Jestem lepszym napastnikiem niż dwa miesiące temu. Choć nie gram, stale robię postępy. Widzę to po tym, co robię na treningach. Nie zamierzam odchodzić z Tottenhamu, a na boisko wrócę. Niech tylko zaczną się mecze co trzy dni - mówi "Gazecie" napastnik reprezentacji Polski.
Robert Błoński: We wrześniu Egipcjanin Mido pauzował za czerwoną kartkę. W debiucie zagrał Pan bardzo dobrze, strzelił gola, którego nie uznał sędzia. Potem wystąpił jeszcze w dwóch spotkaniach i...
Grzegorz Rasiak: Takie życie. Gdyby bramka została uznana, w kolejnych meczach to prawdopodobnie Mido walczyłby o miejsce w składzie, a ja bym grał. Niestety, usiadłem na ławce rezerwowych. Egipcjanin szansę wykorzystał, gra dobrze. Podobnie jak zresztą cała drużyna. Czekam jednak cierpliwie na swoją szansę, nigdzie się nie wybieram. Cały czas jestem w składzie na mecze...
Ale brakuje Pana na ławce rezerwowych.
- Bo w Anglii jest tak, że na mecz jedzie 18 zawodników. Półtorej godziny przed spotkaniem menedżer wypełnia protokół, do którego wpisuje 16 nazwisk. Dwóch idzie na trybuny. Zdarzają się mecze, podczas których trzymanie na ławce rezerwowych nie ma sensu. Bywa, że kiedy jest korzystny wynik, menedżer nie robi żadnej zmiany.
A ile razy nie było Pana w osiemnastce?
- Dwa. W ostatnim, ligowym meczu, z Wigan. Po prostu w poprzednią środę grałem w rezerwach z Crystal Palace. Wygraliśmy 5:0, miałem asystę. Ale musiałem zejść z boiska w 60. minucie, bo doznałem kontuzji łydki. Nie trenowałem w czwartek, dlatego nie pojechałem na mecz. Wcześniej menedżer nie zabrał mnie na spotkanie z Arsenalem. Było jasne, że nie będzie potrzebował dwóch napastników w rezerwie. Na razie zespół gra bardzo dobrze, nie ma kontuzji i kartek, więc i zmian brakuje. Oprócz tego, że trenuję, gram w rezerwach. Właśnie jadę na mecz z Portsmouth [Tottenham wygrał 3:0, a Rasiak zdobył jedną bramkę przyp. red.]. W tych spotkaniach występuje wielu graczy, którzy nie grają w Premier League.
Jak wygląda Pana rywalizacja z Mido?
- Egipcjanin jest na razie wypożyczony z Romy. Ale gra bardzo dobrze, więc klub pewnie skorzysta z opcji pierwokupu. Nie wiadomo, co będzie z Robbie Keanem. Raz gra, raz nie - myślał o odejściu. No, ale wystąpił w dwóch ostatnich meczach od pierwszej minuty, a na ławce usiadł Jermain Defoe.
Parę tygodni temu Mido nie strzelił gola w trzech kolejnych spotkaniach i moje szanse na grę były coraz większe. Siedziałem już na ławce rezerwowych w meczu z West Ham, ale przeciwko "Młotom" jednak trafił i znowu muszę czekać. Szkoda, że rywal strzelił gola w ostatniej minucie. Gdyby bramka padła wcześniej, raczej wszedłbym na murawę.
Czyli wszystkie spekulacje na temat zmiany klubu to plotki?
- Bzdury. Jestem w kadrze Tottenhamu niemal w każdym spotkaniu. Po tych, w których wystąpiłem, byłem chwalony. Teraz jest tak, że gramy raz w tygodniu. Nie ma nawet okazji, by ktoś był zmęczony. W Pucharze Ligi występować nie mogę. W tym sezonie grałem w tych rozgrywkach w barwach Derby. Ale za chwilę dojdą mecze w Pucharze Anglii, Premiership zacznie grać co parę dni. Nie po to mnie kupowano, bym nie grał. Ja jestem zadowolony, że trafiłem do takiego klubu i ze mnie są zadowoleni.
A nie zaszkodziły Panu mecze w reprezentacji z Islandią i Anglią?
