Olo. To nie ma nic do rzeczy.
Rozróżnianie, że 'coś' nie jest sztuką walki, bo adepci tego 'czegoś' nie mają sparingów to absurd.
To nie metodyka treningu decyduje, że coś jest lub nie jest 'sztuką walki' tylko cel tegoż treningu.
Jeśli ćwiczysz rzeby się bronić/walczyć, przy pomocy wyćwiczonych technik (podcięć, uników, bloków, ciosów czy czegokolwiek innego) - to ćwiczysz 'sztukę walki'. Jeśli interesuje Cię rywalizacja sportowa - ćwiczysz 'sport walki'. Dlatego jak pisałem, w odniesieniu do praktycznie każdej z nich można używać tych terminów zamiennie.
I nie wiesz, czy (nasz hipotetyczny tajcziowiec-tsunamista), trafił akurat na 'leszcza', czy też po prostu jego umiejętności okzały się wystarczające aby sobie z tym akurat napastnikiem poradzić.
A może Twoje umiejętności, akurat okazałyby się na tego akurat 'leszcza' niewystarczające (pomimo Twoich sparingów)?
Pomijasz także cały czas fakt, że w każdej sztuce/sporcie walki, każdą niemal technikę walki/samoobrony, najpierw ćwiczy się 'na sucho', a nie od razu w sparingach.
Doszlifowuje się mechanikę ruchu (bloku, ciosu, dźwigni, duszenia, rzutu itp.) - z biernym partnerem lub nawet bez partnera. Potem dopiero, zazwyczaj jest worek, tarcza,
makiwara, partner oporujący w nieznacznym tylko stopniu, lub zachowujący się w określony z góry sposów.
A dopiero gdy daną technikę już w ten 'suchy' sposób opanujesz - stosujesz ją w wolnej walce/sparingu.
I teraz się zastanów, czy nigdy Ci się nie udało (po tej pierwszej, bezsparingowej fazie poznawania danej techniki) zastosować tejże techniki w walce efektywnie???
Bo mi się wiele razy to udawało, (zazwyczaj na początku moich treningów paru kolejnych sw).
Np.: Kiedy wreszcie zacząłem się kulać, to balachy uczyłem się najpierw na sucho (jak i dojścia do niej) - potem (na dosłownie następnym treningu) podczas sparingu udało mi się obalić kolesia i ją wyciągnąć (z braku doświadczenia trochę za mocno niestety).
Jak kiedyś poznawałem bokserskie sierpy, to też ćwiczyło się je najpierw na sucho. A potem, w walce, udało mi się gościowi sierpem zafundować nockdown.
Analogicznie (przed laty, ale dobrze to pamiętam) na początku mojego karate, po wielu godzinach ćwiczenia hiza geri w powietrze i w worek, na moim pierwszym pamiętnym "sparingu", skasowałem gościa hiza geri w splot słoneczny (nie był w stanie kontynuować walki).
Każdy trenujący, jak sądzę ma podobne doświadczenia. Zatem każdą technikę, ćwiczy się najpierw nie w sparingach, tylko na sucho. A potem w walce często nam ona wychodzi, bo wcześniej wyćwiczyliśmy ją odpowiednio.
Na tym właśnie, między innymi, bazują tzw. 'bezkontaktowe tradycyjne sztuki walki' (oraz kilka 'combatów'). I arbitralne twierdzenie, że ich adept nie ma żadnych szans na stosowanie w walce swoich wyćwiczonych 'na sucho' technik, to całkowita bzdura, hipokryzja i zwykły marketning 'sparingowców'. Szanse te są naturalnie mniejsze, niż gdyby ów adept przetestował wyćwiczone techniki w sparingach, ale (jeśli trenuje solidnie i fachowo) szanse te są całkiem spore. Zwłaszcza jeśli dochodzi do tego jakieś tam doświadczenie w tzw. walce ulicznej.
Ja sam lubię powalczyć, ale Wasze bzdurne twierdzenie, że 'sztuki walki nie uznające sparingów nie są wcale sztukami walki', już mi się naprawdę przejadło. Jest ono zwyczajnie obliczone na zdeprecjonowanie kilku mniej popularnych systemów, a do tego jest absolutnie nieprawdziwe.
Zmieniony przez - Yojimbo w dniu 2005-03-02 11:23:15