SFD.pl - Sportowe Forum Dyskusyjne

żużlowa Ekstraliga - podsumowanie sezonu

temat działu:

Po siłowni, o siłowni

słowa kluczowe: , , ,

Ilość wyświetleń tematu: 3436

Nowy temat Wyślij odpowiedź
...
Napisał(a)
Zgłoś naruszenie
Początkujący
Szacuny 0 Napisanych postów 673 Na forum 18 lat Przeczytanych tematów 1876
Sezon żużlowy (ten w wykonaniu) ligowym już się dawno skończył...
Najlepsi żużlowcy wyjechali już do Australi, Karaiby czy choćby na Mazury na zasłużony wypoczynek.

W tym temacie zamieszczę artykuły z e-dziennika speedway.info.pl...
Każdy artykuł będzie poświęcony innej drużynie. Zaczynamy od końca...



ZKŻ ZIELONA GÓRA
8 miejsce - spadek do I ligi

To nie był udany sezon w wykonaniu zielonogórskich zawodników. Po buńczucznych zapowiedziach o walce o medalową pozycje, żółto - biało - zielonym przyszło walczyć o utrzymanie w Ekstralidze. W bezpośrednim dwumeczu z Lotosem Gdańsk, jeźdźcy znad morza udowodnili kto powinien pozostać w najwyższej klasie rozgrywkowej, bezapelacyjnie degradując ZKŻ Kronopol do I ligi. W Winnym Grodzie chyba przede wszystkim zabrakło prawdziwej drużyny, która potrafiłaby się wspierać i jednoczyć, zamiast tego były konflikty na linii trener - zawodnicy, brak jakiejkolwiek współpracy i ciągłe narzekanie.

Grudzień: W mikołajkowy wieczór, na deskach zielonogórskiego amfiteatru odbyła się długo zapowiadana prezentacja zielonogórskiej drużyny na sezon 2005. Włodarze ZKŻ - u odsłonili przed kibicami wszystkie skrywane karty. Drużynę z Winnego Grodu wzmocnili gorzowianin Mariusz Staszewski oraz rawiczanin Marcin Nowaczyk, zaś ze starego trzonu pozostali: Huszcza, Świst, Okoniewski, Suchecki i Marcinkowski. Na prezentacji pojawił się także Duńczyk Nicki Pedersen, który postanowił podpisać kontrakt na kolejny sezon startów w grodzie Bachusa, tym samym dołączając do Anglika Lee Richardsona.

Styczeń: Zielonogórska grupa Sky Piastowskie zaczęła kręcić film dokumentalny o zawodnikach i klubie z Winnego Grodu. Filmowcy zapowiedzieli, iż będą towarzyszyć zielonogórskim zawodnikom nie tylko na stadionie, ale i w podróży, czy w życiu prywatnym.
Zielonogórzanie wyjechali na obóz kondycyjny do czeskiego Harrahova, gdzie ostrą pracowali nad wydolnością organizmu i sprawnością ruchową.
Jasna stała się także przynależność klubowa jednego z wychowanków ZKŻ - u, Grzegorza Kłopota, który decydował się parafować kontrakt z Lotosem Gdańsk.

Luty: Podczas gdy zawodnicy zielonogórskiego klubu ostro trenowali na sali i w terenie przed zbliżającym się sezonem, w telewizyjnej debacie uczestniczyli, m. in., prezes ZKŻ - u Kronopol Robert Dowhan i meneger Jarosław Szymkowiak. Obaj panowie podkreślali, iż przygotowania idą pełną parą, wszystko dopięte jest niema na ostatni guzik i wszyscy ze zniecierpliwieniem oczekują sezonu 2005, w którym drużyna z grodu Bachusa powalczy o medalową pozycję...

Marzec: Na stadionie przy ul. Wrocławskiej po raz pierwszy w sezonie 2005 zawarczały motory, a zapach palonego metanolu przyciągnął na te próbne jazdy sporą grupę kibiców.
Niestety pech, który ciągnął się za zielonogórską ekipą w poprzednim sezonie, nie ominął jej także i teraz, gdyż podczas Kryterium Asów na torze w Bydgoszczy, groźnej kontuzji doznał Rafał Okoniewski. Był to sportowy i osobisty dramat popularnego "Okonia", który drugi raz z rzędu tuż przed rozpoczęciem sezonu łamie nogę, która eliminuje zawodnika ze startów na co najmniej kilka miesięcy.

Kwiecień: 10.04.2005 - przy pękających w szwach trybunach na torze przy ul. Wrocławskiej oficjalnie został zainaugurowany sezon 2005. Do Winnego Grodu zawitał beniaminek znad morza, zespół Lotosu Gdańsk, który uległ zielonogórzanom w stosunku 39:51. Radość była ogromna, ale niedosyt jaki pozostał po spotkaniu chyba jeszcze większy... Niestety jak się później okazało, zwycięstwo nad gdańszczanami było wszystkim na co stać było zielonogórzan. Tymczasem do kontuzjowanego Rafała Okoniewskiego dołączył Marcin Nowaczyk, którego złamany nadgarstek wyeliminował z jazdy na co najmniej sześć tygodni. Kolejne sromotne porażki: na wyjeździe z Unią w Tarnowie i Włókniarzem w Częstochowie oraz u siebie z Apatorem Adrianą Toruń, zdawały się potwierdzać tezę, iż ZKŻ Kronopol nie powalczy o medal, a raczej o utrzymanie w ekstraligowej elicie.

Maj: Piękny majowy miesiąc jeźdźcy z Winnego Grodu rozpoczęli kolejną sromotną porażką, tym razem na torze im. Alfreda Smoczyka w Lesznie. Zielonogórzanie ulegli 29:61, a jedynymi, którzy byli w stanie nawiązać walkę z "Bykami" byli Duńczyk Nicki Pedersen i Piotr Świst. Pomimo dotkliwych porażek, włodarzom ZKŻ - u Kronopol udało się pozyskać kolejnego sponsora, austriacki koncern Power Horse. W obliczu kontuzji jakie dotknęły zielonogórzan, włodarze klubu sięgnęli po Niemca z polskim paszportem, Roberta Kesslera. Do pięciu porażek z rzędu, zielonogórzanie dołożyli kolejne trzy: na własnym torze z osłabionym Atlasem Wrocław, i na torach rywali: w Bydgoszczy i w rewanżowym spotkaniu we Wrocławiu. Tym samym żółto - biało - zieloni umocnili ostatnią pozycję w ekstraligowej tabeli, potwierdzając, iż są najsłabszą ekipą Ekstraligi w sezonie 2005.

Czerwiec: W szeregi ZKŻ - u Kronopol po trzymiesięcznej przerwie powrócił Rafał Okoniewski, mimo to ekipa pod wodzą Jarosława Szymkowiaka doznała kolejnej porażki na własnym torze, z Budlexem Polonią Bydgoszcz. Zła passa trwała nadal, a pogłębił ją złamany obojczyk Andrzeja Huszczy, podczas ćwierćfinału IMP. 19 czerwca zielonogórzanie po raz drugi wygrali w sezonie 2005, pokonując na torze przy ul. Wrocławskiej leszczyńską Unię 48:42. Zwycięstwo żółto - biało - zielonych było efektem wyrównanej jazdy całej drużyny, której tak brakowało w poprzednich meczach. Jednak zaledwie tydzień później zawodnicy ZKŻ - u Kronopol musieli przełknąć kolejną gorycz porażki, tym razem w grodzie Kopernika.

Lipiec: Początek lipca także nie należał do udanych w wykonaniu żółto - biało - zielonych, którzy po niezwykle emocjonującym i ciekawym spotkaniu ulegli na własnym torze, tarnowskiej Unii 42:48. W przedostatniej kolejce rundy zasadniczej zielonogórzanie spotkali się z drugą najsłabszą drużyną w Ekstralidze, Lotosem Gdańsk. Po świetnym początku spotkania, później gdańszczanie stopniowo zaczęli powiększać przewagę nad ZKŻ - em Kronopol, ostatecznie wysoko wygrywając 56:34. Tym samym gdańszczanom udało się zainkasować także punkt bonusowy z dwumeczu, gdyż w pierwszym spotkaniu na torze przy ul. Wrocławskiej, Lotos przegrał dwunastoma oczkami. Na zakończenie, żółto - biało - zieloni przegrali na własnym torze 34:56 z ekipą Włókniarza Częstochowa i z czteropunktowym dorobkiem zajęli ostatnie miejsce po rundzie zasadniczej. Zielonogórzanom pozostała walka o prawo startów w barażach z siódmą drużyną Ekstraligi, Lotosem Gdańsk.

