Dan Henderson chciałby podpisać kontrakt z Zuffą i walczyć w oktagonie, od razu walcząć ze zwycięzcą walki wieczoru na UFC 135 - Jones vs Rampage, i unifikować tytuły mistrzowskie wagi półciężkiej Strikeforce i UFC.
Hendo niezbyt chętnie podchodzi do domniemanego pojedynku z Mauricio Ruą, który ponownie miałby wzbudzić zainteresowanie starym mistrzem.
Plotki o rewanżu z Andersonem Silvą, zejściem do wagi średniej, można głęboko pogrzebać.
"Myślę, że największą walką, na której UFC zarobiłoby sporo pieniędzy, oraz fani na pewno chcą zobaczyć, jest mój pojedynek z Jonesem lub Rampagem. Byłaby to walka unifikująca tytuły Strikeforce i UFC, myślę, ze byłoby to dobre posunięcie. W sumie nie odmówiłbym walki z Shogunem, ale myśle, że ta walka nie byłaby wcale tak ekscytująca. Może jakby Szogun miał kolejną znaczącą wygraną w swoim obecnym dorobku. Nie wiem, może nie jestem właściwą osobą by to mówić, ale dla biznesu UFC, najlepszą rzeczą jaką mogą zrobić, to zunifikować tytuły"
Co więc stoi na rpzeszkodzie? Let it happen!...
Ano włąśnie, Dana White. Po przegranych walkach tytuł z Rampagem a następnie z Silvą, Hendo wrócił z 3 zwycięztwami z rzędu, w tym pamiętnym KO na Michaelu Bispingu. Wszyscy myśleli, że to da mu ponmownie walke o tytuł.
Jednak nigdy to się nie wydarzyło.
Kontrakt wygasł właśnie po wybbranej z Anglikiem, i Dan nie dogadał się z organizacją UFC w sprawie nowych warunków.
Teraz po przejeciu Strikeforce przez Zuffę, powrót Hendo do UFC jest bardziej prawdopodobny. Jednak jak nie dadzą mu od razu walki o tytuł, a walka z Shogunem nie będzie tak elektryzująca wg niego, to co najlepiej? To może taniec śmierci z Machidą?