Cofajac sie do czasow szkolnych...
w II klasie liceum pojechalismy na tzw. zielona szkole - osrodek nad zalewem, lekcje takie luzackie, w dodatku ze 3-4 dziennie, kupa wolnego czasu... Hmmm czy cos wiecej trezba proponowac mlodziezy? Wieczorem oczywiscie zaopatrzenie w pobliskim sklepie i zalewanie ryjow na potege. Ktorejs nocy byl juz naprawde hardcore, w pokoju (byly 2-3 osobowe z lazienkami) naprzeciwko nauczycielek pily laseczki, takie dobre uczennice, 'co to nigdy nie probowaly' itd. Jak tam wszedlem ok polnocy, to jedna juz lezala zarzygana i zasrana na lozku a druga i trzecia kompletnie naje.bane blagaly zeby im pomoc cos z nia zrobic. Wrzucilismy ja wiec jak worek pod prysznic i zostawilismy (nikt jej specjalnie nie lubil
) po czym udalismy sie na kontynuacje imprezy w naszym pokoju. Pokoje byly na 1 pietrze, a na parterze mieszkali ludzie z innej szkoly. Mysmy wychodzili na balkon palic. W koncu jeden kolega mial dosyc alko i stwierdzil, ze bedzie rzygac. Ja w tym momencie (a byl to pokoj moj i jednego kumpla) bylem w lazience. Nagle wpada ktos i mowi: Maciek rzyga przez balkon! Ja na to : no to ok. Dobrze ze nie na dywan! Za chwile wpada drugi gosc i wrzeszczy: Ku.rwa! Obrzygal mi bluze! Patrze, rzeczywiscie obrzygana... pytam wiec: jak to zrobil rzygajac przez balkon??? A koles: nie, chodz zobacz! Wychodze do pokoju a tam zaje.biscie wielki paw (na kolacje byl bigos) na srodku dywanu... Wkur.wiony na max pytam: jak to sie stalo!!?? Ano kolezanka chciala go zaprowadzic do lazienki, bo pod balkonem stali ludzie no i on nie doniosl... Hmmm... Zarzadzilem koniec imprezy (w pokoju bylo z 15 osob), trzeba bylo posprzatac. oczywiscie rzygacz byl zbyt naje.bany, zeby cokolwiek zrobic, wiec sprzatalem ja, w dodatku swoja stara koszulka, bo nie bylo zadnej szmaty... i tak sobie scieram te rzygowiny z dywanu, smrod jak cholera, ten rzygacz lezy u nas w lazience i... pukanie do drzwi. Potem od razu wejscie. To byla wychowawczyni, ktora nas zreszta strasznie nie lubila i tepila jak mogla. Okazalo sie, ze szuka tego rzygacza, ktoremu akurat zmarla ciotka i ojciec przyjechal zabrac go na pogrzeb... Wiec wchodzi, za nia ojciec Macka i patrza, wciagaja nosem zapachy... Ja klecze nad rzygami za szmata, a z kibla wyczolguje sie napier.dolona zguba, prosto pod ich nogi... Mozecie sobe wyobrazic co bylo dalej...