Sierpień: Fatalna jazda zielonogórzan w rundzie zasadniczej, przełożyła się m.in. na zmianę w obsadzie trenera. Menegera Szymkowiaka, nie mogącego dojść do porozumienia z kilkoma zawodnikami, zastąpił leszczynianin Roman Jankowski. Jeźdźcy ZKŻ - u Kronopol w trakcie prawie miesięcznej przerwy, solidnie trenowali, m.in. biorąc udział w sparingach aby odpowiednio przygotować się do arcyważnych spotkań z gdańskim Lotosem. 21 sierpnia obie ekipy zmierzyły się w pierwszej odsłonie walki o prawo startu w barażach na stadionie przy ul. Wrocławskiej. Spotkanie dość niespodziewanie zakończyło się remisem, co w doskonałej sytuacji przed rewanżem stawiało zawodników Lotosu. Mało kto bowiem wierzył, że zielonogórzanom uda się wygrać na niezwykle trudnym torze w Gdańsku.

Wrzesień: Jak można było przewidzieć, zielonogórzanie doznali dotkliwej porażki w rewanżowym spotkaniu z Lotosem w Gdańsku, tym samym opuszczając szeregi Ekstraligi! ZKŻ Kronopol w sezonie 2005 był zdecydowanie najsłabszą drużyną, co potwierdzały zaledwie dwie wygrane na przestrzeni całego sezonu i sromotne porażki szczególnie w meczach wyjazdowych. Na osłodę po tym jakże kiepskim sezonie, młodzi zielonogórzanie przywieźli z Rzeszowa brązowy medal MDMP. Tym samym zdegradowana do I ligi zielonogórska ekipa oficjalnie zakończyła sezon 2005.

Ocena dokonań zespołu w sezonie 2005: W obliczu tak słabej postawy całej drużyny ciężko ocenić jakiekolwiek dokonania w wykonaniu zielonogórzan, gdyż po prostu ich nie było. Dwie wymęczone wygrane na własnym torze to zdecydowanie za mało jak na ekipę, która miała walczyć o jeden z medali DMP. Walczyła...ale tylko o utrzymanie, które i tak przegrała. Tak naprawdę w ZKŻ - cie Kronopol, brakowało...prawdziwej drużyny, która jednoczyłaby się w trudnych chwilach i wspierała w trakcie spotkań.

Sukcesy: Nie wiodło się zielonogórzanom w spotkaniach ligowych, nie wiodło się i w występach indywidualnych, o czym świadczy fakt, iż żaden z żółto - biało - zielonych indywidualnie nie stanął na podium. Udał się za to wyczyn młodym zielonogórskim juniorom, którzy z Rzeszowa przywieźli brązowy medal MDMP.
MDMP (brąz) - Zbigniew Suchecki, Grzegorz Zengota, Marcin Nowaczyk

Porażki: Tak naprawdę cały sezon w wykonaniu zielonogórskiej drużyny można nazwać porażką. ZKŻ Kronopol był najsłabszą ekipą w Ekstralidze, co notorycznie potwierdzał zarówno w spotkaniach na własnym torze, jak i na wyjeździe.

Gwiazda drużyny: Jedyną gwiazdą w ekipie ZKŻ - u Kronopol, która błyszczała w większości spotkań, w przeciwieństwie do swoich kolegów z drużyny był Nicki Pedersen. Sezon 2005 Duńczyk może zaliczyć do niezwykle udanych: doskonałe zaplecze sprzętowe, doskonały team i przede wszystkim profesjonalne podejście - to wszystko przełożyło się na wspaniałe wyniki osiągane przez Duńczyka w sezonie 2005.

Trochę statystyk:
Miejsce w tabeli po rundzie zasadniczej: 8
Miejsce w tabeli po rundzie play-off: 8
Liczba wygranych spotkań: 2
Liczba przegranych spotkań: 13
Liczba remisów: 1
Najwyższa średnia biegowa: 2,446 - Nicki Pedersen
Najwyższa wygrana: 51:39 z Lotosem Gdańsk (dom)
Najwyższa przegrana: 29:61 z Unią Tarnów i Unią Leszno (wyjazd)

www.pl.wikipedia.org - podziel się wiedzą

Ekspert SFD
Pochwały Postów 686 Wiek 32 Na forum 11 Płeć Mężczyzna Przeczytanych tematów 13120

PRZYSPIESZ SPALANIE TŁUSZCZU!

Nowa ulepszona formuła, zawierająca szereg specjalnie dobranych ekstraktów roślinnych, magnez oraz chrom oraz opatentowany związek CAPSIMAX®.

Sprawdź
...
Napisał(a)
Zgłoś naruszenie
Początkujący
Szacuny 0 Napisanych postów 673 Na forum 18 lat Przeczytanych tematów 1876


LOTOS GDAŃSK

Przedsezonowym minimum w Gdańsku była pierwsza szóstka. Wydawało się to całkiem możliwe jednak nikt nie spodziewał się aż tak wyrównanych zespołów. Gdańszczanie de facto utrzymali się w najwyższej klasie rozgrywkowej, ale musieli jeździć w barażach z Intarem Ostrów. W środku sezonu zarząd postanowił zmienić trenera, jednak protest zawodników przyniósł oczekiwane przez nich skutki.

Kwiecień: Z powodu śmierci Jana Pawła II inauguracja sezonu została przełożona. I tak pierwszym meczem Lotosu był wyjazdowy pojedynek do Zielonej Góry. Beniaminek nie pokazał się tam z najlepszej strony przegrywając z gospodarzami dwunastoma punktami. Wygrana u siebie z Polonią Bydgoszcz trochę uspokoiła kibiców znad morza. Dwupunktowa porażka we Wrocławiu niczym tragicznym nie była, a humor Gdańszczanom poprawiła wysoka wygrana z częstochowskim Włókniarzem na własnym torze.

Maj: W tym miesiącu zawodnicy z Trójmiasta przegrali wszystko co mogli. Zły nastrój przeniósł się również na trybuny, gdzie i tak nieliczne grupy wiernych fanów przestały przychodzić na zawody. Przynajmniej mecz z Unią Leszno na własnym torze był do wygrania.

Czerwiec: Kolejne porażki. Wyjazd do Leszna zakończony ośmiopunktową stratą, remis z Apatorem Toruń u siebie, a w końcu fatalny występ w Częstochowie, gdzie miejscowy Włókniarz bez kłopotów zdobył trzy duże punkty.

Lipiec: Dobry nastrój do Gdańska powrócił. Wysokie zwycięstwo nad Wrocławianami, a następnie triumf w meczu z Zieloną Górą znów ściągnęły na trybuny kibiców. Ich dobry humor ostudziła kompromitująca porażka w Bydgoszczy. Biorąc pod uwagę kolejne mecze na stadionie Polonii to i tak mogło być gorzej...

Sierpień: Spora przerwa w startach dobrze zrobiła żużlowcom Lotosu. Pod koniec sierpnia remis z Zieloną Górą na wyjeździe znów był powodem do radości. Gdańszczanie byli już pewni, że nie spadną bezpośrednio z Ekstraligi, a czekają ich jedynie baraże, które okazały się formalnością.

Wrzesień: W tym miesiącu gdańszczanie odjechali tylko jeden mecz. Jeden, ale jak ważny. Wysoka wygrana (59:31) w rewanżowym pojedynku dawała im ogromne szanse na pozostanie w najwyższej klasie rozgrywek żużlowych w Polsce.

Październik: Wyjazd do Ostrowa przesądził o pozostaniu Gdańska w Ekstralidze. W pierwszym meczu barażowym (na wyjeździe) drużyna Lotosu wygrała z Intarem dwoma punktami, a w rewanżu gospodarze rozgromili przyjezdnych.

