Styli kung fu jest olbrzymia ilość - nie jest moją intencją rozwijanie tej kwestii jak i historii tego zbioru systemów.
Zacznę od tego że właściwą nazwą dla umownie przyjętego zbioru chińskich systemów jest Wu Shu (sztuka wojenna) lub Kuo Shu (sztuka narodowa) , istnieją też inne określenia. Słowo przyjęte na zachodzie jako określenie Chińskich systemów czyli Kung Fu - oznacza nie mniej ni więcej tyle co „dobrze wykonaną (wykonywaną) pracę - każdy pozytywny wysiłek - tzn. można mieć Kung Fu w sprzątaniu, praniu, pieleniu ogródka itd. Nawet Karate czy MT lub BJJ jeśli jest ćwiczone na wysokim poziomie i kompetentnie jest też Kung Fu!
Przechodząc do meritum tego co mam zamiar napisać zacznę od tego co już kiedyś pisałem.
Kung Fu (jako zbiór systemów i szkół chińskich SW - przyjęte oznaczenie na zachodzie) bardzo łatwo podlega jako całość ocenie: „Kun Fu jest do bani" . Co najciekawsze większość tak twierdzących wie że istnieją setki systemów i tysiące szkół nie widziała nawet 1 % z nich (ja mimo że zajmuję się tym tematem od kilkunastu lat nie mogę powiedzieć że widziałem więcej niż kilka procent szkół a znam jedynie nazwy kilkunastu procent - życia by nie starczyło na choćby pobieżne zapoznanie się i zobaczenie - prze ogromna różnorodność i ilość!) a prawdopodobnie wcale żadnego nie widziała. Dla mnie nie jest to zrozumiałe jak można twierdzić o czymś w sposób graniczący z pewnością o czym się nie ma pojęcia.
Pewnym usprawiedliwieniem jest kilka kwestii dotyczących szkól na zachodzie i sposobu zdobywania wiedzy przez „mistrzów tych szkół" . Zacznę od tego że na początku 20 (lata 20) wieku kilku bardzo znanych mistrzów wu shu stwierdziło że prawdziwego wu shu już nie ma. Wiele było w tym przesady ale już wtedy zanik prawdziwych umiejętności postępował. Po latach ciężkiego komunizmu w Chinach bardzo gwałtownie przybliżyliśmy się to prawdziwości tej tezy.
Sytuacja w Chinach.
W od przejęcia władzy przez komunistów do końca lat 70 tych był całkowity zakaz uprawiania Wu shu jako zabobonu i przejawu trzymania się zepsutej tradycji. Ćwiczenie w tym czasie groziło śmiercią, kilkuletnią „wizytą" w łagrze, ciężkim więzieniem. Efektem tego było to, że wielu przestało w ogóle ćwiczyć w obawie przed represjami , a inni zaczęli ćwiczyć po kryjomu w izolacji lub z bardzo niewielką grupka uczniów. Chińczycy wychowani w tradycji pamiętając okres wpływów w Chinach mocarstw europejskich mieli duża niechęć do uczenia czegokolwiek nie chińczyków - to niedouczenie widać wyraźnie w Karate. Tą nienajlepszą sytuację i izolacjonizm spotęgował jeszcze komunizm. Do dzisiaj w Chinach jest spora grupa nauczycieli prezentujących naprawdę wysoki poziom nie przyjmujących na uczniów nie chińczyków, a jeśli już przyjmują to uczą ich jedynie podstaw. Sytuację komplikuje fakt że młode pokolenie chińczyków w większości ma gdzieś tradycję i tradycyjne SW. Jest wielu starych mistrzów reprezentujących cenny styl , co jak umrą wezmą dorobek kilkuset lat ze sobą do grobu nie mając następcy - często ich synowie i córki nie są zainteresowani - jak reszta wolą hamburgery i dyskoteki. Ci bardziej postępowi przyjmują białych na uczniów bo widzą ze nie ma innego wyjścia - jest kilka przykładów, gdzie to prawdopodobnie biały będzie sukcesorem szkoły bo chińczyka o odpowiednim poziomie w danej szkole nie ma!! Chiny obecnie bardzo się rozwijają - są polaczeniem kapitalistycznej gospodarki z komunistycznym systemem - takie coś nigdzie nie istnieje poza Chinami. W związku z tym Chińczycy nastawieni są na biznes. Jest spora grupa chińskich instruktorów posiadających zaledwie podstawową wiedzę mogących za odpowiednią kasę wszystkiego - nawet tego co nigdy nie słyszał! Jak gdzieś przeczytałem - do chińczyka podchodzi biały a chińczyk widzi dolary - tak to wygląda.
Sytuacja na zachodzie.
Olbrzymia większość pasjonatów z zachodu trafia do Chin i na takiego Chińskiego cwaniaczka. Pilnie uczy się u niego pierdów i wraca po miesiącu do stanów lub europy ze zdjęciem z „miszczem" i otwiera śmiertelną szkołę. Następna grupa uczy się u prawdziwego mistrza za ciężkie dolary przez 2 tyg. lub miesiąc i wraca do stanów czy europy ze zdjęciem g….wno umiejąc i otwiera jeszcze bardziej śmiertelną szkołę. Z tych szkół pewnych swojej wartości pochodzą parodie na youtube i innych filmikach.
