...
Zacznę może od historii choroby. pierwszą tak bolesną owulację, że z jej powodu wylądowałam w szpitalu miałam tuż przed pierwszą miesiączką. nikt teraz oczywiście nie powie, że to przez endo, ale w opracowaniach na temat choroby często wspomina się, ze niektóre kobiety chyba się z nią rodzą i problem zaczyna się ujawniać, gdy jajniki zaczynają produkować estrogen, więc kto wie... każda owulacja to ból przy którym nie można nawet tupnąć nogą, siedzieć, stać, leżeć... słaniam się póki nie padnę ze zmęczenia. miesiączki podobne. wszystkie badania typu krew, usg miałam dobre, więc uznali, że to przez duże tyłozgięcie. bywało, że nagle w nocy dopadały mnie skurcze tak silne, że budziłam się na podłodze, tak mną przez sen rzucało. leki przeciwbólowe nie pomagały, rodzice płakali razem ze mną z bezradności chyba. i tak przez cały ogólniak. później zaczęłam brać LOGEST antykoncepcyjnie i dolegliwości zmalały. Miesiączki nadal były bolesne, ale już nie mdlałam i po ketonalu 100mg dawało się funkcjonować. nie przechodziło, ale było lepiej i miałam spokój z bólem przy owulacji. coraz częściej jednak lądowałam u ginekologa z bólem, którego nie umiałam nigdzie umiejscowić. jakby pomiędzy jajnikiem a odbytnicą, ale w miejscu, w którym w sumie nic nie ma. w badaniach zawsze ok, usg bez zmian. (endometriozę da się niestety tylko laparoskopią zdiagnozować jeśli nie ma torbieli). po odstawieniu LOGESTU wszystko zaczynało się pogarszać, więc wróciłam do lekarza po antyki. dziś już nie pamiętam, które mi przepisał, ale na inne reagowałam fatalnie, bóle się nasilały. W 2005 r. lekarz podejrzewał endometriozę, dostałam skierowanie na laparoskopię, ale odłożyłam to na później, bo miałam przed sobą egzaminy sprawnościowe i bałam się, że ich nie zdam przez pocięte wnętrzności. po powrocie do swojego miasta chciałam wrócić do tematu, ale wszyscy mnie olewali. stara śpiewka, że to tyłozgięcie i po ciąży przejdzie. przepisywali tylko coraz to nowe środki przeciwbólowe. póżniej doszły jeszcze dolegliwości ze strony nieszczęsnego jelita. niestety ponieważ styka się z ogniskami endo, to zaparcia zwiększają bóle, a cykliczne zmiany endometrium powodują bolesne biegunki. na wszelki wypadek zrobiono mi kolonoskopię, ale jelito mam w stanie idealnym, że tak powiem. ale bólu przy badaniu nie zapomne długo. sprzęt jeździł po endo, o czym wiem teraz i dwa głupie jasie nie zadziałały w ogóle... po różnych antykach dostałam YASMINE i wreszcie tochę odetchnęłam. Znów ketonal 100mg łagodził trochę miesiączki, owulacji nie było. w międzyczasie ciąża i znów yasmin. od września 2010r. zaczęło mnie boleć po kilka razy dziennie przez kilka dni w miesiącu. co dzień bardziej, co miesiąc przez coraz więcej dni. na początku grudnia miałam laparoskopie. wyszło endo I stopnia. czyli zmiany małe, bez zrostów i torbieli. w endo niestety wielkość zmian nie idzie w parze z wielkością bólu. niektórzy lekarze małych zmian nie leczą w ogóle. i ja ponoć typowa nie jestem, bo zazwyczaj endo zaczyna się od macicy i roznosi dalej, a u mnie tylko tam gdzie pisałam. Lekarz od razu chciał mi przepisać visanne, bo stwierdził, że przy takich bólach pseudo-ciąża (czyli antyki bez przerwy) raczej nie dadzą rady, ale ze strachu przed skutkami ubocznymi się nie zgodziłam i dostałąm YAZ. ale nie pomógł :( w piątek zaczynam brać visanne i chce to połączyć ze wszystkim co mogę żeby zadziałało. z przeciwbólowych leków ostatnio działa tylko tramal. też nie przechodzi, ale jestem tak naćpana, że śpie na jawie i wszystko mi jedno. czasem biorę bi-profenid (ketonal 150mg). problem z lekami przeciwbólowymi mam taki, że jakby wszystko przestaje po nich boleć, a endo omijają. NIC nie likwiduje tego bólu, tylko łagodzi trochę. dlatego ciągle boli, a ja się staram niczego nie brac, bo już bym wątroby nie miała. na mózg mi to już pada, wredna się robię, bo ciągle boli. już nie odpowiadam tylko warczę... przestałam ćwiczyć bo boli, leżę jak zdechła żeby się dobrze ułożyc, tak żeby ból zmniejszyć. to chyba tyle.