Ocena dokonań zespołu w sezonie 2005: Skład ten stać było przynajmniej na pierwszą szóstkę. Na całej linii zawiódł Tomasz Bajerski, który razem z Robertem Kościechą oraz Tomkiem Chrzanowskim miał być pewnym punktem swojej drużyny. Sportowa rzeczywistość okazała się inna, a gdańszczanie powinni się teraz cieszyć z utrzymania w Ekstralidze.

Sukcesy: Największym sukcesem drużyny Lotosu Gdańsk było zwycięstwo na własnym torze z drużyną Włókniarza Częstochowa. Faworyzowane w tym pojedynku "Lwy" zwyczajnie nie radziły sobie z przeciwnikami. A przecież mieli obóz kondycyjny nad morzem...

Porażki: Za największą porażkę mógłbym uznać mecze wyjazdowe do Tarnowa, Bydgoszczy lub Częstochowy. Jestem jednak zdania, że nie powinno się porównywać drużyny z dołu tabeli z medalistami Drużynowych Mistrzostw Polski. Za największą porażkę uznam mecz wyjazdowy do Zielonej Góry gdzie Lotos przegrał 51:39.

Gwiazda drużyny: Bjarne bez wątpienia zasługuje na to miano. Nie zawiódł gdańszczan, a nawet przy największej porażce drużyny walczył do ostatnich metrów. Właśnie dlatego włodarze Lotosu postanowili podpisać z nim kontrakt na sezon 2006.

Trochę statystyk:
Miejsce w tabeli po rundzie zasadniczej: 7
Miejsce w tabeli po rundzie play-off: 7
Liczba wygranych spotkań: 7
Liczba przegranych spotkań: 9
Liczba remisów: 2
Najwyższa średnia biegowa: 2.387 - Bjarne Pedersen
Najwyższa wygrana: 59:31 z Zieloną Górą (dom)
Najwyższa przegrana: 26:64 z Unią Tarnów (wyjazd)

www.pl.wikipedia.org - podziel się wiedzą

...
Napisał(a)
Zgłoś naruszenie
Początkujący
Szacuny 0 Napisanych postów 673 Na forum 18 lat Przeczytanych tematów 1876


Drużyna wrocławska od czasów trenera Ryszarda Nieścieruka - człowieka, który doprowadził do zdobycia jedynych drużynowych tytułów mistrzowskich kilkakrotnie była blisko powtórzenia tego osiągnięcia. Tęsknota za tym okresem wśród kibiców w stolicy Dolnego Śląska jest ogromna i zdają sobie z tego sprawę działacze. Próbując nawiązać do tych sukcesów w życie wdrażano różne koncepcje budowy zespołu ze stworzeniem swego czasu żużlowego "dream teamu" włącznie. Wszystkie te działania do tej pory spełzły jednak na niczym. Trudno, bowiem uznawać za sukces nawet drugie miejsce skoro wyznaczonym celem jest zwycięstwo. Wielki niedosyt, jaki pozostał po ubiegłorocznej batalii o Drużynowe Mistrzostwo Polski jest bardzo czytelny. Sukces w meczu tarnowskim był na wyciągnięcie ręki i trudno było uznać drugie miejsce za sukces.

Ten rok drużyna wrocławskiego Atlasu zakończyła na szóstej pozycji i to na pewno nie jest miejsce satysfakcjonujące kogokolwiek w stolicy Dolnego Śląska. Jak do tego doszło?

Zima - śmiała koncepcja
W okresie przygotowawczym do nadchodzącego sezonu 2005 włodarze wrocławskiego żużla przedstawili swoją nową i jakże śmiałą koncepcję budowy zespołu. Od razu plany te podzieliły obserwatorów wrocławskiego żużla. Jednym z głównych założeń przebudowy drużyny było, bowiem postawienie na żużlową młodzież. Pomysł tyleż odważny, co niebezpieczny rodzący wiele znaków zapytania. Młodość ma swoje zalety, ale i wady. Podkreślano ten fakt wskazując na pozytywy z niego płynące. Nikt jednak do tej pory nie zdecydował się na tak znaczne odmłodzenie zespołu i trudno było przewidzieć jak ona sie odnajdzie w ekstraligowej rzeczywistości. Miejsce w drużynie stracili najbardziej doświadczeni zawodnicy z dotychczasowego składu: Sławomir Drabik oraz "podpadnięty" za opuszczenie meczu rozstrzygającego o Drużynowym Mistrzostwie Polski w Tarnowie Amerykanin Greg Hancock. Ta właśnie absencja w decydującym stopniu wpłynęła na decyzję o rozstaniu się z sympatycznym zawodnikiem - wieloletnim reprezentantem klubu. Do ekstraligowego boju przystępowała, zatem drużyna, w której najstarszy zawodnik miał mieć raptem 25 lat! Na pierwszej konferencji prasowej, na której zaprezentowano ową koncepcję i skład personalny drużyny Atlasu dziennikarze poddali w wątpliwość realność założonych celów. Nie słyszałem wówczas, aby mówiono tylko o utrzymaniu się w Ekstralidze. Plany sięgały strefy medalowej. Żurnaliści poddawali w wątpliwość wartość sportową tak skonstruowanego składu personalnego zespołu i jego możliwości realizacji zarysowanych planów. Najbardziej włodarzom klubowym oberwało się za nowego obcokrajowca - Duńczyka Hansa Andersena. Powód takiej surowej oceny był prozaiczny: zawodnik w dotychczasowych swoich występach na polskich stadionach nie zasłużył sobie na tak ogromny kredyt zaufania, jakim został obdarzony przez szefów WTS-u. Ci jednak uparcie zakładali znaczną progresję wyników Duńczyka oraz wierzyli w jego zapewnienia o godnym zastąpieniu Amerykanina.

Wiosna - pierwsze rozczarowania
Pierwszy mecz sezonu w Tarnowie z tamtejszą Unią okrzyknięty wielkim rewanżem za ubiegłoroczną porażkę decydującą o tytule mistrzowskim okazał się przysłowiowym zimnym prysznicem na rozpalone wrocławskie głowy. Niestety potwierdziły się dziennikarskie obawy. Porażka jak porażka - zdało się słyszeć od działaczy twierdzących (zresztą słusznie), że do końca rozgrywek jeszcze daleko a czas pracuje na korzyść wrocławian. Było jednak wyraźnie widać luki w drużynie. Dawno też ekipa wrocławska nie dostała takich batów. Największym chyba rozczarowaniem była postawa Mistrza Świata Juniorów Roberta Miśkowiaka. Zawodnik miał być jednym z liderów drużyny - w praktyce utracił miejsce w składzie Atlasu! Od razu też pojawiło się pytanie: czy wszystko da się nadrobić w trakcie trwania sezonu?

Lato - dojrzewanie drużyny
Bardzo sprytnie działacze wrocławscy uchwycili się tezy o dojrzewaniu młodych zawodników w trakcie sezonu. Proces ten miał się zakończyć przed najważniejszą częścią sezonu, dlatego nie widziano specjalnie nic złego w słabych występach drużyny. Drużyna jeździła bezbarwnie. Zwycięstwa przychodziły z trudem a niektóre porażki były bardzo dotkliwe. Jedyne zwycięstwo na wyjeździe Atlas zanotował w Zielonej Górze i to już wystarczy za komentarz do ich postawy na torach rywali. Cała siła wrocławian opierała się na występach przed własną publicznością. Wielkim rozczarowaniem była postawa obcokrajowca. Andersen nie potwierdzał na torze swoich zapewnień o godnym zastąpieniu Grega Hancocka. Całe szczęście, że ten również nie błyszczał w lidze, bo działacze mieliby niezłego kaca po tej wymianie. Dość powiedzieć, że aby ratować pozycję obcokrajowca zatrudniono równie młodego brazylijskiego Szweda Antonio Lindbaecka. Zainteresowanie zawodnikiem było znacznie większe od jego umiejętności. Jedyną zaletą Szweda okazał się jego...wiek doskonale pasujący do reszty drużyny. O zaprezentowanych w barwach Atlasu umiejętnościach i podejściu do startów w nowej drużynie nie warto nawet wspominać.

