- Po serii 14 zwycięstw przegraliśmy z Brazylią w Lidze Światowej i nagle ten balon z hukiem pękł. Na turniej do Szomabthely jadę pełen obaw o naszą grę i wynik – szczerze przyznaje Sebastian Świderski.
- Zastanawialiśmy się z trenerem Lozano co zrobić, żeby drużyna grała lepiej - mówi Świderski. - Po finale mundialu Giba powiedział, że dopiero teraz okaże się, czy jesteśmy zdolni do bycia mistrzami. I na razie tej zdolności nie wykazujemy. Wpadliśmy w pułapkę myślenia, że jesteśmy mocni, a rywal położy się na boisku i się podda.
- Może jesteśmy wypaleni psychicznie? Może wpadliśmy w rutynę? Zatraciliśmy radość z tego, co robimy. Przychodzisz na trening i robisz swoje, ale robisz to bez entuzjazmu, bez pasji.
- Jednak nadal wierzę, że dopadniemy Brazylię w Pekinie. Przeżyliśmy rok euforii, rok załamania i wierzę, że nie popełnimy tych samych błędów. Musimy tylko dostać się do Pekinu - podkreśla.
Źródło: onet
Myślę podobnie
od tego feralnego meczu z Brazylią w półfinale LŚ, coś zaczęło się psuć i od tej pory nasza drużyna nie zagrała ani jednego dobrego meczu, boję się że wszystko wraca do normy, do tego czasu kiedy trenerem nie był jeszcze Lozano i gdy Polska nie odnosiła znaczących sukcesów, czyli chodzi mi tutaj głównie o drożynę prowadzoną przez Wspaniałego i Gościniaka