I gdzie tutaj jest mowa o KO? raczej o dupie, która ucierpiała za pierwszym razem, heheh...
Słabo mi się podobał ten pojedynek. To już nie ten CroCop, którego znaliśmy kiedyś z walk w Pride. No i Barry - ZERO walki w parterze. Sam nie próbował, a jak już go sprowadził Mirko, to się skończyło tak jak się skończyło.
Generalnie wyczyn Franklina (za***anie Icemana ze złamaną lewą ręką - a on przecież jest leworęczny!) mi się spodobał z tej gali (chyba jak i większości). Liddell musi odejść - to oczywiste. Po jaką cholerę wracał? Dla kasy???? Bo na pewno nie dla sławy, której miał sporo. Kiedyś...
Zmieniony przez - _igor_ w dniu 2010-06-14 19:31:17
Zmieniony przez - _igor_ w dniu 2010-06-14 19:32:14
Dirty
Rotten
Motherf***er