Jesień - to nie tak miało być
Idea budowy zespołu na sezon 2005 poniosła fiasko. Rundę zasadniczą drużyna Atlasu zakończyła na szóstej pozycji. Biorąc pod uwagę nowe zasady rozgrywania batalii o mistrzowską koronę pozycja ta w żaden sposób nie przekreślała jeszcze szans na końcowy sukces a wręcz przeciwnie. Droga była nadal otwarta i wystarczyło "tylko" wygrywać spotkania w fazie play-off. To już się wrocławianom nie udało jak wcześniej zakładano i w końcowej klasyfikacji drużyna pozostała na szóstym miejscu. Bardzo ryzykowna teza o dojrzewaniu drużyny na torze się nie potwierdziła. Ten argument podnoszony był zresztą do samego końca tzn. do porażki w dwumeczu z tarnowską Unią eliminującą zespół z dalszej walki. Pojedynek o piąte miejsce praktycznie nie miał już żadnej stawki. Argument "wytrych", jakim było rzeczone dojrzewanie praktycznie ucinał wszelkie dyskusje i krytykę w trakcie sezonu, bo przecież ono ciągle trwało. Kibice z ogromną dozą cierpliwości przyjmowali takie właśnie tłumaczenie porażek czekając na fazę play-off, w której to zespół miał pokazać swoją prawdziwą wartość. Jak się skończyło wszyscy doskonale wiemy. Zawodnicy, co prawda podnieśli swoje umiejętności, co jest najzupełniej zrozumiałe, ale i tak na tle rywali były one stanowczo za małe, aby myśleć o włączeniu się do walki o medale. Czy zatem ciągle eksploatowana teza o dojrzewaniu była uczciwa? Pytany o to trener Cieślak stwierdził tylko, że trudno mu było mówić coś innego w trakcie sezonu, bo co to za trener niewierzący w swój zespół. Najmłodszy wiekowo zespół w naszej Ekstralidze poniósł, zatem spektakularną porażkę, ale czy była to klęska? Zabrakło trochę szczęścia zarówno na torze jak i poza nim. Co by było gdyby Robert Miśkowiak prezentował formę z poprzedniego sezonu, gdyby pechowo nie przegrano meczu w Toruniu czy też nie trafiono od razu w pierwszej rundzie fazy play-off na obrońcę mistrzowskiego tytułu Unię Tranów? To wszystko pozostaje teraz tylko gdybaniem. Zespół marzący o największych laurach musi jednak wygrywać ze wszystkimi a wrocławianie tego nie potrafili dokonać. Atlas miał w składzie za dużo luk, aby o tym realnie myśleć. Mówiono o tym podczas spotkania prezesa Andrzeja Rusko z kibicami po Memoriale Ryszarda Nieścieruka. Na spotkaniu tym widać było, jaki jeszcze spory kredyt zaufania ma u kibiców prezes Rusko. Dyskusja była rzeczowa bez niepotrzebnych emocji czy też demagogii. Jedno jest pewne: aby nie powtórzyła się sytuacja trzeba dokonać w zespole zmian. Czas, bowiem płynie nieubłaganie a cierpliwość kibiców też ma swoje granice. Spadająca w trakcie trwania sezonu frekwencja na wrocławskim Stadionie Olimpijskim jest tego dowodem. Na pierwszy plan dyskusji poszła oczywiście pozycja zawodnika zagranicznego. Zawód występami Andersena był spory. Być może nastąpi również wzmocnienie krajowym doświadczonym jeźdźcem. Takie wnioski płyną zarówno ze spotkania z kibicami jak również z chłodnej oceny tego, co widzieliśmy w wykonaniu wrocławskiej drużyny na torze. Sport jednak ma swoje prawa i czasami nie da się do końca wszystkiego przewidzieć. Warto o tym pamiętać teraz, gdy jest czas na ocenę tego, co się wydarzyło a zwłaszcza podczas wyciągania z tej lekcji wniosków na przyszłość.

Statystyki poszczególnych zawodników i ich osiągnięcia indywidualne podobnie jak miejsce w tabeli całej drużyny nie są na miarę oczekiwań. Hans Andersen zajął wśród zawodników zagranicznych siódme miejsce wyprzedzając tylko ... Grega Hancocka. Z polskich zawodników najlepszym wg średniej biegowej był Jarosław Hampel, ale i tak nie zmieścił się do pierwszej dziesiątki zajmując pozycję jedenastą ze średnią 1.9. Jak na lidera zespołu to stanowczo za małe osiągnięcie, choć pewnym usprawiedliwieniem mogą być nękające go w minionym sezonie kontuzje. Te skutecznie wybiły Hampelowi z głowy marzenia o wysokim miejscu w cyklu Grand Prix. Jedynym chyba zauważalnym pozytywem w minionym sezonie w drużynie wrocławskiej była postawa Piotra Świderskiego. Był to jego debiutancki sezon w gronie seniorów. Zawodnik skazywany do roli rezerwowego odważnie podjął wyzwanie i całkiem zasłużenie zdobył sobie stałe miejsce w składzie Atlasu

www.pl.wikipedia.org - podziel się wiedzą

...
Napisał(a)
Zgłoś naruszenie
Początkujący
Szacuny 0 Napisanych postów 673 Na forum 18 lat Przeczytanych tematów 1876


Dziwny był to sezon. Leszczyńskie "Byki" miały tradycyjnie walczyć o medale, tradycyjnie kończąc ligowe zmagania w środku stawki. W tym przynajmniej sensie owo "dziwny" wydawać się może mało fortunnym sformułowaniem. A już na pewno wtedy, gdy mowa o zupełnie beztroskim rzucie oka na ligową tabelę - choćby w wykonaniu sympatyka żużla z Portugalii, którego nazwiska niestety nie pomnę, a który podobno w swej ojczyźnie założyć zdołał fan club leszczyńskiego klubu(!), goszcząc przy tym na stadionie im. Alfreda Smoczyka w trakcie ostatniego meczu tegorocznego sezonu. Nie, nie... Nie to było najbardziej zdumiewające. Dziwnym pozostaje przede wszystkim fakt, iż w Lesznie "porobiło się" jakoś normalnie! Co więcej, "normalnie" nie jest tu odniesieniem do smutnej praktyki funkcjonowania ogromnej większości polskich klubów - "normalnie" znaczy po prostu NORMALNIE, a zatem tak, jak być powinno, zgodnie z wszelkimi zdroworozsądkowymi zasadami i regułami!

Był "Prezio", jest Prezes

Dość śmiały początek. Ktoś gotów pomyśleć, iż idzie tu o szczególnie głęboką filozofię, która odkrywać miałaby prawidłowości działania tych mniej lub bardziej szarych komórek naszego rozumu. Nie będzie żadnych wzmocnień - oświadczył prezez Józef Dworakowski jeszcze w okresie okienka transferowego, przy niemałym, zresztą, zaskoczeniu sympatyków żużla w Lesznie. Nie zaskakiwała jednak perspektywa braku kadrowych roszad, spektakularnych transferów; do tego leszczyńscy kibice zdążyli się przyzwyczaić. Dziwnym, żeby już konsekwentnie rozwijać pierwotną myśl, było owo śmiałe, otwarte, szczere wyznanie. Zespół w rozsypce, długi niemałe, atmosfera cmentarna... No i nowy prezes, unikający medialnej konfrontacji z poprzednikami, nie wytaczający specjalnie ciężkich armat. Zapewne nie dlatego, iż każde starcie z mikrofonem czy kamerą dostarczyć mogło tylko dodatkowego stresu.

Przyszedł moment, w którym zbędna paplanina, a utarty zwyczaj nakazuje przez kilka najbliższych lat każde bieżące niepowodzenie tłumaczyć strukturalno-organizacyjnymi zaniedbaniami dawnej ekipy, ustąpiła miejsca wzmożonej aktywności. Problem był poważny. Reprezentanci Unii podpisywali kontrakty w ostrowach, wrocławiach, zielonych górach... Nikt chyba nie przypuszcza, iż działo się tak dlatego, żeby zrobić na złość nowemu zarządowi a starym kibicom - bo przecież pieniądze w sezonie 2004 wpływały na konta zawodników po każdym kolejnym meczu ligowym... Było, rzecz jasna, całkiem odwrotnie!

