Po pierwsze mój login to ADZIA, a nie ANDZIA!!!
No a teraz czas na wypociny i z góry gratuluje każdemu kto przez to przebrnie… W żadnym wypadku nie chcę się tu użalać, czy szukać współczucia, szukam tylko pomocy i rad które będę traktować bardziej jako drogowskazy niż jako przepis na życie. Każdy ma własny zdrowy rozsądek. Tak więc… Zawsze, od maleńkości mój brzuszek szwankował. W wieku 8 lat miałam nadżerki, a mając 14 trafiłam do szpitala z ostrym owrzodzeniem żołądka i dwunastnicy. Tam mi to wyleczyli, ale podali zbyt dużą dawkę leków i zniszczyli florę bakteryjną i enzymy w układzie pokarmowym. Przez to nic mi nie chciało trawić i okropnie schudłam ( do 30 kg) ale ci pop… lekarze stwierdzili że widocznie mam anoreksję, a nie zainteresowali się tym co skopali. Nigdy Się nie odchudzałam i od wielu lat walczę o każdy gram na plus. W zasadzie w każdym roku jestem kilkukrotnie w różnych szpitalach, badania miałam chyba wszystkie możliwe( i obrzydliwe…). Dopiero niedawno trafiłam do lekarza który się w ogóle tym zainteresował i nie zwalał wszystkiego na modę na chudość (wiadomo, że tak im najłatwiej bo mają PRZYPADEK z głowy). Owy lekarz odkrył, że mam bardzo wydłużone i potwornie poskręcane jelita, które do tego praktycznie nie pracują, bez dużych dawek środków przeczyszczających(co też szkodzi organizmowi) w kibelku w ogóle nie bywam. Więc czasem po prostu muszę je brać. Oprócz tego mam Jersiniozę (czy jakoś tak), jest to bakteria która ma różne postacie, zarówno jest bakterią tzw. Lodówkową jak i chorobą odzwierzęcą, ale to właśnie ona daje takie dolegliwości bólowe jak przy ataku wyrostka i powoduje ogromne wzdęcia(kiedyś pofrune przez ten napompowany brzuch) i w niektórych zaawansowanych przypadkach może prowadzić do zgonu. Lek jest na to tylko w Szwecji i niestety ma 5 dniową datę ważności, tak więc nie można tego przewieźć do nas. U nas można jedynie ciut zaleczyć i leczyć objawowo( czyli przeciwbólowe). Tak więc klarując- moje jelita w ogóle nie chcą pracować, a większa ilość błonnika zaostrza tylko wzdęcia, jersinioza powoduje takie bóle, że czasem cały dzień leże skręcona i beczę. Żołądek nadal ma nadwrażliwą śluzówkę i niedobór enzymów, dlatego tak kiepsko u mnie z jedzeniem. Z drugiej strony muszę przytyć ponieważ nie mam miesiączki i jest to spowodowane dużą niedowagą, aby ją odzyskać muszę ważyć min.45 kg. Inaczej grożą mi rożne choroby kobiece oraz niepłodność( a to by całkiem załamało moje życie). Nigdy nie byłam jeszcze u dietetyka, obecnie jestem na etapie poszukiwań jakiegoś dobrego i na pewno się do niego w końcu wybiorę. Czeka mnie również wizyta u psychologa(tak zalecił mi gastrolog) i ma rację, bo niektóre z tych leków które biorę mają w działaniu ubocznym depresję, która niestety mnie dopadła, też nic dziwnego skoro całe dnie spędzam całkiem sama i nawet nie jestem w stanie czegokolwiek robić z powodu bólu…no, ale to już inna bajka. Co do trawienia to najłatwiej mój żołądek trawi cukry proste i słodycze- czyli to co jest najmniej zdrowe. Jem sporo owoców, warzyw niewiele, ale też są, tyle że raczej gotowane(np. różne zupki jarzynowe), węglowodanów mało, a jak już to czasem ziemniaki, bułkę lub chleb, czasem chlebek chrupki 7 zbóz z Wasy, kaszę manna. Z tłuszczy tylko oliwa z oliwek i to latem jak jest świerza bazylia bo tylko w ten sposób chce mi ją trawić. Źródłem białka jest chudy nabiał: jogurty, Activia, mleko,
mleko w proszku odtłuszczone, serki homogenizowane, granni, czasem twaróg, galaretki, ale jest tego niewiele. Ostatnio próbuję po ciutce wprowadzać pierś z indyka lub kurczaka- gotowaną ( na razie doszłam do 30g po ugotowaniu, ale nie co dzień, bo zazwyczaj zbyt źle się czuję).Lekarz mi kazał pomału wprowadzać wszelkie nowości. W ogóle to nie ma czegoś co bym mogła lub nie i tak by było zawsze, nawet ten sam jogurt jednego dnia mi zaszkodzi innego nie a jeszcze innego go zwrócę. Jak zjem więcej mięsa lub innego białka o stałej konsystencji(np. twaróg, jajko), albo jakieś tłuszcze to bardzo często bierze mnie na wymioty, lub do nich dochodzi. Mimo tego staram się choć co jakiś czas zjeść choć trochę tych produktów. Lepiej reaguje na wszelkie pokarmy płynne lub półpłynne. Żeby uzupełnić kcal i też baaardzo lubię jem też trochę słodkości, głównie Kinder: Bueno, Pingui, Delice, jakiś budyń, pasek czekolady, lub loda na patyku, albo 1/8L np. Algidy, rzadko jakieś ciastko np.Hita. Staram się jak najmniej tych słodyczy, bo wiem, że to nie jest dobre, ale bez nich nie potrafię żyć, to już chyba uzależnienie. Jem też sporo miodu bo jest odżywczy i lekkostrawny. Dlatego też szukam jakiś odżywek białkowych. I bardzo będę wdzięczna jak ktoś pomoże mi ustalić ile miej więcej powinnam dostarczać organizmowi węglowodanów, białek i tłuszczy, tak jakbym była zdrowa, bo przecież chcę w końcu taką być!!! A nie mam jakiś wytycznych od lekarza że czegoś powinnam więcej lub mniej. No to by było na tyle…
Ktoś przebrnął???