2. Zrobiłem badania (krew, mocz, ob, na tarczycę wszystkie) wszystko w normie :)
...
Napisał(a)
...
Napisał(a)
Nie ma zdjęć treningów to chociaż szamę wrzucę ;d
Jajecznica na boczku z cebulką na oleju kokosowym, do tego pomidory w śmietanie
Jajecznica na boczku z cebulką na oleju kokosowym, do tego pomidory w śmietanie
...
Napisał(a)
...
Napisał(a)
...
Napisał(a)
...
Napisał(a)
Ciekawy blog trenowałem kiedyś bieganie w juniorskim czasie :) będe obserwować :) pozdro
Nothing is over till it's over!
It dosen't matter how much you hit it matters how much you can get
http://www.sfd.pl/[BLOG]_xpressed_po_przerwie_2015-t1089360.html
...
Napisał(a)
xpressedCiekawy blog trenowałem kiedyś bieganie w juniorskim czasie :) będe obserwować :) pozdro
Nie są to pewnie czasy jakie miałeś nawet za juniora ale zapraszam ;)
...
Napisał(a)
...
Napisał(a)
POZNAŃ MARATON 2015
DZIEŃ PRZED
W sumie bez szału, od rana bułki z dżemem i makaron z sosem gotowym z biedronki. Tak samo robiłem przed półmaratonem który poszedł mi zaj**iście i tak samo robiłem teraz. Łącznie z pół kg makaronu i przynajmniej 6-7 bułek. Do tego masa wody z cytryną i miodem i powerade.
Później odebranie pakietu startowego i przy okazji można było zrobić sobie badanie poziomu tkanki tłuszczowej. Nigdy nie robiłem więc czemu nie. wyszło 27.2 :D Patrząc na maratończyków którzy mają 7-8% to jestem trzema maratończykami, a więc pobiegnę 3 x szybciej.
DZIEŃ MARATONU
Problemów z zaśnięciem nie miałem, ale budziłem się w nocy kilka razy, co jest do mnie niepodobne. Na szczęście tak samo szybko zasypiałem spowrotem, i generalnie trochę się nie wyspałem bo źle odmierzyłem czas :p
Nawet nie stawałem na wagę. Nie zrobiłem ustalonej wagi, wszystko zaczęło się yebać ponad miesiąc przed startem, pierwsza grypa, później druga, jeszcze przez tydzień wypadłem na z treningów przez kontuzję uda. A jak nie ćwiczę to trudniej mi trzymać dietę. Suma sumarrum waga startowa wyniosła 83-84 kg. Miało być 77-78 więc +- 6kg więcej (na półmaratonie 6 miesięcy wcześniej było 77 i czułem się zaj**iście, taki też był czas). Ciekawostka: biegacze mojego wzrostu ważą 54+-kg :D
Oprócz wysokiego bf i wagi było coś jeszcze, temperatura przy rozpoczęciu wynosiła 1 stopień, w najcieplejszym momencie miały być 3-4 a ja krótki strój, bez rękawków, bez rękawiczek, czapki, bez niczego. Na trasie żadnych żelów, tylko to co na stoiskach czyli woda, banany, izo itp
Mimo, że waga była dużo większa, temperatura niesprzyjająca, treningi w ostatnim czasie nie do końca pomyślne przez wypadki i tylko raz w życiu przebiegłem równo 30km to ustawiłem się z zającem na 3:45.
Pierwsze 10km zleciało szybko, bez szarpania, trochę szybciej niż zakładane tempo. Tutaj tez pojawił się dylemat, bo pojawiła się potrzeba. I zdecydowałem, że najpierw pójde na pit stop z piciem i jedzeniem a dopiero później skorzystam z okolicznych krzaków :d
Nie wiem kiedy zrobiło się 19km i znowu miałem potrzebę, postanowiłem jednak biec i myśleć o czymś innym.
21 km zając krzyczy, że jesteśmy 30sekund szybciej niż plan.
