Mam już niemały dylemat, odnośnie tego od jakiej wagi liczyć kalorie i makroskładniki piersi z kurczaka - surowego mięsa, czy po usmażeniu?
Wyszukiwałem wcześniej podobny temat w internecie i wszyscy mówią, że powinno się brać pod uwagę to ile waży surowe mięso i od tego liczyć kalorie, makroskładniki.
I zanim mnie ktoś tu "zjedzie", proszę zapoznać się z moim rozumowaniem.
Jeśli chodzi o np. torebkę ryżu 100g. to oczywistym jest, że powinno się liczyć kalorie i makroskładniki od 100g, mimo tego, że po ugotowaniu będzie to np 250g. gdyż ryż wsiąknie wodę, która nie ma kalorii. W tym wypadku liczenie od produktu niepoddanego obróbce ma sens.
Lecz jeśli mamy np. 100g piersi z kurczaka, która już sama w sobie (w przeciwieństwie do ryżu) ma wodę, myślę, że pewnie z 30%, to jak można liczyć kalorie i makroskładniki, biorąc za "punkt startowy" surową pierś? Przecież w tych 100g jest około 70% mięsa i 30%wody. A woda przecież nie ma kalorii, a poza tym i tak odparuje.
Wiadomo, że jeśli chodzi o smażenie, to trzeba doliczyć też np oliwę, itp, ale nie chodzi tu już o wchodzenie w szczegóły.
W wielu miejscach można przeczytać, że powinno się liczyć od surowego produktu i tyle... I podaje się to na przykładzie piersi z kurczaka i ryżu. Jednak nikt już nie bierze pod uwagę tego, że ryż powiększy swoją objętość "pijąc wodę", a pierś z kurczaka tą wodę odda - a to wielka różnica.
Czyli innymi słowy, mając 100g surowej piersi z kurczaka, mamy tak naprawdę (symbolicznie, w przybliżeniu) 70g. mięsa, a co nam z 30g wody? Wiele osób liczy w tym wypadku wodę, jakby była surowym mięsem, a to jest oczywistym błędem.
I w zasadzie nie byłoby problemu, gdyby chodziło o śladowe ilości wody. Jednak smażąc np. 300g piersi z kurczaka, niecałe 100g nagle nam "wyparuje" i okazuje się, że 1/3 białka na talerzu nie ma ...
Czy ja mam rację, czy może to mi należą się jakieś wyjaśnienia, bo czegoś nie rozumiem?
Pozdrawiam i czekam na odpowiedzi.