Ciupelek - zauważ, że również podchodzę krytycznie do informacji zawartych w przytoczonej przez Ciebie publikacji. Tylko, że staram się jedynie zwrócić uwagę na źródła takich zaleceń, ich uzasadnienie, a także zwracam uwagę, że owa "Encyklopedia" - to po prostu wielostronnicowa broszurka dodawana go popularnego dziennie. I sugeruję nie stawiać jej zbyt wysoko poprzeczki.
Przyjmuję do wiadomości Twoje poglądy, tylko uważam je za dość naiwne, zwracam też uwagę, że nie umiesz ich obronić w dyskusji. Nie wymagam jednak od Ciebie byś to czynił za wszelką cenę. Zwłaszcza jeśli miałbyś to robić w ten sposób j/w.
Ja swoje przekonania nie tyle chwalę, co prezentuję, a i wręcz jestem otwarty na cudze zdanie - o ile posiada one jakieś merytoryczne uzasadnienie. Uzasadnienie w stylu "ja uważam, że" - to żadne uzasadnienie. Dlatego nawet gdyby Twoje poglądy były tożsame z moimi, zwróciłbym Ci uwagę, że sposób artykulacji nie upoważnia do ich formułowania.
Ty będziesz mi pokazywał swoje badania Ja mogę Cie wysłać do "badań naukowych" i Charles P. - wysyłanie rozmówcy w bliżej nieokreślone miejsce, jest raczej techniką dość niską. Miło by po postu było gdybyś podał tytuł publikacji naukowej wspomnianego autora, która koresponduje z tematyką tego wątku.
Gdyby spożycie białka było wysokie - to energia z węgli będzie zużyta na przemiany białka i aminów. - dodanie kalorii z białka będzie powodować zwiększenie puli związków, które również mogą zostać zużytkowane na cele energetyczne (aminokwasy). Podstawy biochemii
Ja bym walke z otyłościa zawsze zaczynał od walki z insulinoodpornością i wprowadzenia ruchu i sportu. - ale ameryki tutaj nie odkrywasz, tak się przecież robi, tylko nie poprzez narzucanie limitów na spożycie owoców, czy zwiększanie podaży białek. Są lepsze i zdrowsze metody.
Dlaczego czasem się okazuje że czasem ktoś tyje, a nie zjada nawet kalorii potrzebnych do osiągnięcia bilansu zerowego? - bilans zerowy jest wtedy i tylko wtedy kiedy dana osoba nie tyje i nie chudnie. Jeśli tyje - znaczy że jest dodatni. Podkreślam - bo dopiero co przeszkadzał Ci brak "precyzji" terminu "kaloria". To, że dla jednej osoby o podobnych parametrach antropometrycznych i dziennej aktywności ten sam jadłospis powoduje tycie, u innej nie - wynika z aktywności niektórych hormonów (leptyna/grelina, insulina/glukagon), i wrażliwości receptorów, która z jednej strony uwarunkowana jest genetycznie, z drugiej modyfikowana jest przez czynniki środowiskowe, złej jakości i zbyt bogato energetyczna dieta i niska aktywność fizyczna. Można sobie rysować obrazki o napychaniu się cukrem, ale jest to tylko wierzchołek góry lodowej, a nie kwintesencja problemu. Jeśli interesuje Cię ta tematyka, mogę podesłać ciekawą literaturę, a wzbogacisz metafory o kilka Ciekawych szczegółów
.
Uzupełniłem temat temat o ilustrację swoich poglądów, ale także podałem konkretną literaturę źródłową stanowiącą dlań referencje. Możesz oczywiście uznać informacje tam zawarte, że nieprawdziwe, bardziej to jednak będzie świadczyć o Twoim podejściu, niż o wartości przytoczonych przeze mnie źródeł. Ty zaprezentowałeś po prostu swoje zdanie i wyprowadziłeś ciąg przyczynowo-skutkowy, który wydaje Ci się logiczny, a mi - naiwny.
Co do fruktozy
Ja jestem na tak
ALE
- i widzisz, popełniasz błąd o którym wspomniałem we wcześniejszym poście: traktujesz niemal na zasadzie ekwiwalentu pojęcia "owoc" i "fruktoza". Ja jestem przeciwnikiem rafinowanych cukrów, takich jak fruktoza, ale zwolennikiem sporego udziału owoców w diecie. Podobnie podchodzę do kwestii kofeiny. Badania naukowe dowodzą, że spożywanie samej kofeiny może być niekorzystne dla zdrowia, zwłaszcza zogólnie pojetego zdrowia metabolicznego, wynika to z faktu że kofeina zmniejsza wrażliwośc insulinową tkanek:
http://www.ncbi.nlm.nih.gov/pubmed/11815511
http://www.ncbi.nlm.nih.gov/pubmed/11815511
(pomijam już pro-kortyzolowy efekt przyjmowania kofeiny). Tak więc kofeina nie sprzyja poprawie jakości sylwetki i jej używanie może być ryzykowne zdrowotnie. Jak to jest możliwe, że jest składnikiem spalaczy tłuszczu? Otóż wynika to z faktu, że wpływ kofeiny na niektóre parametry fizjologiczne modyfikowany jest przez aktywność innych związków obecnych w roślinnych źrodłach tego alkaloidu, takich jak polifenole (kawa, zielona herbata, kakao). Stąd też np picie kawy, czy stosowanie spalaczy zawierających wyciagi z zielonjej herabty - jest metabolicznie korzystne. Spożywanie kofeiny bezwodnej - nie.
http://jn.nutrition.org/content/136/5/1276.abstract
Z fruktozą jest trochę podobnie. Spożywanie rafinowanej fruktozy, sacharozy i ich przetworów, jest wyjątkowo niekorzystne. Spożywanie owoców bogatych w takie związki jak choćby kwas chlorogenowy, kwas hydroksy-cynamonowy, kwercetyna, czy
naryngenina oraz błonnik może przyczyniać się do poprawy wielu funkcji metabolicznych, w tym tych odpowiedzialnych za kontrolę glikemii i skład ciała. Co wykazałem w badaniach wklejonych w poprzednim poscie. A te pare % fruktozy / 100g owocu niczego tutaj nie zmienia.
_____________________
Stawianie znaków równości, tam gdzie ich nie ma, formułowanie teorii opisujących zależności pomiędzy praktykami żywieniowymi a reakcją fizjologiczną - bez znajomości podstaw fizjologii - gdyby miało stać się pospolitą tendencją - uważam osobiście za zdecydowanie większe zagrożenie w poradnictwie żywieniowym niż periodyczne dodatki do Gazety Wyborczej.
Zmieniony przez - faftaq w dniu 2011-05-03 23:34:03