24 km, pierwszy dłuższy zbieg. Po nim zając krzyczy, że jesteśmy tyle przed czasem że możemy trochę iść.
na 29km balonik z napisem 3:45 zaczął mi się oddalać. powodów było kilka. Po pierwsze dwa razy skorzystałem z toalety - doganianie później zająca było męczące. Po drugie - biegnąć z zającem trzeba się przepychać, z nimi zawsze biegnąć największe grupki, zwłaszcza później walka przy stolikach o wodę i jedzenie jest straszna... trzeci - nigdy nie biegłem takim tempem tyle kilometrów. Czwarte - niezrobiona waga. W związku z tym, że do mety było jeszcze 13km postanowiłem biec trochę wolniej i dobiec niż na chama z nimi biec i później stanąć, zj**ałem początek i teraz za to płaciłem.
W bieganiu istnieje pojęcie takie jak 'ściana'. Tylko typowa ściana jest wtedy gdy organizm wyczerpie zapas węglowodanów zmagazynowanych w ciele i człowiek po prostu staje, tutaj nawet silna psychika nie pomoże, nie ma po prostu energii. U mnie nie pojawiła się ściana z braku energii tylko z braku dłuższych treningów, być może treningi były dobre, ale nie mogłem ich zrealizować zwłaszcza w ostatnim etapie na 100% i to zaowocowało.
Od 35 km to już była prawdziwa udręka. na 37 km przebiegając przez Inea stadion już nie patrzyłem w przód na balonik 3:45 tylko spoglądałem w tył czy nie widać tego z 4:00.
Kilometr 40 ledwo co pamiętam, tempo stawało się coraz wolniejsze. Co rusz ktoś mijał mnie i co rusz ja wyprzedzałem kogoś kto przeliczył się albo miał kontuzję i szedł albo po prostu stał.
42 i coraz wolniej, czułem się jak bym już człapał. W oddali widać metę, niebieski dywan i zegar który pokazywał 3:53:03, już wiedziałem, że pobije 4 godziny , przyspieszyłem o pół kroku. Na tyle tylko było mnie stać.
Aż w końcu jest upragniony 42.2km. Po przebiegnięciu przez metę był od razu stop, nogi zaczęły boleć, nie dało się chodzić. Zrobiłem to. Udało się, półroczny projekt zakończony! A w głowie myśl: Nigdy więcej!
A, nie powiedziałem, biegłem w przebraniu :) Było do wygrania 25 par butów kayano 22 za najlepsze przebrania, niestety Asics poleciał ładnie w ch**a i rozdawał je ludziom którzy nie byli przebrani ale mieli cycki ;)
DZIEŃ PRZED
W sumie bez szału, od rana bułki z dżemem i makaron z sosem gotowym z biedronki. Tak samo robiłem przed półmaratonem który poszedł mi zaj**iście i tak samo robiłem teraz. Łącznie z pół kg makaronu i przynajmniej 6-7 bułek. Do tego masa wody z cytryną i miodem i powerade.
Później odebranie pakietu startowego i przy okazji można było zrobić sobie badanie poziomu tkanki tłuszczowej. Nigdy nie robiłem więc czemu nie. wyszło 27.2 :D Patrząc na maratończyków którzy mają 7-8% to jestem trzema maratończykami, a więc pobiegnę 3 x szybciej.
DZIEŃ MARATONU
Problemów z zaśnięciem nie miałem, ale budziłem się w nocy kilka razy, co jest do mnie niepodobne. Na szczęście tak samo szybko zasypiałem spowrotem, i generalnie trochę się nie wyspałem bo źle odmierzyłem czas :p
Nawet nie stawałem na wagę. Nie zrobiłem ustalonej wagi, wszystko zaczęło się yebać ponad miesiąc przed startem, pierwsza grypa, później druga, jeszcze przez tydzień wypadłem na z treningów przez kontuzję uda. A jak nie ćwiczę to trudniej mi trzymać dietę. Suma sumarrum waga startowa wyniosła 83-84 kg. Miało być 77-78 więc +- 6kg więcej (na półmaratonie 6 miesięcy wcześniej było 77 i czułem się zaj**iście, taki też był czas). Ciekawostka: biegacze mojego wzrostu ważą 54+-kg :D
Oprócz wysokiego bf i wagi było coś jeszcze, temperatura przy rozpoczęciu wynosiła 1 stopień, w najcieplejszym momencie miały być 3-4 a ja krótki strój, bez rękawków, bez rękawiczek, czapki, bez niczego. Na trasie żadnych żelów, tylko to co na stoiskach czyli woda, banany, izo itp
Mimo, że waga była dużo większa, temperatura niesprzyjająca, treningi w ostatnim czasie nie do końca pomyślne przez wypadki i tylko raz w życiu przebiegłem równo 30km to ustawiłem się z zającem na 3:45.
