temat być może będzie trochę obszerny i chaotycznie napisany, ale mam nadzieję że znajdzie się ktokolwiek, kto nakieruje mnie na odpowiednie choróbsko, czy chociaż jego przyczyny. Mam prawie 19 lat, sportem tak bardziej poważnie zajmuję się jakieś 4-5 lat. Szczególnie okres ostatniego roku, to naprawdę intensywne treningi, gdzie ostatnimi czasy klepałem średnio 6 jednostek treningowych tygodniowo (a bardzo rzadko, nawet w porywach do 9). Była w to włączona dieta redukcyjna, więc automatycznie wydolność organizmu była trochę niższa, a suplementacji poza szeregiem witamin było praktycznie brak.
Problemy zaczęły się na początku lutego. Czułem już dość mocne zmęczenie, więc lekko spuściłem z intensywności. Pod koniec interwałów (biegowych), czułem taki dość specyficzny ból w odcinku lędźwiowym, który zazwyczaj mijał już kilka minut po zakończeniu treningu. Z podobnym bólem spotykałem się przy aerobach jakieś 2 lata temu, jednak jakoś "samo przeszło". W domu przy zwyczajnym leżeniu było wszystko ok, chyba że leżąc na brzuszku wypinałem się do przodu, wtedy czułem taki lekki, aczkolwiek przyjemny ból w plecach, który w niczym mi nie dokuczał.
Kilka dni później dość solidnie podjadłem tłustego mięska i 0,5h później poleciałem na trening bokserski (ogólnie spora intensywność + sparingi). Czułem się na żołądku koszmarnie, co dziwne nie było, ale huk w to. Kilka godzin po treningu w domciu mocz, który oddawałem był barwy pomarańczowej/różowej? Jednorazowo, potem już było w porządku.
Kolejne kilka dni później poleciałem ze znajomymi na park trampolin, gdzie kilka razy wygiąłem się dość nienaturalnie (tak jakby wypychając dolny odcinek kręgosłupa do przodu). Mimo wszystko przez 2 kolejne dni wszystko było jak najbardziej ok. W poniedziałek się przeszedłem na sekcję. Strasznie mnie rwało z boku, w dolnym odcinku kręgosłupa (uczucie mocno naciąganego ścięgna). Każdym kolejnym ciosem mocniej, jednak tam jakoś przecisnąłem do końca treningu. W nodze (tej po stronie bólu) praktycznie co 2-gi mięsięń był na granicy skurczu. Na myśl przychodzi mi rwa kulszowa. Ból się nasilał przez kolejne 2 dni, po czym stopniowo zaczął schodzić.
Od tamtego czasu, moje treningi to głównie aeroby w postaci biegów, basenik raz w tygodniu, czasem boksuję coś na worku "w granicach bólu" + delikatne siłowe treningi z masą mojego ciała. Forma jest petarda, jednak plecy mi nie pozwalają choćby na 80% roboty. W nogach tak jakbym miał mniej sił i czuję, że jest to powiązane z plecami. Ból aktualnie jest jedynie wyczuwalny przy wypinaniu kręgosłupa do przodu. Przy podnoszeniu przedmiotów, nawet tych lżejszych czuję po prostu taki.. dyskomfort? Porównywalny może do uczucia po martwym ciągu, który wykonywałem zaledwie kilka razy w życiu.
Również na przestrzeni ok. miesiąca notorycznie pojawia się i znika u mnie wysypka na zgięciu lewej ręki. To już 3 raz, kiedy się pojawia. Pomijam rewolucje żołądkowe, które potrafią naprawdę dokuczyć podczas biegania, na szczęście tam gdzie biegam, mam sporo pola :P .
Przypuszczam celiakię, może być ona dziedziczna, a mama ją posiada. Aktualnie ograniczyłem gluten, i tak jakby organizm pracuje trochę lepiej.
Miałem wykonywane RTG odcinka lędźwiowego - prawidłowe, dostawałem tabletki na rozluźnienie i przeciwbólowe/przeciwzapalne. Przyjmuję witaminki (ogólnie kompleks witamin, K2+D3, spore dawki wit.C, omega 3 + włączyłem ostatnio ziemię krzemową). Posiadam również BCAA i izolat białka, które chwilowo wydają się być nieco bezużyteczne. Od wczoraj włączyłem ciepłe okłady, aby rozluźnić dolne mięśnie, ponadto jestem morsem i średnio raz w tygodniu staram się pojawiać nad jeziorkiem - chyba nie ma żadnych przeciwwskazań?
Dostałem też skierowanie na mocz i USG jamy brzusznej, na dniach będę wykonywał. Czy ktokolwiek potrafi mnie nakierować na przyczyny objawów, ew. do jakiego typu lekarza mógłbym się wybrać prywatnie, bo aktualnie lecę na lekarzu rodzinnym, za co serdecznie dziękuję.
Jeżeli komuś chciało się to czytać... Dzięki wielkie ;)