Mam 18 lat i jestem endomorfikiem, od zawsze byłem "gruby" na każdym zdjęciu nawet z dzieciństwa, w porównaniu z kuzynem byłem "większy" Około dwóch miesięcy temu, stanąłem na wagę, zobaczyłem 103kg, przeraziłem się, wróciłem na siłownie i "jadłem zdrowo"
wyeleminowałem : napoje gazowe słodkie kolorowe, chipsy, pizze, ogolnie fast-foody, przestałem jeść sól i cukier, nie miałem w ustach nawet jednego cukierka. Przez pierwsze 2 tygodnie nie zauważyłem totalnie żadnych zmian. Więc zacząłem biegać, waga nadal nic... Więc wziąłem sobie jabłczana, ćwiczyłem ciężko i na maximum możliwości, waga w 3-4 tygodnie spadła do 96kg, odłożyłem kreatynę, zacząłem pić samą herbatę zieloną i samą kawę + woda nie gazowana, zacząłem jeść też z maximum 50g węgli na dobę, waga spadła do 92.5kg dołożyłem sobie Thermo speed extreme i kappa. Waga zatrzymała się na 92kg (gdzie jest na prawdę bardzo mało) Nie wiem jak teraz, bo wolę nie próbować, ale ważąc ok 100kg, mogłem jeść ile tylko mi się chciało, a waga i tak stała. Jak nie jadłem to też stała... Strasznie mnie to denerwuje, bo chciałbym coś zmienić... Co myślicie o IF? Myślę, że to ostatnia deska ratunku dla mnie. IF + CKD czy IF + 1:1 białko / węgle bez tłuszczu?