Pierwsze 10km zleciało szybko, bez szarpania, trochę szybciej niż zakładane tempo. Tutaj tez pojawił się dylemat, bo pojawiła się potrzeba. I zdecydowałem, że najpierw pójde na pit stop z piciem i jedzeniem a dopiero później skorzystam z okolicznych krzaków :d
Nie wiem kiedy zrobiło się 19km i znowu miałem potrzebę, postanowiłem jednak biec i myśleć o czymś innym.
21 km zając krzyczy, że jesteśmy 30sekund szybciej niż plan.
24 km, pierwszy dłuższy zbieg. Po nim zając krzyczy, że jesteśmy tyle przed czasem że możemy trochę iść.
na 29km balonik z napisem 3:45 zaczął mi się oddalać. powodów było kilka. Po pierwsze dwa razy skorzystałem z toalety - doganianie później zająca było męczące. Po drugie - biegnąć z zającem trzeba się przepychać, z nimi zawsze biegnąć największe grupki, zwłaszcza później walka przy stolikach o wodę i jedzenie jest straszna... trzeci - nigdy nie biegłem takim tempem tyle kilometrów. Czwarte - niezrobiona waga. W związku z tym, że do mety było jeszcze 13km postanowiłem biec trochę wolniej i dobiec niż na chama z nimi biec i później stanąć, zj**ałem początek i teraz za to płaciłem.
W bieganiu istnieje pojęcie takie jak 'ściana'. Tylko typowa ściana jest wtedy gdy organizm wyczerpie zapas węglowodanów zmagazynowanych w ciele i człowiek po prostu staje, tutaj nawet silna psychika nie pomoże, nie ma po prostu energii. U mnie nie pojawiła się ściana z braku energii tylko z braku dłuższych treningów, być może treningi były dobre, ale nie mogłem ich zrealizować zwłaszcza w ostatnim etapie na 100% i to zaowocowało.
Od 35 km to już była prawdziwa udręka. na 37 km przebiegając przez Inea stadion już nie patrzyłem w przód na balonik 3:45 tylko spoglądałem w tył czy nie widać tego z 4:00.
Kilometr 40 ledwo co pamiętam, tempo stawało się coraz wolniejsze. Co rusz ktoś mijał mnie i co rusz ja wyprzedzałem kogoś kto przeliczył się albo miał kontuzję i szedł albo po prostu stał.
42 i coraz wolniej, czułem się jak bym już człapał. W oddali widać metę, niebieski dywan i zegar który pokazywał 3:53:03, już wiedziałem, że pobije 4 godziny , przyspieszyłem o pół kroku. Na tyle tylko było mnie stać.
Aż w końcu jest upragniony 42.2km. Po przebiegnięciu przez metę był od razu stop, nogi zaczęły boleć, nie dało się chodzić. Zrobiłem to. Udało się, półroczny projekt zakończony! A w głowie myśl: Nigdy więcej!
A, nie powiedziałem, biegłem w przebraniu :) Było do wygrania 25 par butów kayano 22 za najlepsze przebrania, niestety Asics poleciał ładnie w ch**a i rozdawał je ludziom którzy nie byli przebrani ale mieli cycki ;)
...
Napisał(a)
graty
Nothing is over till it's over!
It dosen't matter how much you hit it matters how much you can get
http://www.sfd.pl/[BLOG]_xpressed_po_przerwie_2015-t1089360.html
Poprzedni temat
Chude nogi...
Następny temat
MrBlue Była masa teraz jest rzeźnia
Polecane artykuły