Zgrabnie wykrecil sie ze nie ma czasu na szukanie badan... Podobnie kiedys zakonczyl watek o fruktozie.
Ja uwazam, ze negujac cokolwiek, nalezy byc bardzo ostroznym, bo w dzisiejszych czasach ludzie choruja przez stosowanie restrykcyjnych, eliminacyjnych diet. Jesli wiec cos sie neguje i sugeruje szkodliwosc - dobrze byloby to NAPRAWDE poprzec konkretami a nie gdybaniem, co zrobil w tym watku.
Tak wiec mozna mu zarzucic dokladnie to samo co jest mi zarzucane.
Fajnie sie moze czyta, ale chwilami propaguje przesade, co uwazam po prostu za szkodliwe dla czytelnika.
I nie jestem wrogiem ugruntowanej wiedzy, tylko braku dystansu do badan (ktore sa bardzo ograniczone - chocby temat mikroflory jelit jest stosunkowo swiezy w nauce).
Tradycyjne metody b. czesto radza sobie tam, gdzie nauka tak naprawde dopiero zaczyna robic eksperymenty.
Do tego, tzn. nauki, tez nalezy miec wielki dystans, bo "ugruntowane" dzis fakty, jutro okaza sie niewystarczajace...
Mamy wiele przykladow z ostatnich lat na to, jak przy pomocy BADAN wlasnie wypaczono postrzeganie pewnych dietetycznych tematow, jak np.kwestie zwiazane z fruktoza czy tluszczami nasyconymi, cholesterolem w pokarmie...
Pierwsze badania pokazywaly temat w krzywym zwierciadle, dopiero kolejne i kolejne rzucaly pelniejsze swiatlo.
Tak wiec moze komfort czytania "zweryfikowanych" naukowo tresci jest dosc zludny.
A pisze o tym i bede pisac, bo skala chorob u ludzi kierujacych sie ta dzisiejsza nauka jest porazajaca. Nie napisalam zlosliwie o zdrowych 50 latkach (kierujacych sie tradycja) i chorych mlodych ludziach (kierujacych sie ta niby zaawansowana nauka) - takie sa moje smutne obserwacje...
Jakos ta nauka jeszcze slabo przeklada sie na rzeczywistosc.