Dziewczyny, kiedy Wy zrozumiecie, że te wszystkie "tłumaczenia" to tylko strata Waszego czasu i energii?
Zobaczcie. Co może przemawiać przez ten oddział krytykujących nas panien? Aisha, wyobraź sobie, że głodzisz się na 1200, czy nawet 1000kcal, a tu nagle czytasz, że jakaś tam kobieta chudnie jedząc 1800? Albo zapyerdalasz
300 brzuszków dziennie i masz obleśną opone, a tu jakaś pani, która od lat nie zrobiła ani jednego brzuszka ma kratę? Masz załóżmy 20lat, a tu nagle 40-letnia kobieta je więcej niż Ty i nie tyje, baaa chudnie... Głodzisz się głodzisz, ważysz w końcu te wymarzone X-kilo, ale opona wisi, cellulit nie zniknął, schaby wylewają się z gaci... Przychodzą wakacje, więc tu lody, tu pizza i wracasz z nadbagażem 3kg czystego fatu, co oczywiście widać i znów musisz zaczynać od nowa. I tak okrągły rok: ciągle tłucze Ci się w głowie, że musisz jeść mało...
Więc... Może to podświadomość daje tym mądrym znać, że ktoś tu się myli, ale to tak ciężko zaakceptować?
A teraz z innej strony. Plują na siłownię, a NIGDY w życiu nie spotkały kulturystki. Naśmiewają się z naszych fot w napinkach, po odwodnieniu, gdzie staramy się uwidocznić, jak mało fatu mamy. Ale żadna nie spojrzy na wymiary

Ja, odrażający babochłop noszę rozmiar 34, Magdalena vel wrong przy swoich 183cm wzrostu rozmiar 38. Iza jest tak drobna, że wygląda jak dziewczynka. Nieee, tego nie widzą. Liczy się W-A-G-A i tylko waga. No i popatrz. Z czyjej strony padają te zlośliwości? Ze strony bab siedzących w wątkach o odchudzaniu, a więc chyba nie są zadowolone z własnego wyglądu. Przyganiał kocioł garnkowi? A może wiadro kieliszkowi do szampana?
I jeszcze... Ta krytyka naszego sposobu odżywiania. Pomijając już fakt, że jemy jak stonki. Ale czyż nie jest wyrazem ograniczenia nieprzyjmowanie do świadomości faktu, że ciastka nie muszą składać się z margaryny, tony cukru i białej mąki i w naturalnym procesie przemieniać obżerającą się nimi kobietę w kaszalota? To chyba nie jest takie niesamowite, że wegetarianka (ovejka

) dzieli się przepisem na pasztet ze strączków, bo nie wyobraża sobie konsumowania taniej paszy dla zwierzat, jaką są "kotlety" sojowe z soi GMO? A na obiad nie można zjeść puree z kalafiora zamiast ziemniorów polanych sosem z torebki? No i ta krytyka odżywek białkowych, że chemia czy coś takiego

Jaka chemia ja się pytam? Serwatka jest chemią? A "jogurcik" podbarwiony okrywami z żuczków, zaprawiony mlekiem w proszku, w którym raz na jakiś czas trafi się truskawka, ktora de facto jest pewnie nadgniłym odpadem ze zbiorów sezonowych, to takie cacy jest? Płateczki i batoniki fitness tonące w cukrze...
Dziewczyny, popatrzcie na to trzeźwo: to ignorancja, brak wiedzy. Panny nie czytają etykiet, nie wiedzą, jaki wpływ ma insulina na tycie, nie ogarniają, że pomachanie nózią czy brzuchem przez 8 minut na dywaniku nie odwróci skutków wielomiesięcznego wpyerdalania ciastek i innego syfu
Na koniec odpowiedzcie sobie na takie pytanie: dlaczego te wszystkie forumiki nie mają sposorów na różne konkursy, nagrody za postępy, za aktywność?
No ale każdy ma swój wybór i robi to, co mu się podoba. Tak jak mówię: zamiast nawracać, róbcie swoje i niech Wasze sylwetki będą dowodem na to, że wygrywacie w tych potyczkach. A jak któraś meduza będzie Wam rzucać komentarzami odnośnie Waszego stylu zycia, po prostu pomyślcie o tym, co napisalam powyżej i popatrzcie z politowaniem. To wystarczy
