare. Swoją drogą ciekawe co tam gadali pod koniec w parterze.
-
Mauricio Rua def. Lyoto Machida by TKO (Strikes) at 3:35, R1
No i main evencik
lubie Shoguna, i jestem z tych co uważają że wygrał 1szą walke dlatego mocno mu kibicowałem. Wyraźna przewaga Shoguna od początku rundy, choć to Machida obalił go te 3 razy, jednak szybko sie panowie podnosili i nie mieli zamiaru kulać. Mauricio bez żadnych wątpliwości wykończył Machide, po tym ostatnim ciosie widać było wyraźnie że sam chciał wstawać i sędzia nie musiał go od leżącego Lyoto oderwać, on po prostu leżał już nieprzytomny. Nareszcie! I ta radość Shoguna po walce bezcenna
podoba mi sie szacunek dla przeciwnika jaki zaprezentowali obydwaj brazylijczycy, właśnie na tym polega ten sport.