- Nie. Moja sytuacja, taka jak jest obecnie, zaczęła się jeszcze przed grami w kadrze. Teraz jako rezerwowy trenuję więcej niż inni. Zajęcia trwają minimum dwie godziny. 16 tych, którzy nie mieli miejsca w składzie w meczu, ćwiczy przynajmniej 45 minut dłużej.
Czy po meczu w Manchesterze rozmawiał Pan z grającymi w Tottenhamie reprezentantami Anglii?
- Tak. Wygrali z nami i cieszyli się nie tylko z trzech punktów, ale i z tego, że zagrali najlepszy mecz od wielu miesięcy. Przyznali, że najtrudniej było na początku drugiej połowy, bo gol Tomka Frankowskiego zupełnie ich zaskoczył. Inne niż pierwsze miejsce w grupie byłoby dla nich porażką.
Rozmawia Pan z menedżerem Martinem Jolem?
- Ale o czym? Pochwalił mnie po tych meczach, w których wystąpiłem. On analizuje grę tych, co występują na boisku. Pytanie go o to, czemu nie ma dla mnie miejsca, nic nie da.
Pan ma problemy w Tottenhamie, Żurawski ledwo co wyleczył kontuzję, Frankowski nie strzela goli w Hiszpanii, Paweł Brożek w Polsce... Jest problem w ataku reprezentacji?
- Życie różnie się układa. Obecne kłopoty nie oznaczają, że tak samo będzie za kilka miesięcy. W formie musimy być na mundialu. Zmartwienie możemy mieć, jeśli ta sytuacja się nie zmieni, dopiero wiosną. Ja na pewno nie rozegram tylu meczów, co w poprzednim sezonie w barwach Derby. Ale zyskuję pod innym względem. Zrobiłem krok do przodu. Jestem lepszym napastnikiem niż byłem. Widzę to choćby po swojej skuteczności. Na treningach strzelam więcej goli niż w pierwszych trzech-czterech tygodniach. Ale i inni napastnicy prezentują wysoki poziom, więc muszę czekać.
Czego się Pan nauczył?
- Tu na każdej pozycji są reprezentanci swoich krajów albo gracze młodzieżówek. Na zajęciach nie ma stania. Żadnych fajerwerków, indywidualnych popisów. Gra się i trenuje dwa razy szybciej niż w Polsce. Piłka musi chodzić od nogi do nogi, cały czas jest się w ruchu, napastnicy muszą wychodzić do piłek. Gramy dużo dwóch na dwóch, jeden na jednego. Mam sporo zajęć strzeleckich.
Jak się Panu żyje w Londynie?
- Bardzo dobrze. Mamy dom z ogrodem, cztery minuty drogi od ośrodka treningowego klubu. Syn chodzi do pobliskiego przedszkola. W okolicy mieszka paru kolegów z zespołu. Spotykamy się często z koleżanką żony z liceum, która ma narzeczonego Anglika. Mam Canal+, śledzę na bieżąco to, co dzieje się w polskiej piłce.
9 grudnia losowanie grup mundialu?
- To, z kim zagramy, nie ma znaczenia, ale nie mam nic przeciwko, by jednym z rywali był np. Ekwador. Finałów, rzeczywiście, doczekać się nie mogę. Ale bez przesady, jeszcze jest dużo czasu. Najważniejsze, byśmy dobrze przygotowali się klubach. A wtedy trener Janas będzie miał z kogo wybierać 23 graczy na mundial.
Pan jest w tej grupie.
- Czas pokaże. Ale jak dotąd trener miał do mnie zaufanie, a ja próbowałem odpłacić mu jak najlepiej. Ale nie wiem, co będzie za parę miesięcy. Mogę, odpukać, doznać kontuzji. Albo nie zagrać w ani jednym meczu, i to nie będzie argument przemawiający za tym, bym do Niemiec pojechał.
To najczarniejszy z czarnych scenariuszy...
- No, też mam nadzieję, że będzie zupełnie inaczej. Chciałbym do końca sezonu rozegrać 15-20 meczów. Jestem przekonany, że swoją szansę dostanę najpóźniej w styczniu. I ją wykorzystam.
Zmieniony przez - Impostor w dniu 2005-11-30 01:11:12
Zmieniony przez - Impostor w dniu 2005-11-30 01:11:45
http://www.sfd.pl/temat132515/ - ZAGŁĘBIE SOSNOWIEC
http://www.sfd.pl/temat130326/ - JUVENTUS TURYN