Aby się czegoś nauczyć w Chinach potrzeba najmniej 3-4 lat spędzonych z dobrej szkole u dobrego mistrza i dopiero wtedy można przyjeżdżać po tym okresie co roku na miesiąc - kiedy się ma już dobre podstawy tego co się chce uczyć. Są prawdziwi pasjonaci co mieszkają w Chinach po 10 lat i więcej aby dotrzeć do esencji tego co jes ich pasją. Ci ludzie stanowią zaledwie 1 lub 2 % tych co pojechali do Chin.
Inna kategorią są sami chińczycy wyjeżdżający na zachód i nauczający kung fu - dobrym przykładem jest tutaj anegdotka: mówi matka do swojego syna: wyjeżdżasz synu z Chin na studia do stanów - z czego ty będziesz tam żył? My jesteśmy biedni! Syn: nie martw się mamo - będę uczył kung fu ! Jak to synu pyta matka - przecież ty nigdy nie trenowałeś Kung Fu . Mamo - na zachodzie o tym nie wiedzą -odpowiada syn. Większość chińczyków uczących na zachodzie to właśnie tacy mistrzowie jak w tej anegdotce!
Na zakończenie tego co napisałem wymienię czego w Polsce można się nauczyć na wysokim poziomie:
1. Yiquan
2. Mizongquan
3. Luohan quan
4. Tang Lang
5. Taji styl Chen z linii Chen Xiaowanga
6. Taji styl Yang (tylko w Gdyni - reszta to śmiech na sali puste krzesła)
7. Chuijaofanziquan
8. Choy Lee Fut (Kraków - wiedza z pierwszej ręki - jednak trzeba się przedrzeć przez ten biznes , dobra szkoła w Wieliczce)
Reszta szkół reprezentuje średni i słaby poziom.
Wystrzegać się:
1. Red Tiger - konkretny śmietnik - odpowiednik Tsunami
2. Nan bei shaolin - style sportowe - nic wspólnego z tradycyjnym Kung Fu
3. Wszelkich styli gdzie są japońskie stopnie Dan. (cale mnóstwo) - większość z nich naprawdę nie istnieje (w Chinach) i są zachodnimi tworami na bazie nie wiadomo czego.
To tyle mam do wyjaśnienia.
W razie pytań lub wątpliwości wyjaśnię i odpowiem.
Zacznę od tego że właściwą nazwą dla umownie przyjętego zbioru chińskich systemów jest Wu Shu (sztuka wojenna) lub Kuo Shu (sztuka narodowa) , istnieją też inne określenia. Słowo przyjęte na zachodzie jako określenie Chińskich systemów czyli Kung Fu - oznacza nie mniej ni więcej tyle co „dobrze wykonaną (wykonywaną) pracę - każdy pozytywny wysiłek - tzn. można mieć Kung Fu w sprzątaniu, praniu, pieleniu ogródka itd. Nawet Karate czy MT lub BJJ jeśli jest ćwiczone na wysokim poziomie i kompetentnie jest też Kung Fu!
Przechodząc do meritum tego co mam zamiar napisać zacznę od tego co już kiedyś pisałem.
Kung Fu (jako zbiór systemów i szkół chińskich SW - przyjęte oznaczenie na zachodzie) bardzo łatwo podlega jako całość ocenie: „Kun Fu jest do bani" . Co najciekawsze większość tak twierdzących wie że istnieją setki systemów i tysiące szkół nie widziała nawet 1 % z nich (ja mimo że zajmuję się tym tematem od kilkunastu lat nie mogę powiedzieć że widziałem więcej niż kilka procent szkół a znam jedynie nazwy kilkunastu procent - życia by nie starczyło na choćby pobieżne zapoznanie się i zobaczenie - prze ogromna różnorodność i ilość!) a prawdopodobnie wcale żadnego nie widziała. Dla mnie nie jest to zrozumiałe jak można twierdzić o czymś w sposób graniczący z pewnością o czym się nie ma pojęcia.
Pewnym usprawiedliwieniem jest kilka kwestii dotyczących szkól na zachodzie i sposobu zdobywania wiedzy przez „mistrzów tych szkół" . Zacznę od tego że na początku 20 (lata 20) wieku kilku bardzo znanych mistrzów wu shu stwierdziło że prawdziwego wu shu już nie ma. Wiele było w tym przesady ale już wtedy zanik prawdziwych umiejętności postępował. Po latach ciężkiego komunizmu w Chinach bardzo gwałtownie przybliżyliśmy się to prawdziwości tej tezy.
Sytuacja w Chinach.