Uczciwe postawienie sprawy, a przede wszystkim czytelna perspektywa terminowego regulowania wszelkich zaległych zobowiązań, wyczerpały spory wokół kompletowania składu drużyny. Przywrócenie płynności finansowej to z pewnością największy sukces Józefa Dworakowskiego. Cała reszta pozostaje konsekwencją przyjętej logiki działań . Początek sezonu - przebudowa parkingu, jego trwanie - montaż dmuchanych band, jesienne przesilenie - ostateczne rozstrzygnięcie przetargu i początek instalacji sztucznego oświetlenia stadionu. A wszystko w niewielkim, "rolniczym" ośrodku, Lesznie; w klubie z niewysokim budżetem, bez złomrexów, budlexów, adrianów, kronopolów, atlasów, lotosów w nazwie... Niby drobiazg.

Minuty chamstwa, a co z ciągnikiem?

W kwestii "słodzenia"... to chyba wszystko. Teraz czas rozliczeń, mocnych uderzeń w pierś, niechaj puchną, a co tam! O sprawie chamskiego zachowania Roberta Kasprzaka oraz jednego z jego "pomagierów" zapomnieć po prostu nie można. Tak, to w Lesznie kopano człowieka kilka chwil po tym, jak z pełną mocą uderzył w bandę, całe szczęście, już tę dmuchaną. Tak, to w Lesznie podchmieleni kibice rzucali butelkami w kierunku zawodników Włókniarza Częstochowa. Tak, to w Lesznie leciały kamienie w stronę działaczy tegoż samego klubu. Wszystko to prawda, usprawiedliwienia brak - prezes Józef Dworakowski nie jest temu winny, ponosi jednak za to odpowiedzialność. Chciałoby się napisać: pełną. W kontekście wyników zakończonych wyborów lepiej jednak pozostać neutralnym.

Tak czy inaczej, lipcowe wydarzenia były swoistym "nożem w plecy" dla Dworakowskiego, osoby, która przez kilka ostatnich miesięcy, wespół z najbliższymi współpracownikami, budowała pozytywny wizerunek klubu. Trudno winić media, trudno obrażać się na fakt, iż materiały video zarejestrowane przez telewizję Polsat Sport pokazane zostały nawet w głównym serwisie informacyjnym Polsatu; taka rola środków społecznego przekazu. Martwi jednak, czy jak kto woli, dziwi, iż wszystkie te okoliczności w tak brutalny sposób przekreśliły wysiłki sterników Unii. A jeśli dodamy do tego kompromitujące decyzje Głównej Komisji Sportu Żużlowego... No cóż, było tego sporo. O "byczych" stratach pisać jednak nie warto. Również dlatego, że trudno podejmować polemikę z naprędce konstruowanymi teoriami - a jak to zwykło się w Lesznie powtarzać, "sprawę Balińskiego" zainspirował... Andrzej Rusko, dodam tylko, razem z terrorystami z Al-Qaidy oraz podżegaczami rodem z komunistycznych Chin.

Wracając jednak do prezesa Dworakowskiego, absolutnie głównego aktora minionego sezonu. Otóż, przy okazji zawieszenia wspomnianego Balińskiego, Dworakowski zwątpił. Żalił się przy tym, że całe to zamieszenie odbiera mu chęć do dalszej pracy. Wszak odrobina satysfakcji nigdy nie wadzi - a tu nic... Zadrżały serca sympatyków klubu! Tyle jeszcze do zrobienia. A trzeba w tym miejscu zaznaczyć, iż pan Józef przez cały niemal rok doglądał osobiście każdej sprawy. Być może proza Orzeszkowej (pokoleniowe dylematy rodziny Korczyńskich) tak bardzo nim wstrząsnęła... Być może wystarczyła prosta znajomość losów Hipolita Cegielskiego... Faktem jest, że "Organicznik" z niego skrajny, a to już chyba rodzaj fundamentalizmu, o czym przekonać mógł się każdy stały bywalec stadionu przy ul. Strzeleckiej. Prezes Dworakowski ganiał bowiem jak oszalały przy każdej nadarzającej się okazji, siłując się ostatnimi czasy nawet z mikrofonem. Brakowało tylko jednego - "Szefo" nie wsiadł jeszcze do traktora, aby pokazać głąbom, jak właściwie równać tor. A później? Zgodnie z wielkopolskim obyczajem na obiad poprosić... Na ciągnik przyjdzie pewnie pora, podobnie jak na kilka istotniejszych kwestii, z którymi w swojskim klimacie także można się mierzyć. Jak widać, nowoczesny model zarządzania klubem wcale tego nie wyklucza.

A ściganie, owszem, było...

Otóż to... Zaproponowana chronologia mogłaby sugerować, iż faktycznie w minionym sezonie żużlowcy leszczyńskiej Unii w ogóle nie pojawili się na torze. I choć podobne stwierdzenie pozostawałoby absolutnym nonsensem, w istocie był to sezon przejściowy. Oczywiście: będziemy walczyć o medale - rzekł Dworakowski jeszcze przed inauguracją rozgrywek, słowa te również należy przypominać. Trudno jednak bazować na przytoczonej wypowiedzi przy nieśmiałej próbie dokonania kompleksowej oceny. Po pierwsze dlatego, że taka to rola "Szefa", aby morale drużyny podnosić; a po wtóre, Maciej Giertych zapowiadał nie tylko zwycięstwo w wyborach prezydenckich, ale wróżył sobie sukces już w pierwszej ich turze. Powszechnie natomiast wiadomo, iż prezes Dworakowski tytułem profesora poszczycić się nie może...

A był nawet bliski celu, co, mimo wszystko, głosy "triumfujących" po sezonie sceptyków ("wyszło jak zwykle") nieco wycisza. Rozgrywki zaczęły się przecież wyjątkowo dramatycznie. Rafał Dobrucki, wyróżniająca się postać potyczek sparingowych, doznał kolejnej już kontuzji kręgosłupa. Ta natomiast, wykluczając możliwość startów żużlowca w sezonie 2005, poddała w wątpliwość sens kontynuowania kariery. Nie idzie tu nawet o fizyczne zdolności zawodnika (rehabilitacja przebiega prawidłowo), a raczej o psychologiczną gotowość do dalszych startów w obliczu poważnych operacji kręgosłupa.

Trzeba jechać dalej - tym razem cytat z Balińskiego. I rzeczywiście, reprezentanci Unii dalej jechali, a wyglądało to całkiem obiecująco. Pewne zwycięstwa w Lesznie, przy niezłej postawie na wyjazdach, zapowiadały bój nawet o czołową "dwójkę", a zatem bezpośredni awans do półfinałów play-off. Plany planami, życie brutalnie je zweryfikowało. Pierwszy niepokojący sygnał napłynął z Zielonej Góry. Żużlowcy z Leszna podążali do grodu Bachusa po pewne trzy punkty, wracając z jednym, bonusowym zresztą, "oczkiem". Czarę goryczy przelała jednak dopiero lipcowa porażka przed własną publicznością z drużyną Złomrexu Częstochowa. Koncentrując się na czysto sportowym aspekcie pamiętnego pojedynku, waśnie i spory toczyły się jeszcze długo: "co by było gdyby...". Fakt pozostał faktem, Unia przegrała, gdyż na zwycięstwo nie zasłużyła, a sensacyjny triumf w następnej kolejce w Torunie nad ekipą Apatora - wtedy lidera - sytuacji w tabeli zasadniczo nie zmienił. A w play-off? Zabrakło najzwyczajniej dział. Leszno nie sprostało w dwumeczu Częstochowie; personalnie słabszy zespół uległ zespołowi kadrowo silniejszemu, proste. Głębsza analiza, a raczej szukanie winnych są tu bezcelowe, nawet przy założeniu, że w sporcie wszystko może się zdarzyć...

Nie ma się zatem co łudzić - losy Jankowskiego, Skórnickiego czy Rempały wydają się przesądzone. To jedyny wniosek, od razu przyznam, mało odkrywczy, jaki w tej chwili przychodzi do głowy. Przy wszystkich zaletach Józefa Dworakowskiego, posiada on jedną, zupełnie zasadniczą wadę - sentymentalny bywa rzadko (najpewniej w poniedziałki i środy między 12.30 a 14.00). Płaci i wymaga, a kiedy pracownik pracuje kiepsko, nic dobrego spotkać go nie może. I choć pozytywnej energii "Sqry" wypada żałować... Cóż, wiele się zmieniło. Rok temu odchodzić chcieli sami zawodnicy, dziś natomiast odejść będą zmuszeni.

