...
Raków to całe moje życie!
W drużynie seniorów Rakowa zadebiutował jako 16-latek w spotkaniu rezerw czerwono-niebieskich w Piekarach Śląskich z tamtejszą Olimpią. Był rok 1999. Pierwsza drużyna Rakowa grała wtedy w drugiej lidze, rezerwy występowały na czwartoligowych boiskach. — Przegraliśmy ten mecz, jednak nawet nie pamiętam dokładnego wyniku — wspomina dzisiaj. Debiut w pierwszej drużynie nastąpił rok później w najtrudniejszych dla klubu z Limanowskiego momentach w historii. Raków grał wtedy w trzeciej lidze. Wszyscy piłkarze zwijali manatki i uciekali w poszukiwaniu „normalności". Wtedy zaczęła się budowa „Nowego Rakowa" oparta na juniorach częstochowskiego klubu. Początki nie były miłe. Bardzo dobrze pamięta te czasy bramkarz Cezary Siwy, któremu co mecz zdarzało się po cztery, pięć razy wyciągać piłkę z siatki.
>>> Wywiad z Cezarym Siwym
— W pierwszej drużynie debiutowałem 20 września 2000 roku. Przegraliśmy wtedy na własnym boisku z Concordią Knurów 1:4. Nie były to wesołe czasy dla klubu — mówi dzisiaj. Posłani na głęboką wodę juniorzy Rakowa, w tym Siwy, z meczu na mecz czuli się jednak coraz pewniej, co sezon później zaowocowało zakończeniem kilkuletniej serii spadków z ligi do ligi i utrzymaniem się w gronie czwartoligowców. Było to w sezonie 2001/02. Obecnie Siwy jest nominalnie bramkarzem numer dwa w kadrze Rakowa. Po kontuzji Grzegorza Cyrulińskiego stał się jednak numerem jeden i, szczególnie w rundzie wiosennej, w pełni wykorzystuje daną mu szansę. Niektórzy zaczynają nawet twierdzić, że teraz przed „Cyrulem" nie lada problem, jak tu wygryźć Siwego z pierwszej jedenastki czerwono-niebieskich...
Ostatnimi czasy jesteś jednym z pewniejszych punktów drużyny. Nie zawsze tak było. Skąd ta zwyżka formy?
Czy ja wiem, czy jestem jednym z pewniejszych punktów drużyny... Wydaje mi się, że w ostatnim czasie coraz bardziej poprawnie gra cały blok defensywny. Zawodnicy, którzy go tworzą rozumieją się coraz lepiej i co za tym idzie mnie gra się łatwiej. Przez to tracimy zdecydowanie mniej bramek niż w rundzie jesiennej. Wydaje mi się, że wszyscy obrońcy są w formie, co ma odbicie na mojej postawie w bramce. Wiem również, że przede mną jeszcze wiele, wiele pracy. Chciałem jeszcze zauważyć, ze w rundzie jesiennej wszedłem do bramki dość przypadkowo, po kontuzji Grześka Cyrulińskiego. Po prawie rocznej przerwie w występach w meczach ligowych ponownie stanąłem między słupkami. To na pewno miało ogromny wpływ na moje poczynania.
Jesteś jednym z tych zawodników, którzy po przyjściu trenera Olbińskiego zaczęli grać lepiej. Jaki wpływ na Twoją grę miało przejęcie zespołu przez Olbińskiego?
Trudno mi stwierdzić jednoznacznie, czy gram lepiej czy gorzej, ale mogę powiedzieć, że pod wodzą trenera Olbińskiego nie ma takich nerwowych ruchów na poszczególnych pozycjach, w tym też na pozycji bramkarza. Jestem zdania, że bramkarz musi wiedzieć, że to właśnie on będzie bronił i że to na niego się stawia. Ciągła rotacja, zwłaszcza na tej pozycji nie prowadzi do optymalnej formy bramkarza, który czuje się wtedy niepewnie i nerwowo.
W przeszłości zdarzały Ci się niewymuszone i proste błędy. Teraz ich nie popełniasz. Jak Ci się udało je wyeliminować?
Każdy bramkarz popełnia błędy i mnie też zdarzyło się popełnić ich wiele i pewnie nie jeden jeszcze zrobię. Natomiast jestem człowiekiem, który stara się z każdej wpadki wyciągać wnioski, żeby w przyszłości nie powtarzać popełnionych wcześniej. Na część wpadek, o których tutaj mówimy, ogromny wpływ ma również doświadczenie i ogranie boiskowe. Myślę, że im więcej czasu będę spędzał na boisku, tym tych błędów będzie mniej. Ale tak jak mówię, są one wkalkulowane w bramkarskie rzemiosło.
Czy czujesz się na tyle mocny, żeby wygryźć Cyrulińskiego na stałe ze składu?
Na pewno czuję się na siłach, aby powalczyć z Grześkiem o miejsce w składzie, i na pewno będę robił wszystko, żeby trener miał ból głowy przy wystawianiu składu jeżeli chodzi o pozycję bramkarza. Będę się starał udowodnić na treningach, że zasługuję na miejsce w podstawowej jedenastce. Natomiast wiem, że pewnych spraw po prostu nie da się wytrenować. Mam tu na przykład na myśli doświadczenie i wspomniane wcześniej ogranie. W tych elementach Grzesiek przewyższa mnie co najmniej kilkakrotnie.
