Sam byłem raz w podobnej sytuacji przez rok, pracowałem od północy do ósmej rano, pięć dni w tygodniu.
Na początku, podobnie jak Ty błądziłem i czułem się zagubiony, u mnie samo wyszło tak:
-pobudka o 16.00 i toaleta, śniadanie bogate w węglowodany,
-koło 22.00 następny posiłek, ale białkowo-tłuszczowy i wyjście do pracy,
-tyrka od 00.00-08.00, w pracy jeszcze jeden-dwa posiłki białkowo-tłuszczowe (nie chce się tak spać),
-powrót do domu koło 09.00 rano, kolacja bogata w węgle i w kimono.
-treningi robiłem tylko w dni wolne od pracy, czyli w sobotę-niedzielę, dzieląc ciało na pół i wykonując krótkie, mocne sesje na ćwiczeniach:
martwy ciąg, siady tylne, dzień dobry, wyciskanie na ławie i stojąc, wiosłowanie i drążek z obciążeniem.
Treningi robiłem koło 18.00, po przetrawieniu śniadania z 16.00.
Odradzam dwie drzemki, śpij ile wlezie jednym ciągiem (nie jest to łatwe w dzień, z czasem robi się znośniej), bogatowęglowe posiłki jedz po obudzeniu i przed snem (pomagają zasnąć), odradzam częste treningi i robienie na nich kulturystycznych pierdoołek, ciało i tak jest obciążone dziwnym trybem życia.