WYNIKI - sezon 2005:
- runda zasadnicza
Atlas Wrocław - Unia Leszno 48:42
Unia Leszno - Apator Adriana Toruń 51:39
Złomrex Częstochowa - Unia Leszno 52:38
Unia Leszno - Unia Tarnów 51:39
Unia Leszno -ZKŻ Kronopol Zielona Góra 61:29
Lotos Gdańsk - Unia Leszno 44:46
Unia Leszno - Budlex Polonia Bydgoszcz 49:41
Budlex Polonia Bydgoszcz - Unia Leszno 53:37
Unia Leszno - Lotos Gdańsk 49:41
ZKŻ Zielona Góra - Unia Leszno 48:42
Unia Tarnów - Unia Leszno 51:39
Unia Leszno - Złomrex Częstochowa 44:46
Apator Adriana Toruń -Unia Leszno 41:49
Unia Leszno - Atlas Wrocław 48:42

- runda play-off
Unia Leszno - Złomrex Częstochowa 46:44
Złomrex Częstochowa - Unia Leszno 55:35

Atlas Wrocław - Unia Leszno 49:41
Unia Leszno - Atlas Wrocław 51:39

ŚREDNIE BIEGOWE:
Leigh Adams - 2.36
Krzysztof Kasprzak - 2.07
Damian Baliński - 1.84
Robert Kasprzak - 1.39
Jacek Rempała - 1.36
Norbert Kościuch - 1.20
Adam Skórnicki - 1.13
Łukasz Jankowski - 0.84

Mateusz Jurga - 2.00 (2 biegi)
Damian Baliński mł. - 0.00 (5 biegów)

DLA LENIUCHÓW:
Miejsce w tabeli po rundzie zasadniczej: 5
Miejsce w tabeli po rundzie play-off: 5
Liczba wygranych spotkań: 10
Liczba przegranych spotkań: 8
Liczba remisów: 0
Najwyższa średnia biegowa: Leigh Adams 2.36
Najwyższa wygrana: 61:29 z ZKŻ Kronopol Zielona Góra (dom)
Najwyższa przegrana: 35:55 z Włókniarz Złomrex Częstochowa; faza play-off (wyjazd)

INNE:
Sukcesy indywidualne: złoty medal Krzysztofa Kasprzaka w IMŚJ, brązowy medal Leigh Adamsa w IMŚ; Sukcesy drużynowe: złoty medal MMPPK (Krzysztof Kasprzak, Robert Kasprzak, Norbert Kościuch)

www.pl.wikipedia.org - podziel się wiedzą

...
Napisał(a)
Zgłoś naruszenie
Początkujący
Szacuny 0 Napisanych postów 673 Na forum 18 lat Przeczytanych tematów 1876


Drużyna Apatora Adriany Toruń to z pewnością "czarny koń" tegorocznych rozgrywek ligowych. Ekipa "Aniołów" wskazywana przed rozpoczęciem sezonu na niemal pewny spadek, pokazała charakter i po rundzie zasadniczej była wiceliderem tabeli! Siłą napędową Apatora byli Jason Crump i młodzieżowcy Miedziński i Ząbik, którzy w minionym sezonie uczynili kolejny krok w przód w swojej karierze. Kluczem do sukcesu okazał się wyrównany skład i choć wielu uznaje czwarte miejsce Apatora za porażkę, bo przecież apetyt rośnie w miarę jedzienia, to w tegorocznych ligowych rozgrywkach torunianie zaprezentowali się bardzo dobrze, a i sukcesów w innych zawodach także nie zabrakło.

Grudzień: Jeśli ktoś liczył, że na kolejny sezon utrzymany zostanie skład z 2004 roku, zawiódł się już w październiku. Wtedy stało się jasne, że po dwuletnim "romansie" do Bydgoszczy wraca lider Apatora, Piotr Protasiewicz. Paradoksalnie fakt ten znacznie utrudnił działaczom rozmowy z... Wiesławem Jagusiem, który mimo że miał już ustalone warunki nowej umowy, po decyzji o odejściu Protasiewicza, postanowił negocjować jeszcze lepszy kontrakt. Znacznie pomogło mu w tym zainteresowanie Lotosu Gdańsk - i tak grudzień mija pod znakiem licytacji między Apatorem, a Lotosem o Jagusia i Mariusza Puszakowskiego, którego trener Jan Ząbik postanawia ściągnąć na stare śmieci. Fiaskiem zakończyły się rozmowy z Robertem Kościechą, który zdecydował się na spędzenie trzeciego roku w Gdańsku. Ważne kontrakty z drużyną mają Karol Ząbik i Adrian Miedziński.

Styczeń: Licytacja zakończona sukcesem - i Wiesław Jaguś i Mariusz Puszakowski podpisują umowy z Apatorem. Torunianie próbują wzmocnić zespół kimś z zewnątrz, ale na rynku brak wartościowych nazwisk. Wybór padł - co było wielkim zaskoczeniem - na Andy'ego Smitha, leciwego Anglika z polskim paszportem, który poprzedni sezon spędził w Bydgoszczy. Dla kibiców sprawa jest jasna - w tym składzie drużynę czeka bardzo trudny bój o utrzymanie w lidze.

Luty: Na początku miesiąca kontrakt z drużyną podpisuje mistrz świata Jason Crump, który warunki nowej umowy miał już ustalone od dłuższego czasu. Działacze wciąż szukają wzmocnień i tak głównym celem staje się wypożyczenie z Gdańska Krzysztofa Pecyny. Mimo chęci zawodnika, na wypożyczenie do Torunia nie zgodzili się włodarze Lotosu. Tym samym skład drużyny został zamknięty.

Marzec: Z wyjazdem na tor krajowi jeźdźcy Apatora czekali do ostatniej dekady miesiąca. Tymczasem z Anglii co rusz napływały pozytywne informacje odnośnie wyników Jasona Crumpa i przede wszystkim Andy'ego Smitha, którzy ścigali się w zawodach już od początku miesiąca. W Polsce Wiesław Jaguś i Adrian Miedziński sezon zainaugurowali podczas Kryterium Asów, gdzie spisali się - delikatnie mówiąc - przeciętnie. W dwóch przedsezonowych sparingach z GTŻ-em Grudziądz torunianie zaprezentowali się z dobrej strony, co kibicom drużyny pozwalało wierzyć, że żużlowcy Apatora/Adriany równie udanie zainaugurują rozgrywki ligowe.

Kwiecień: W pierwszym meczu sezonu żużlowcy Apatora zaprezentowali się bezbarwnie. Wprawdzie dwunastopunktowa przegrana w Lesznie ujmy nie przynosi, tym bardziej, że później w podobnych rozmiarach przegrywały tam teoretycznie silniejsze drużyny, ale (chwilowo) sprawdziły się przewidywania sceptyków mówiących przed rozpoczęciem rozgrywek, że Apator, to tylko Jason Crump i Wiesław Jaguś. Wystarczył tydzień, by zaprzeczyć tej teorii. Torunianie pewnie pokonali na własnym torze rywali zza miedzy, a prym w drużynie wiedli najmłodsi: Karol Ząbik i Adrian Miedziński. Po kolejnym tygodniu drużyna skazywana przed sezonem na pożarcie trafiła na usta całej żużlowej Polski - zwycięstwo najpierw w zaległym meczu z faworytem Ekstraligi, Unią Tarnów i dzień później w wyjazdowym pojedynku w Zielonej Górze pozwoliło torunianom awansować na... pierwsze miejsce w tabeli!

Maj: Zwycięska passa trwała dalej. Żużlowcy Apatora na początku miesiąca w dramatycznych okolicznościach wygrali minimalnie z Lotosem Gdańsk. Następnie odnieśli czteropunktowe zwycięstwo na własnym torze z kandydatem do złotego medalu - ekipą Złomrexu Włókniarza Częstochowa. Kolejnym zespełem, który nie dał rady będącym "na fali" torunianom był wrocławski Atlas, który uległ na swoim torze aż 12 punktami. Ostatnie dni maja nie były już jednak tak łaskawe dla torunian. Czternastopunktowa porażka w Częstochowie z ekipą Włókniarza oraz czwarte miejsce mającej medalowe aspiracje młodzieży w finale Młodzieżowych Mistrzostw Polski Par Klubowych były dla "Aniołów" niczym "zimny prysznic".