O miejsce w składzie konkurujesz nie tylko z powracającym do zdrowia Cyrulińskim, ale i z młodym i zdolnym Michałem Brusiem. Rywalizacja na treningach musi więc być między wami bardzo zażarta?
Rywalizacja o miejsce w składzie jest na pewno duża, ale odbywa się ona na zdrowych, sportowych zasadach i każdy z nas mocno pracuje, aby to trener na niego postawił wystawiając pierwszą jedenastkę.
Opowiedz coś o swoich początkach z piłką. Zawsze chciałeś być bramkarzem?
Swoją przygodę z piłką rozpoczynałem mając niecałe 8 lat. O tym, że chcę trenować zadecydowałem sam i nikt mnie nie musiał do tego namawiać. Natomiast o tym, że spróbuję swoich sił właśnie na bramce, przekonałem się dopiero po jakiś kilku miesiącach i tak już zostało do dzisiaj.
Kto byt Twoim pierwszym trenerem?
Tak jak mówiłem po raz pierwszy przyszedłem na Raków mając 8 lat, a moim pierwszym trenerem był pan Łaskawski. Później trenowałem pod okiem chyba wszystkich trenerów na Rakowie, takich jak Adam Zalewski, Mirosław Sieja, Bogdan Matusz, Mirosław Maciński, Gothard Kokott, Zbigniew Dobosz i wielu, wielu innych.
Który z nich miał największy wpływ na Twoją karierę?
Wszystkim trenerom, którzy mnie trenowali coś zawdzięczam. Wiadomo natomiast, że jednemu mniej, drugiemu więcej. Na pewno każdy z nich miał jakiś wpływ na rozwój mojej bramkarskiej osobowości.
W Graczach w meczu ze Skalnikiem podszedłeś do wykonawcy rzutu karnego i powiedziałeś mu, żeby strzelał w prawy róg. Zawsze tak postępujesz przed jedenastką?
Nie mam żadnej recepty na bronienie karnych i ten, nazwijmy to sposób, też nie jest jakąś receptą. Korzystałem z niego na przykład w meczu z Chrobrym Głogów i wtedy się nie powiodło. Natomiast każdy człowiek wie z własnego życia, że jak się troszkę podenerwuje, to nie zawsze mu wychodzi to co chce. Wszystkie te zabiegi mają właśnie na celu wygranie psychologicznej wojny z egzekutorem.
Tworzycie zgrany zespół, jednak na pewno jest tak, że zarówno na boisku jak i poza nim rozumiesz się z kimś najlepiej. Jest ktoś taki?
Wydaje mi się, że z każdym rozumiem się podobnie, czy to na treningu czy też podczas meczu. Natomiast poza klubem najbliższe kontakty utrzymuję z Żebrowskim, Jankowskim i Lesikiem.
Po przyjściu Olbińskiego pewne miejsce na środku obrony ma Adrian Pluta. Czujesz się pewnie, widząc go przed sobą?
Wydaje mi się, że „Azor" to przyzwoity obrońca i gra poprawnie. Z meczu na mecz powinien prezentować się jeszcze lepiej. Poza tym gra u boku doświadczonego Kołaczyka, co bardzo mu pomaga. Ma jeszcze jeden wielki atut, mianowicie jest młody i co za tym idzie gra jako jeden z młodzieżowców. Na dzień dzisiejszy wkomponował się w blok defensywny i gra dość pewnie.
Czy to prawda, że jako młody chłopak jeździłeś za drużyną w roli kibica.
Tak, to prawda. Jako młody chłopak jeździłem na mecze Rakowa jako kibic i pewnie gdybym nie grał w piłkę albo nie grał w Rakowie, to dalej bym to robił. Zawsze mnie to interesowało i jest tak do dzisiaj. Jeszcze teraz zdarza mi się pogadać z chłopakami o tym jak było na wyjeździe. Meczów wyjazdowych w roli kibica zaliczyłem kilkanaście i nie były to jakieś odległe wycieczki, ponieważ nie zawsze na te moje eskapady akceptująco reagowała mama i trzeba było kombinować, na przykład z jakimiś urodzinami czy to z wyjściem do kolegi. Za czasów I ligi zwiedziłem jednak chyba cały Górny Śląsk. Teraz z perspektywy czasu wspominam to bardzo miło, chodź nie zawsze było wesoło...
Na koniec naszej rozmowy nie może w takim razie zabraknąć najłatwiejszego pytania. Czym dla Ciebie jest Raków?
Raków to całe moje życie! To nie tylko klub, w którym się wychowałem i gram do dzisiaj. To także moja dzielnica. Tu się urodziłem i wciąż mieszkam. Na Rakowie mam kolegów, koleżanki, znajomych, dziewczynę. Na Rakowie skończyłem dwie szkoły, na Rakowie zrobiłem wszystkie swoje pierwsze rzeczy, tylko nie pytaj jakie (śmiech).