Hmm...
Oczywistym jest, że lepiej jest mieć trenera, którego traktujesz jako takie interaktywne źródło wiedzy, poruszające sie, analizujące twoje postępy i poprawiające błędy. Trener jest o wiele lepszym źródłem wiedzy niż książka - bo za to, co wyniesiesz z książki odpowiada tylko i wyłącznie twoje podejście (wystarczy, że nie zwrócisz uwagi na kilka wskazówek i potem przez lata masz złe nawyki, dopóki ktoś znający się na rzeczy Cię nie oświeci).
Jednak nie należy lekceważyć książek - gdy posiada się już jakąś widzę, to można sie z nich nauczyć wiele ciekawych rzeczy, trzeba tylko uważnie czytać, bo książka niestety nie powie ci "ej, źle to robisz".
Nie będę powtarzał, że jeśli ktoś chce nauczyć się walki, to lepiej, aby poszedł na trening, gdzie zapozna się z podstawowymi rzeczami dotyczącego różnych systemów oraz będzie rozwijał swoje umiejętności w gronie ludzi, którzy znają się na rzeczy, bo bez podstaw to można wyrobić w sobie wiele negatywnych nawyków (brak gardy, złe przenoszenie masy, wychylanie sie, złe wyprowadzanie ciosów).
Jeżeli nie masz żadnych podstaw i samemu chcesz się uczyć samoobrony z książek, to daje Ci 100%, że coś przeoczysz... A te "coś" będzie odnosiło się do ilości rzeczy, na które nie zwrócisz uwagi, albo których nie nauczysz się dobrze z tegoż powodu, że książka jednak nie pokaże Ci w 100 procentowej dokładności, jak wykonywać dane techniki - książka także nie stanie z Tobą do sparringu.
Wiem coś na temat nauki z książki, bo sam tak zaczynałem ;p
W końcu trzeba było od czegoś zacząć, no nie chłopaki? Lepiej od książki, niż od niczego.. w moim przypadku książka była motywacją, aby przedsięwziąć dalsze kroki
Ale z wiekiem nauczyłem się, że czym więcej się uczę, tym bardziej jestem świadom tego, jaki jestem słaby i nad jak dużą ilością rzeczy muszę popracować.
Książki są nawet dobre, ale jeśli myślicie o realnej walce, to trener, trener i jeszcze raz TRENER!!!
Gdy te 2-lata temu zacząłem ćwiczyć na własną rękę, to wiedziałem, że to będzie raczej trening mojej kondycji i że takie uczenie się z książki da mi niewiele więcej szans na wygraną w walce...
(choć książka o krav-madze dała mi całkiem dobre podstawy teoretyczne)
Jednak z wiekiem zacząłem się coraz bardziej interesować sztukami walk.. A później to już zapoznawanie się ze stylami, wybrani odpowiednich i treningi, ale już przy innym źródle wiedzy (instruktor of course)
Na worku też ćwiczyć należy, bo wiadomo - trzeba ćwiczyć udzerzenia.. ale worek partnera do sparringu nie zastąpi.
Przy sparringu dopiero można zauważyć jak wiele jest do nauczenia... Przy worku można wyglądać znakomicie.. piękne ciosy, dobra kondycja, dobra praca nóg... a tu dochodzi do sparingu i dupa blada - albo skopana :)
Oczywiście cały mój tekst potraktujcie jako moje osobiste wnioski wyniesione z mojego doświadczenia - żadnym instruktorem nie jestem, ani nawet dobrym fighterem, więcnie bierzcie sobie do serca zbytnio moich słów, jednak chęcią wysłucham opinii osób doświadczonych.
Cóż na koniec dodam - trzeba być dla siebie surowym w ocenie.
Hmm.. o i taka wskazówka - Dbajcie o siebie... Ile razy czytałem i słyszałem, że z workiem i ćwiczeniami trzeba się obchodzić delikatnie... Dopiero, gdy kilka razy za mocno uderzyłem z łokcia, pięści, czy z kopa (w także początkowo za mocno "dobity" worek
, to się później przekonałem,
co to oznacza chodzić połamanym.
Naprawdę warto słuchać wskazówek osób doświadczonych i skrzętnie notować oraz zapamiętywać nawet najdrobniejsze - wszystko potem się nam odpłaca.
Cholera.. sie rozpisałem...
No nic.. PEACE panowie...
Zmykam