Nie musisz jeść zimnego, wcześniej napisałam, jak można ogrzać/przygotować jedzenie bez mikrofali - wystarczy termos. Czyli to jedynie Twój wybór (imo nie najzdrowszy), nie konieczność :).
Jeszcze słowo o tych infekcjach - z człowiekiem jest problem tego rodzaju, że nie da się go wysterylizować. Jeśli raz pozwolimy na to, by jakiś złośliwe mikroby nas opanowały, to jest o raz za dużo.
Choćby coraz więcej się pisze o wielkiej roli flory jelitowej - kiedy równowaga jest zaburzona, może być duży problem, żeby ją przywrócić, choć niby mamy pod ręką właściwe, a nawet wyselekcjonowane szczepy bakterii, które trafiają wprost do jelit.
Podobnie może być z innymi organami, a nawet trudniej, bo przecież nie do każdego mamy tak łatwy dostęp. Jeśli raz stworzymy warunki dla chorobotwórczych wirusów i bakterii, to one mogą "okupować" później te nasze organy przez długie lata, mniej lub bardziej uśpione i szkodliwe; choćby mogą nadwyrężać tkanki, przyczyniając się do rozwoju raka, nawet jeśli ich obecność nie objawia się w jakiś dramatyczny sposób.
To samo z równowagą hormonalną - bardzo łatwo stracić, a trudno odzyskać...
Dlatego nie opłaca się narażać na pewne rzeczy. Zapobieganie jest dużo łatwiejsze, niż leczenie. Jeśli nie musimy ryzykować utratą tej delikatnej równowagi na jakimś polu, to tego nie róbmy.
Np. takie podejście jest w tradycyjnej medycynie chińskiej. Oni próbują się leczyć na najwcześniejszym możliwym etapie zachwiania tej równowagi, jeszcze zanim wystąpią JAKIEKOLWIEK poważne objawy chorobowe. Kiedy występują objawy, to uważają, że z reguły jest już za późno na pełne wyleczenie, bo równowaga została raz na zawsze utracona.
A każdy poważny (czy nawet nie jakiś wielki, ale regularny) stres, jaki fundujemy organizmowi, jest przyczynkiem do utraty tej równowagi. Gdyby taki chiński medyk poczytał, co robią ze swoim zdrowiem ludzie tu na forum - głodzą, się przetrenowują itd. - to by chyba stwierdził, że ma do czynienia z bandą samobójców.
Sorry, że się tak rozpisałam, ale takie zwyczajne nie przeginanie, nie przeciąganie niepotrzebnie struny, minimum dbania o siebie, to jest naprawdę wielka rzecz, jak chodzi o zdrowie i powinniśmy brać przykład z tych Chińczyków, bo to było chole..nie mądre.
Zamiast się cieszyć, że robimy coś niekorzystnego i nic nam (jeszcze) nie jest, co się u ludzi Zachodu zdarza nagminnie, powinniśmy patrzeć bardziej przyszłościowo i jakoś delikatniej traktować swój organizm. Opiekować się nim, a nie testować, ile wytrzyma. Bo kiedy dochodzimy do miejsca, w którym pojawiają się złe objawy, to już jest o krok za daleko.
Układ pokarmowy daje sygnały, kiedy coś jest nie tak, ale i odwrotnie - kiedy wszystko jest w porządku, czujemy się dobrze i błogo za sprawą produkowanych w nim hormonów. I do tego powinniśmy dążyć, aby jedzenie przynosiło maksymalna przyjemność, a nie żeby "jakoś tam było", zaburzenia jelitowe są, samopoczucie po jedzeniu średnie, ale do zniesienia...
Nie bez przyczyny rak jelit jest coraz powszechniejszy na Zachodzie. Ta choroba rozwija się nie tylko z powodu zatrutego chemią jedzenia, ale i z powodu objawowego leczenia zaburzeń trawiennych, zamiast usuwania przyczyn.
Robi się wielką nagonkę na nabiał, gluten i inne "zabójcze" rzeczy, ale nie za często wspomina, że zła praca jelit - zaparcia, biegunki - przyczynia się do ich uszkodzenia, zatrucia i rozwoju na tym tle nowotworów.
Dlatego powinniśmy dbać o jak najlepszy komfort trawienia; jest on potrzebny, by jedzenie nas odżywiało, a nie truło. Tylko pozornie jest to drobiazg, a jeśli się przyjrzeć bliżej - bardzo poważna sprawa.
