Co do wysokich kopnięć to absolutnie zgadzam się z Remi-Thorem. Na ulicy lepiej je sobie zazwyczaj darować.
Bywa, co prawda, że pełnią one rolę, he, he, "psychologiczną" i odstraszają przeciwnika.
Swojego czasu (kiedy byłem jeszcze młody i głupi) chciał się ze mną koniecznie bić pewien Niemiec. Obu nas ostro dopingowały grupy naszych, nacjonalistycznie usposobionych, rodaków. Wystarczyło, że machnąłem mu nogą przed nosem (ot, takie nieudolne mae-geri) i wyprowadziłem dwa strzały pięścią - oba zresztą niecelne , żeby gościu całkowicie zrezygnował z konfrontacji. (Wiadomo - aryjski cienias. Nie to co my - waleczni słowianie. )
Widywałem potem jeszcze dwukrotnie podobne akcje w wykonaniu znajomych z kk, którzy kilkoma mawashi-geri jodan (okrężnymi kopnięciami w twarz) zniechęcali przeciwników do jakiejkolwiek walki, nie robiąc im w zasadzie żadnego kuku.
Takie popisy są jednak bardzo ryzykowne i widziałem jak raz kolega (który kopał mawashi naprawdę rewelacyjnie - czynny zawodnik kk) ostro się naciął. Trafił na cwaniaka, który nie przestraszył się wysokiego kopnięcia, tylko szybko skrócił dystans i... szkoda gadać. Kolega "poległ".
Dlatego generalnie jak kopać, to nisko, bez ryzykownych fajerwerków, bo nigdy nie wiadomo na kogo się trafi.
Pozdtawiam