Czerwiec: Rewanżowy pojedynek z ekipą z Wrocławia odbił się szerokim echem w żużlowym światku za sprawą kontrowersyjnej decyzji sędziego, który wykluczył za upadek w ostatnim biegu Krzysztofa Słabonia, podciętego przez Mariusza Puszakowskiego. Jednopunktowe zwycięstwo oznaczało trzy punkty dla ekipy z Torunia. W połowie miesiąca ogromny pech dopadł dziewiętnastoletniego juniora Apatora - Karola Ząbika. Młody zawodnik doznał poważnej kontuzji nogi podczas meczu ligi szwedzkiej i nie mógł wystapić w kilku kolejnych spotkaniach ligowych. W tym czasie Apator zremisował w Gdańsku z miejscowym Lotosem, co oznaczało, że kolejny punkt bonusowy został zapisany na konto torunian. Kolejne spotkanie to łatwe zwycięstwo nad ZKŻ-em Kronopol Zielona Góra. Po tym zwycięstwie zespół Apatora znacznie umocnił się na pozycji sensacyjnego lidera tabeli.

Lipiec: W lipcu Apator rozegrał trzy spotkania i... wszystkie przegrał. Pogromcami "Aniołów" okazały się ekipy z Bydgoszczy, Leszna i Tarnowa. Co ciekawe mimo porażek Apator zdobył dwa duże ligowe punkty, a to za sprawą dwóch bonusów wywalczonych z dryżynami Budlexu Polonii Bydgoszcz i Unii Tarnów. Tym samym stało się faktem to, co przed sezonem wielu uznało za niemożliwe - Apator znalazł się w półfinale Ekstraligi!

Sierpień: Z uwagi na bezpośredni awans do półfinału ligi, zawodnicy Apatra mieli przymusową przerwę w rozgrywkach ligowych. Pierwszy mecz półfinałowy odbył się dopiero 21 sierpnia, a przeciwnikiem "Aniołów" była drużyna tarnowskiej Unii. "Srogie lanie" jakie zgotowali przyjezdnym tarnowianie (62:28!) nie pozostawił ekipie toruńskiej złudzeń. Tylko kataklizm mógłby sprawić, że "Jaskółki" nie awansują do finału. Najwięcej powodów do radości w tym okresie kibicom toruńskim dał Karol Ząbik, który wywalczył tytuł Indywidualnego Mistrza Europy Juniorów w czeskim Mseno.

Wrzesień: Rewanżowe spotkanie Apatora z tarnowską Unią było w zasadzie już tylko formalnością. Co prawda torunianie zwyciężyli 48:42, jednak do walki o najwyższe laury stanęła Unia. "Aniołom" pozostała walka o brąz przeciwko częstochowskim "Lwom". Do pierwszego pojedynku "Anioły" przystąpiły w mocno okrojonym składzie - z pięcioma juniorami, a bez Jasona Crumpa i Andy Smitha. Spowodowane to było przełożeniem spotkania z niedzieli na poniedziałek (padający w Czstochowie deszcz uniemożliwił rozegranie pojedynku w terminie), a wtedy Crump i Smith mieli zakontraktowane spotkania w Anglii. Torunianie, jak się okazało, przegrali nie tylko z regulaminem, ale i gospodarzami, którzy nawet bez Ryana Sullivana uzyskali 14 punktową zaliczkę prze spotkaniem rewanżowym. Ostatni mecz obu dryżun w tym sezonie zakończył się zwycięstwem Apatora, lecz zbyt niskim, by wystarczyło na brązowy medal. W dwumeczu o 10 punktów lepsi okazali się częstochowianie i to oni odebrali brązowe "krążki". Apator zmagania ligowe zakończył na czwartym miejscu. We wrześniu wielki sukces odnieśli młodzieżowcy toruńskiej drużyny. Ekipa w składzie: Adrian Miedziński, Karol Ząbik, Marcin Jaguś, Damian Stachowiak wywalczyła złoty medal MDMP! Cichym bohaterem finału zostł Damian Stachowiak, który na dystansie pokonał rywali z Rawicza i razem z Marcinem Jagusiem dowiózł podwójne zwycięstwo, dające złoto torunianom. W rozegranym we Wrocławiu finale MPPK drużyna toruńska (W. Jaguś, Puszakowski, Ząbik) zajęła piatą lokatę. Podczas tych zawodów kontuzji kręgosłupa, która oznaczała koniec sezonu dla zawodnika, nabawił się Mariusz Puszakowski. W finale IMŚJ w austriackim Wiener - Neustadt wystartował Adrian Miedziński, jednak rywalizując w anormalnych warunkach zajął odległe, czternaste miejsce. Turniejem we włoskim Lonigo zakończył się tegoroczny cykl Grand Prix, w którym obcokrajowiec Apatora - Jason Crump wywalczył srebrny medal, przegrywając tylko z rewelacyjnym Szwedem - Tonym Rickardssonem.

Październik: Końcówkę sezonu do udanych z pewnością zaliczą Adrian Miedziński i Karol Ząbik. Pierwszy został Młodzieżowym Indywidualnym Mistrzem Polski, drugi natomiast wywalczył w tych rozgrywkach brązowy medal. Dodatkowo Karol Ząbik był współautorem zwycięstwa polskiej drużyny w DMŚJ. Kilka dni później dominację w gronie młodzieżowców potwierdził "Miedziak", który z kompletem punktów zwyciężył w finale Młodzieżowych Indywidualnych Mistrzostw Pomorza. Październik to także miesiąc wielkich zmian w klubie. Z nazwy zespołu zniknęła nazwa "Apator" i od tej pory toruński klub nosi nazwę KS Toruń. Ze funkcji prezesa zrezygnował ponadto Marek Karwan, a tymczasowo na to stanowisko został wybrany Mirosław Batorski.

Ocena dokonań zespołu w sezonie 2005:
Sukcesy: Najwięcej powodów do radości dali toruńskim kibicom w tym sezonie juniorzy, czego najlepszym dowodem jest tytuł Młodzieżowych Drużynowych Mistrzów Polski, złoto Adriana Miedzińskiego w MIMP oraz złoto w DMŚJ oraz IMEJ i brąz w MIMP Karola Ząbika. Nie można zapomnieć także o sukcesie w GP Jasona Crumpa.
IMŚ (srebro) - Jason Crump
IMEJ (złoto) - Karol Ząbik
DMŚJ (złoto) - Karol Ząbik
MIMP (złoto, brąz) - Adrian Miedziński, Karol Ząbik
MDMP (złoto) - Karol Ząbik, Adrian Miedziński, Marcin Jaguś, Damian Stachowiak

Porażki: Na pewno zaprzepaszczona, realna szansa na medal DMP, a także brak sukcesów seniorów w IMP (ani jednego reprezentanta w finale!) czy MPPK (piąte miejsce).

Gwiazda drużyny: Na takiego obcokrajowca w Toruniu czekano od dawna. Jason Crump był liderem drużyny nie tylko na torze, ale także - co chyba ważniejsze - poza nim. Australijczyk był filarem zespołu i choć zdarzały mu się słabsze występy, a na jego barki niejednokrotnie spadał ciężar walki o zwycięstwo, ze swojej roli wywiązał się bardzo dobrze, czego dowodem jest najwyższa średnia biegowa spośród toruńskich zawodników.

Trochę statystyk:
Miejsce w tabeli po rundzie zasadniczej: 2
Miejsce w tabeli po rundzie play-off: 4
Liczba wygranych spotkań: 10
Liczba przegranych spotkań: 7
Liczba remisów: 1
Najwyższa średnia biegowa: Jason Crump 2,286
Najwyższa wygrana: 53:36 z Budlex Polonią Bydgoszcz (dom)
Najwyższa przegrana: 28:62 z Unią Tarnów (wyjazd)

www.pl.wikipedia.org - podziel się wiedzą

...
Napisał(a)
Zgłoś naruszenie
Początkujący
Szacuny 13 Napisanych postów 16209 Wiek 37 lat Na forum 19 lat Przeczytanych tematów 131096
tu juz nie pisz !!

na sfd tego dzialu juz nie ma !!