Zmieniony przez - M-ka w dniu 2016-12-22 10:59:06
Jeszcze słowo o tych infekcjach - z człowiekiem jest problem tego rodzaju, że nie da się go wysterylizować. Jeśli raz pozwolimy na to, by jakiś złośliwe mikroby nas opanowały, to jest o raz za dużo.
Choćby coraz więcej się pisze o wielkiej roli flory jelitowej - kiedy równowaga jest zaburzona, może być duży problem, żeby ją przywrócić, choć niby mamy pod ręką właściwe, a nawet wyselekcjonowane szczepy bakterii, które trafiają wprost do jelit.
Podobnie może być z innymi organami, a nawet trudniej, bo przecież nie do każdego mamy tak łatwy dostęp. Jeśli raz stworzymy warunki dla chorobotwórczych wirusów i bakterii, to one mogą "okupować" później te nasze organy przez długie lata, mniej lub bardziej uśpione i szkodliwe; choćby mogą nadwyrężać tkanki, przyczyniając się do rozwoju raka, nawet jeśli ich obecność nie objawia się w jakiś dramatyczny sposób.
To samo z równowagą hormonalną - bardzo łatwo stracić, a trudno odzyskać...
Dlatego nie opłaca się narażać na pewne rzeczy. Zapobieganie jest dużo łatwiejsze, niż leczenie. Jeśli nie musimy ryzykować utratą tej delikatnej równowagi na jakimś polu, to tego nie róbmy.
Np. takie podejście jest w tradycyjnej medycynie chińskiej. Oni próbują się leczyć na najwcześniejszym możliwym etapie zachwiania tej równowagi, jeszcze zanim wystąpią JAKIEKOLWIEK poważne objawy chorobowe. Kiedy występują objawy, to uważają, że z reguły jest już za późno na pełne wyleczenie, bo równowaga została raz na zawsze utracona.
A każdy poważny (czy nawet nie jakiś wielki, ale regularny) stres, jaki fundujemy organizmowi, jest przyczynkiem do utraty tej równowagi. Gdyby taki chiński medyk poczytał, co robią ze swoim zdrowiem ludzie tu na forum - głodzą, się przetrenowują itd. - to by chyba stwierdził, że ma do czynienia z bandą samobójców.
Sorry, że się tak rozpisałam, ale takie zwyczajne nie przeginanie, nie przeciąganie niepotrzebnie struny, minimum dbania o siebie, to jest naprawdę wielka rzecz, jak chodzi o zdrowie i powinniśmy brać przykład z tych Chińczyków, bo to było chole..nie mądre.
Zamiast się cieszyć, że robimy coś niekorzystnego i nic nam (jeszcze) nie jest, co się u ludzi Zachodu zdarza nagminnie, powinniśmy patrzeć bardziej przyszłościowo i jakoś delikatniej traktować swój organizm. Opiekować się nim, a nie testować, ile wytrzyma. Bo kiedy dochodzimy do miejsca, w którym pojawiają się złe objawy, to już jest o krok za daleko.
Układ pokarmowy daje sygnały, kiedy coś jest nie tak, ale i odwrotnie - kiedy wszystko jest w porządku, czujemy się dobrze i błogo za sprawą produkowanych w nim hormonów. I do tego powinniśmy dążyć, aby jedzenie przynosiło maksymalna przyjemność, a nie żeby "jakoś tam było", zaburzenia jelitowe są, samopoczucie po jedzeniu średnie, ale do zniesienia...
Nie bez przyczyny rak jelit jest coraz powszechniejszy na Zachodzie. Ta choroba rozwija się nie tylko z powodu zatrutego chemią jedzenia, ale i z powodu objawowego leczenia zaburzeń trawiennych, zamiast usuwania przyczyn.
Robi się wielką nagonkę na nabiał, gluten i inne "zabójcze" rzeczy, ale nie za często wspomina, że zła praca jelit - zaparcia, biegunki - przyczynia się do ich uszkodzenia, zatrucia i rozwoju na tym tle nowotworów.
Dlatego powinniśmy dbać o jak najlepszy komfort trawienia; jest on potrzebny, by jedzenie nas odżywiało, a nie truło. Tylko pozornie jest to drobiazg, a jeśli się przyjrzeć bliżej - bardzo poważna sprawa.
Zmieniony przez - M-ka w dniu 2016-12-22 10:59:06
1