otóz ze dwa lata temu poważnie uszkodziłem (ktoś mi uszkodził dla ścisłości) staw skokowy - pozrywane ścięgna, ch****wi lekarze "specjaliści" po drodze, droga przez mękę itd. teraz jest ok, biegam od paru miesięcy, ćwiczę, wszystko spoko i nie boli. no ale do końca życia przy wiekszych obciazeniach będę ją "czuł" pewnie. i teraz pytanie: chcialem zaczac trenowac jakąś sztuke walki. wiadomo ze amatorsko. Co wybrac, zeby nie obciazalo az tak bardzo? Co sadzicie?
aha i od razu do cwaniakow z kategorii 'jak cie boli to nie trenuj' albo 'idz do lekarza' - bylem, leczylem, wiecej nie da sie zrobic. Chce trenowac mimo to, bo mam motywacje i poki jeszcze mam te 25 lat, to chcialbym cos zrobic w tym kierunku. jak bede stary, to bede mogl siedziec na dupie i narzekac, ze boli i mam wymowke. Ja nie szukam wymowek tylko sposobow.