Pewnie trochę osób będzie miało dobrą zabawę z czytania tego postu, ale mam nadzieje że znajdą się tacy, którzy mi pomogą w jakiś sposób ;)
Otóż, mam 18 lat, 180cm wzrostu i wagi... 56. Nie, nie jestem anorektykiem. Po prostu mam taką przemianę metabolizmu że nie znajduje się we mnie gram tłuszczu... Od dawna myślałem żeby wybrać się na siłownie, jednak lęk przed wyśmianiem na wstępie mnie przeraża. A może lepiej być wyśmianym tam niż potem przez całe życie być traktowanym jako chucherko ;) Druga sprawa która odgania mnie od siłowni to niewydolność serca, troche boje się dolegliwości sercowych podczas ćwiczeń, jej skutków.
Mówią ludzie - jedz ty coś! Otóż jem i to bardzo dużo. Podobno wszyscy w mojej rodzinie na początku byli takimi patykami, później dopiero tłuszcz zaczął do nich dochodzić. Jednak wiadomo - lepsze samopoczucie byłoby, gdyby we mnie trochę mnie było (boże co za felieton :D).
Nie chce nic pakować w siebie niepotrzebnie, dlatego pytam o opinie Was - niejako fachowców. Czy białko - i jakie - pomogłoby przybrać na kg? Myślę, że jeżeli przestałbym wyglądać jak uchodziec z Auschwitz zdobyłbym się na odwagę i poszedł na siłownie, prosił o dobór ćwiczeń nie obciążających serca - choć pewnie z takimi będzie trudno.
Na stanie posiadam jedynie 2 hantle po 10 kg. Od miesiąca wykonuje nimi ćwiczenia no i pomogło tam o 2 centymetry, ale nie wiem czy na coś więcej mogę liczyć.
Czekam na pytania, porady.
Pozdrawiam serdecznie społeczność SFD! ;)