Najsłabiej przyswajalne sole (węglany, tlenki) mają bodajże dla większości produktów przyswajalność w granicach 30%, więc się nie zgodzę z tym co zostało napisane. Nie wiem co miał na myśli autor, może to, że np. żelazo jest bardzo słabo przyswajalne, bodajże 10% (nie pamiętam), jednak RDA to zakłada, więc mimo tego, że np. dzienne spożycie jest ustalone na ok 10mg, nie musimy (nie wolno!) spożywać 100mg żelaza, tylko wspomniane 10mg. Syntetyczne witaminy są przyswajalne w takim samym stopniu jak naturalne, bo mają taki sam wzór, na korzyść tych drugich przemawia jednak fakt, że najczęśćiej występują w towarzystwie związków wspomagających ich wchłanianie (zp. wit. C rutyną). Można się jedynie doczepić tylko do wit. E, która jest najczęściej sprzedawana jako alfa-tokoferol, rzadko kiedy jako różne izomery (szczególnie gamma-tokoferol) a to ten drugi jest "ważniejszy", dlatego też niedawno było dosyć głośno o ewentualnych zagrożeniach związanych ze zbyt dużym spożyciem syntetycznej wit. E.
Co do owoców, racja, że mają w sobie całą tablicę mendelejewa, ale co jej nie ma w dzisiejszych czasach. Może owoce są przecenianie ze względu na zawartośc witamin, są też jednak o wiele wartościowsze warzywa. Skoro autor neguje syntetyki i owoce, może też pamiętał o warzywach, bo skąd wtedy dostarczać witaminy i minerały? No chyba, że chciał zareklamować drogie naturalne witaminy i chelaty
W sumie zdanie moje jest takie, że najlepiej dostarczać witaminy i minerały z pożywienia, głównie z warzyw a dodatkowo dla świętego spokoju dodać najtańszą multiwitaminę.