Potem zmieniłam się pod wpływem presji, którą wywarli na mnie moi "znajomi". Popadłam w bulimię. Nie powiem, schudłam wtedy dużo, w miesiąc z 55 kg zeszłam na 45 kg. Kolejna kwestia jest taka, że zaciekle ćwiczyłam. Całymi dniami spacerowałam, grałam w piłkę nożną, wykonywałam treningi z Chodakowską i ogólnie, wyzwania typu; brzuszki, przysiady. Niestety kompletnie wpadłam w trans, bo nadal miałam ( i mam) tę oponkę, ale tylko, gdy się schylę. Teraz bulimia dała mi przerwę, ale mam kolejną fobię. Staram się głodować i trenuję znowu jak wół.
Co do aktywności na podwórku, to jest ze mną nie najlepiej, ponieważ w te upały ja, astmatyczka, nie daję rady w ogóle się ruszać. Za to wieczorem wykonuję Mel B i inne ćwiczenia, zazwyczaj na nogi. Mój problem tkwi w tym, że ja boję się jeść. To tak, śniadanie zawsze zjadam, ale to bardziej z tego powodu, że nie jem kolacji i podwieczorku. Żyję jedynie ze śniadania, 2-go śniadania i obiadu, a potem boję się, że jak coś zjem, to będę gruba ( chociaż nadal do najszczuplejszych nie należę.
Czy możecie mi coś poradzić, bo mam już tego dosyć. Cały czas myślę o tym odchudzaniu i nie jem niczego praktycznie od 14-15. Chcę być fit, bo chuda chyba już jestem. Ważę 43 kg przy 160 cm wzrostu. Poradźcie mi, proszę. Ja wiem, że głodówka jest czymś, co na pewno mi nie pomoże w zdobyciu idealnej figury, ale błagam, pomóżcie.