Wiec zbliżają się święta, a że stycznia planuje zacząć jakąś konkretną dietke, potrzebowałem jakiegoś chwilowego zajęcia,żeby przygotować swój budżet, do tego jakże zacnego celu wiec zatrudniłem sie w jednej z sieci sklepów jako sprzedawca karpii.
Do rzeczy:
dzień pierwszy-wszystko wygląda elegancko,robota piekna,cacy,czas szybko płynie,wszystkie karpiki w baseniku,pełne sił,wychodze ze sklepu,ani jednego martwego karpia
dzień drugi przychodze do roboty i juz nie tak kolorowo,ryby zaczynają usypiać(jak wiadomo ryba nie zdycha tylko zasypia)no wiec wyławiam sztukę za sztuka i odkładamy je z kumplem do wiaderek...przychodzi szef wywala je wszystkie na magazynie na podłoge(podłoga brudna z jakiegoś błota z wodą-masakra jakby sanepid wbił to leżą wszyscy...) i kaze liczyc straty..Wyszło tego ok 160kg i ma iść na straty..dobra kończe robote ryby nadal leżą na podlodze zaczynają walic..
dzioeń trzeci przychodze do roboty, patrze ryby (czyt. trupy) nadal leza na podlodze,smierdzi nieziemsko,ale ok zabieram sie za sprzedaż..Przychodzi szef z jakims szarakiem i kaze mu plukac trupy..chlop sie zabiera do roboty, po czym ucina im glowy,patroszy,pluka jeszcze raz, kroi na dzwonka i zawija je w folie i na sklep do sprzedaży...Ryby które były martwe, były kopane po ziemi,leżaly ponad 30h w temp ok +25stopni w totalnym syfie..masakra..
dlatego mówie nie kupujcie pakowanych ryb w marketach, bo masakra..pozdro
zaraz wrzuce foty ktore mi sie udalo zrobic..chociaz troche sie spozniłem z ich wykonaniem ale cos widac...
Zmieniony przez - Koks1991 w dniu 2008-12-22 22:30:08