Spokojnie panowie uratuję temat.
Wchodzę na siłownię pierwszy raz,
w głośniku Wiśniewski stęka,
głowa rozbolała mnie od zaraz,
przy tej muzyce trening to męka.
Z gniewu czerwony lokal opuszczam,
Na maksa wkurzony trzy bąki puszczam.
Do mieszkania się kieruję,
bez treningu chyba zwariuję.
Ale przecież u wujka na wsi tylko dźwięki natury,
idealne warunki do krzewienia fizycznej kultury.
Niezwlekając wujka odwiedziłem,
powody swego przyjazdu zaskoczonemu wyłożyłem.
Nie gniewał się na mnie wujek wcale,
do dyspozycji dał mi gospodarstwo całe.
Na rozgrzewkę zakładam chomąto na szyję i ciągnę za sobą pług,
całe pole zaorałem, będzie miał wujek u mnie dług.
Został mi jeszcze trening właściwy,
a już po rozgrzewce jestem ledwie żywy.
Na początek przysiady z krową na barkach,
z pogardą myślę o osiedlowych karkach.
Chwila wytchnienia i wyciskam w staniu dębowy bal,
moje barki będą mocne jak stal.
Następnie podciągam się na gałęzi z kowadłem u pasa,
plecy wywala, ale będzie masa.
Teraz pora na dipsy pomiędzy dwoma wozami,
między nogami trzymam beczkę wypełnioną naturalnymi nawozami.
Wyszedłem na szczyt stodoły, tak wysoko, że szok,
w rękach trzymam ciężką, żelazną rurę,
z przywiązanym dziesięciometrowym sznurem,
na końcu którego przytwierdziłem kamienny blok.
Nawinąwszy odwijałem, odwinąwszy nawijałem,
przedramiona na amen zatrenowałem.
Teraz przyszedł czas na aerobowanie,
przez godzinę siekierą drewna rąbanie.
Pobudziłem ostro mięśnie do wzrostu i spaliłem wszystkie zapasy tłuszczu,
ale ze zmęczenia nie mogłem utrzymać w rękach potreningowej pieczeni z rusztu.
Piłem więc przez rurkę pełnotłuste mleko,
do Schwarzeneggera mi już niedaleko.
O prysznicu nawet nie pomyślałem,
przepocony do czystego łóżka spać się udałem.
Zmieniony przez - buzzard w dniu 2008-07-17 09:12:06