Milion, twardy z Ciebie zawodnik... Nie dajmy się zwariować z tym pojęciem sztuki i duchowości, poty trzeba powylewać niezależnie od tego, co się trenuje.
Nie wiem, czy czytałeś Wysockiego, on w swojej książce "Poznaj Aikido" bardzo trafnie podkreślił, że to właśnie trening, trening i jeszcze raz trening czyni 'mistrza', opisał również, że ze względu na pokojowy i uduchowiony charakter aikido często do jego sekcji przychodzili jacyś mistyczni herlacy, przepełnienie jakimiś poronionymi filozofiami i żyjący w przekonaniu, że aikido będzie panaceum na inne sztuki walki, gdzie używa się bardziej 'brutalnych', fizycznych metod treningowych. Rozczarowani, że nie staną się wkrótce pogromcami świata i okolic, a przede wszystkim faktem, że i tutaj należy włożyć sporo wysiłku, by w ogóle dojść do czegoś, odchodzili...
Od trenowania strony duchowej nie będziesz nigdy skutecznym fighterem, ani nawet duchem świętym. A jeśli jakieś SW ma bogatsze podłoże filozoficzne od innych, to i tak brak tutaj jakichkolwiek implikacji jeśli chodzi o efektywność, conajwyżej wynikać stąd może unikalność tej sztuki, jej niepowtarzalny charakter, ale nie skuteczność.
Pozwolę sobie jeszcze raz zauważyć, że kobieta, w pojedynkę na siedmiu facetów, nia ma najmniejszych szans. To, co może zrobić, to skutecznie im uciec, ale jeśli się jej nie uda, to przepadła. Nie wiem, co to za sensacyjne doniesienia, ale są czystą fikcją, a w najlepszym razie sytuacja musiała zupełnie inaczej wyglądać (np. kolesie byli nawaleni jak stodoła i ledwo trzymali się na nogach, a po słownej zaczepce któregoś z nich i niespodziewanej obronie nad wyraz dziarskiej kobitki już nawet nie próbowali walczyć - ale na pewno nie było to starcie 7 na 1 !!!).
Bartosz - Twoja ostatnia wypowiedź kierowana jest chyba do Miliona, a nie Natolina?
---------------------------
Gaworzenie o Szopenie
W plecak szmatę - i na matę!