W od przejęcia władzy przez komunistów do końca lat 70 tych był całkowity zakaz uprawiania Wu shu jako zabobonu i przejawu trzymania się zepsutej tradycji. Ćwiczenie w tym czasie groziło śmiercią, kilkuletnią „wizytą" w łagrze, ciężkim więzieniem. Efektem tego było to, że wielu przestało w ogóle ćwiczyć w obawie przed represjami , a inni zaczęli ćwiczyć po kryjomu w izolacji lub z bardzo niewielką grupka uczniów. Chińczycy wychowani w tradycji pamiętając okres wpływów w Chinach mocarstw europejskich mieli duża niechęć do uczenia czegokolwiek nie chińczyków - to niedouczenie widać wyraźnie w Karate. Tą nienajlepszą sytuację i izolacjonizm spotęgował jeszcze komunizm. Do dzisiaj w Chinach jest spora grupa nauczycieli prezentujących naprawdę wysoki poziom nie przyjmujących na uczniów nie chińczyków, a jeśli już przyjmują to uczą ich jedynie podstaw. Sytuację komplikuje fakt że młode pokolenie chińczyków w większości ma gdzieś tradycję i tradycyjne SW. Jest wielu starych mistrzów reprezentujących cenny styl , co jak umrą wezmą dorobek kilkuset lat ze sobą do grobu nie mając następcy - często ich synowie i córki nie są zainteresowani - jak reszta wolą hamburgery i dyskoteki. Ci bardziej postępowi przyjmują białych na uczniów bo widzą ze nie ma innego wyjścia - jest kilka przykładów, gdzie to prawdopodobnie biały będzie sukcesorem szkoły bo chińczyka o odpowiednim poziomie w danej szkole nie ma!! Chiny obecnie bardzo się rozwijają - są polaczeniem kapitalistycznej gospodarki z komunistycznym systemem - takie coś nigdzie nie istnieje poza Chinami. W związku z tym Chińczycy nastawieni są na biznes. Jest spora grupa chińskich instruktorów posiadających zaledwie podstawową wiedzę mogących za odpowiednią kasę wszystkiego - nawet tego co nigdy nie słyszał! Jak gdzieś przeczytałem - do chińczyka podchodzi biały a chińczyk widzi dolary - tak to wygląda.
Sytuacja na zachodzie.
Olbrzymia większość pasjonatów z zachodu trafia do Chin i na takiego Chińskiego cwaniaczka. Pilnie uczy się u niego pierdów i wraca po miesiącu do stanów lub europy ze zdjęciem z „miszczem" i otwiera śmiertelną szkołę. Następna grupa uczy się u prawdziwego mistrza za ciężkie dolary przez 2 tyg. lub miesiąc i wraca do stanów czy europy ze zdjęciem g….wno umiejąc i otwiera jeszcze bardziej śmiertelną szkołę. Z tych szkół pewnych swojej wartości pochodzą parodie na youtube i innych filmikach.
Aby się czegoś nauczyć w Chinach potrzeba najmniej 3-4 lat spędzonych z dobrej szkole u dobrego mistrza i dopiero wtedy można przyjeżdżać po tym okresie co roku na miesiąc - kiedy się ma już dobre podstawy tego co się chce uczyć. Są prawdziwi pasjonaci co mieszkają w Chinach po 10 lat i więcej aby dotrzeć do esencji tego co jes ich pasją. Ci ludzie stanowią zaledwie 1 lub 2 % tych co pojechali do Chin.
Inna kategorią są sami chińczycy wyjeżdżający na zachód i nauczający kung fu - dobrym przykładem jest tutaj anegdotka: mówi matka do swojego syna: wyjeżdżasz synu z Chin na studia do stanów - z czego ty będziesz tam żył? My jesteśmy biedni! Syn: nie martw się mamo - będę uczył kung fu ! Jak to synu pyta matka - przecież ty nigdy nie trenowałeś Kung Fu . Mamo - na zachodzie o tym nie wiedzą -odpowiada syn. Większość chińczyków uczących na zachodzie to właśnie tacy mistrzowie jak w tej anegdotce!
Na zakończenie tego co napisałem wymienię czego w Polsce można się nauczyć na wysokim poziomie:
1. Yiquan
2. Mizongquan
3. Luohan quan
4. Tang Lang
5. Taji styl Chen z linii Chen Xiaowanga
6. Taji styl Yang (tylko w Gdyni - reszta to śmiech na sali puste krzesła)
7. Chuijaofanziquan
8. Choy Lee Fut (Kraków - wiedza z pierwszej ręki - jednak trzeba się przedrzeć przez ten biznes , dobra szkoła w Wieliczce)
Reszta szkół reprezentuje średni i słaby poziom.
Wystrzegać się:
1. Red Tiger - konkretny śmietnik - odpowiednik Tsunami
2. Nan bei shaolin - style sportowe - nic wspólnego z tradycyjnym Kung Fu
3. Wszelkich styli gdzie są japońskie stopnie Dan. (cale mnóstwo) - większość z nich naprawdę nie istnieje (w Chinach) i są zachodnimi tworami na bazie nie wiadomo czego.
To tyle mam do wyjaśnienia.
W razie pytań lub wątpliwości wyjaśnię i odpowiem.
bujing yishi bu zhang yi zhi