Rzeczpospolita
Rozgrywkami pierwszej ligi kieruje spółka Ekstraklasa, ale niewiele z niej pożytku. Od półtora roku głównie przejada pieniądze klubów.
Pierwszoligowe kluby długo walczyły o to, żeby samemu rządzić ligą. Doczekały się - 14 czerwca 2005 roku powstała powołana przez nie spółka Ekstraklasa, która przejęła od PZPN prowadzenie rozgrywek.
Od początku było z nią coś nie tak. 12 sierpnia 2005 roku spółka podpisała z PZPN umowę o zarządzaniu Orange Ekstraklasą (oficjalna nazwa rozgrywek pierwszej ligi piłkarskiej). Zgodnie z umową przez trzy lata (od sezonu 2006/2007 do sezonu 2008/2009) PZPN będzie otrzymywał od Ekstraklasy SA 7,2 procent udziału w zyskach oraz corocznie 1 milion złotych. Nikt jednak nie zwrócił wtedy uwagi, że kluby kupują od PZPN coś, czego - na gruncie prawnym -praktycznie nie ma. Zarząd związku nigdy bowiem nie podjął uchwały o powołaniu do życia zawodowej ligi piłkarskiej.
Jakie mogą być tego skutki? Ano takie, że PZPN w każdej chwili może wycofać się z umowy o zarządzaniu Orange Ekstraklasą. Jeśli pojawi się spółka, która zaoferuje PZPN nie jeden, lecz dwa miliony złotych rocznie, to związek dopiero wtedy podejmie decyzję o utworzeniu ligi zawodowej i przekaże rozgrywki temu, kto daje więcej. (...)
Po co więc Ekstraklasa SA istnieje? Prawa medialne do transmisji meczów i magazynu ligowego zostały sprzedane jeszcze przez PZPN do końca sezonu 2007/2008. Prawa sponsorskie firmy Orange też kończą się w tym samym terminie. Jeszcze przez półtora roku spółka nie będzie mogła zawrzeć żadnej znaczącej umowy, a tymi mniej znaczącymi nie jest zainteresowana. Kontrolę nad rozgrywkami sprawuje PZPN, a jedyne, co spółka może zrobić, to wyznaczać terminy meczów. Odpowiada za to zresztą Marcin Stefański, który to samo robił w PZPN. Wysoka jest cena wolności, której tak naprawdę nie ma. Taniej byłoby oddać rozgrywki do związku. Na półtora roku.
źródło wp.pl
cos mi się firma sportfive przypomina...