Sponsorem nagród w XIII edycji Ligi Typerów jest Wydawnictwo SQN
Zapraszamy !! http://www.sfd.pl/Liga_Typerów__XIII_Edycja-t920180.html

!!!<<< ARSENAL LONDYN >>>!!!
!! Pomyśl, jeśli potrafisz !!

...
Napisał(a)
Zgłoś naruszenie
Początkujący
Szacuny 0 Napisanych postów 673 Na forum 18 lat Przeczytanych tematów 1876


Kibice byli wprost zaskoczeni, że klub zbudował tak silny skład. Przedłużenie kontraktów z liderami i podpisanie umowy z Drabikiem było powodem do radości dla fanów Włókniarza. Zawodnicy zakończyli sezon Galą Lodową organizowaną przez "Slammera". I to właśnie Drabik jako pierwszy "Lew" rozpoczął treningi na ostrowskim torze. Później dołączyli do niego: Ułamek i Walasek. Od początku było wiadomo, że słabym punktem drużyny będą juniorzy. Michał Ciura i Mateusz Szczepaniak nie mogli zagwarantować wysokiej zdobyczy punktowej. Wszystko więc miało się opierać na seniorach. Jak się okazało - same nazwiska nie jeżdżą!

Kwiecień: Inauguracja sezonu żużlowego w Polsce została przesunięta z powodu śmierci Jana Pawła II. Tak więc pierwszy mecz Włókniarza odbył się w Bydgoszczy. Jak się okazało spotkanie to było pechowe dla Sebastiana Ułamka, który w pierwszym swoim wyścigu upadł na tor. Efektem była spora przerwa w startach. Częstochowianie przegrali wtedy dziesięcioma punktami. Zawody z Unią Leszno zakończone zostały zwycięstwem gospodarzy 52:38. Świetny występ Sullivana, Walaska i Holty uspokoił kibiców. Zmartwieniem okazała się postawa Sławka Drabika i Rafała Osumka. Jeszcze w tym samym miesiącu odbył się zaległy mecz z Zieloną Górą. Częstochowianie bez problemów triumfowali w tym pojedynku. Kwiecień zakończył się dla Włókniarza porażką w meczu wyjazdowym z Lotosem Gdańsk, gdzie zawodnicy stracili 14 punktów.

Maj: Rozpoczęło się od czteropunktowego zwycięstwa z WTS-em Wrocław. W przełożonym meczu z Unią Tarnów miejscowi wygrali zaledwie trzema "oczkami". Powracający po kontuzji Ułamek znów upadł na tor czego efektem były złamane żebra... W tym momencie kibice zaczęli zadawać sobie pytania czy taki "dream-team" nie było stać na więcej? Obawy potwierdziła niewielka porażka w Toruniu. Rewanż okazał się jednak formalnością, bo "Lwy" pewnie pokonały "Anioły" 52:38.

Czerwiec: Wysoką porażką w Tarnowie żużlowcy z Częstochowy rozpoczęli czerwiec. Słaba dyspozycja liderów była widoczna także w meczu wyjazdowym z WTS-em Wrocław. Dopiero w spotkaniu z Lotosem Gdańsk, "Lwy" przypomniały sobie jak się jeździ. Zawody wygrali gospodarze 54:36. Najlepiej punktowali Ryan Sullivan (15), Grzegorz Walasek (13+1) oraz Rune Holta (12).

Lipiec: Z wyjazdu do Leszna częstochowianie przywieźli aż 3 punkty i fatalny nastrój. Pamiętny trzynasty bieg... Może zrezygnuję z komentarza! Dwa tygodnie później do Częstochowy przyjechała ekipa z Bydgoszczy. Polonia wysoko przegrywając po dwunastu biegach odrobiła straty i ostatecznie wygrała 46:44. Wszystko za sprawą Sawiny i Jonssona, który dobrze zna tor przy Olsztyńskiej. Zwycięstwo Włókniarza w Zielonej Górze było chyba oczywiste. Piątka liderów punktowała równo.

Sierpień: Częstochowianie jechali do Leszna nastawieni na zwycięstwo. Przegrali zaledwie dwoma punktami więc było się z czego cieszyć. Rewanż okazał się formalnością - Włókniarz wygrał z Unią 55:35. Jeszcze w tym samym miesiącu bydgoska Polonia przegrała w Częstochowie tylko czterema punktami. Mimo to włodarze spod Jasnej Góry liczyli na awans do finału. Dzień po tym meczu Australijczyk - Ryan Sullivan zachorował... Włókniarz nie zdołał w ciągu dwóch tygodni znaleźć nowego obcokrajowca i w okrojonym składzie wybrał się do Bydgoszczy. Postawę drużyny w tym meczu dobrze pamiętamy...

Wrzesień: Około trzech tysięcy kibiców przybyło na stadion Włókniarza w niedzielne popołudnie. Jeszcze godzinę przed meczem nic nie zapowiadało deszczu. Kilka minut później kto mógł stał pod dachem trybuny głównej. Tor po opadach wyglądał jak spływ kajakowy. Zawody przełożono na poniedziałek. W tym terminie Apator Toruń nie mógł skorzystać z usług Crump'a i Smith'a. Mimo to mecz się odbył, a Włókniarz zwyciężył 58:32. Mecz wyjazdowy zakończył się dla "Lwów" czteropunktową porażką.

Ocena dokonań zespołu w sezonie 2005: Włodarze innych klubów żużlowych w Polsce obawiali się składu częstochowskiej drużyny. Nowy trener - Jan Krzystyniak w wywiadach mówił Z tym składem to ja w krawacie będę siedział na trybunach. Pomylił się - jak wiadomo zawsze trener jest obwiniany na słabszą postawę drużyny. Tak też było i w tym przypadku, gdzie kibice szybko zmienili zdanie o szkoleniowcu z Leszna.

Trzecie miejsce jest odbierane w Częstochowie jako porażka. Ja natomiast jestem zdania, że wiele klubów chciałoby jeździć w Ekstralidze lub się w niej utrzymać już nie mówiąc o zdobywaniu medali. Brąz jest sukcesem choć może i połowicznym.

Sukcesy: Triumf w meczu wyjazdowym do Leszna w rundzie zasadniczej to bez wątpienia duży sukces. Dobra postawa w meczach z Wrocławiem i Toruniem to również powód do radości. Indywidualnie dobrymi zawodnikami byli: Rune Holta oraz Sebastian Ułamek, którzy wielokrotnie stawali na podium w tym sezonie.

Porażki: Fatalna postawa Włókniarza w meczu z bydgoską Polonią została uznana za kompromitacje. Zadecydowało to o dużo niższej frekwencji na turnieju o "Puchar Gorących Serc" oraz w meczu z Apatorem Adrianą. Również wyjazdowy mecz do Gdańska był niemiłym zaskoczeniem dla kibiców z Częstochowy. Faworytem tego spotkania był oczywiście skład Jana Krzystyniaka. Sportowa rzeczywistość okazała się inna i Włókniarz przegrał 38:52.

Gwiazda drużyny: Rune Holta bez wątpienia zasługuje na ten tytuł. W każdym meczu prezentował wysoki poziom i nigdy nie zawiódł swojej drużyny. Rune tylko dwa razy zdobył mniej niż 10 punktów. Mecz wyjazdowy do Bydgoszczy (w fazie play-off) pokazał, że na popularnego "Ryśka" zawsze można liczyć. Przy fatalnej postawie całej drużyny Holta zdobył aż 14 punktów. Właśnie dlatego zarząd z prezesem Maślanką na czele, robią wszystko, żeby Norwega z polskim paszportem zatrzymać w Częstochowie.

Trochę statystyk:
Miejsce w tabeli po rundzie zasadniczej: 4
Miejsce w tabeli po rundzie play-off: 3
Liczba wygranych spotkań: 11
Liczba przegranych spotkań: 9
Liczba remisów: 0
Najwyższa średnia biegowa: Ryan Sullivan - 2,42
Najwyższa wygrana: 56:34 z Zieloną Górą (wyjazd)
Najwyższa przegrana: 29:61 z Bydgoszczą (wyjazd)

www.pl.wikipedia.org - podziel się wiedzą

Nowy temat Wyślij odpowiedź
Poprzedni temat

Prokom trefl

Następny temat

Przenosiny na isno

WHEY premium