Ostatni konkretny cykl to już ze dwa czy trzy lata temu będzie i w sumie to nie bardzo tęsknię do wielu aspektów bycia na bombie. W sumie zmęczenie psychiczne to był jeden z motywów zejścia z. Przez ten czas trochę trzymałem formę "widać, że kiedyś ćwiczył", a gdzieś tak od jesieni zeszłego roku postanowiłem wrócić do konkretniejszej. Podkręciłem treningi i trochę dietę a potem dorzuciłem sarmy, w okolicach końcówki zimy. rad, lgd, gw. Niby urosłem, ale blok i jakieś dziwne akcje (opisywałem na forum) sprawiły, że nawet nie do końca te sarmy zjadłem. HCG leciało od czasu do czasu.
I teraz przebój. Z dawnych czasów zostało mi sporo tury. Miałem dobre doświadczenia z antkiem dawkowanym znacznie poniżej typowych wartości, więc sobie pomyślałem, żeby turę też wrzucić "mało, a dłużej". No i leci 20mg ed. Zrobiłem minicut, teraz wracam do rozmiaru. I jestem bardzo zadowolony. Aktualna forma na fotce. Nie jest to jakiś przebój, ale jak na 47-letniego ektomorfika uważam, że ujdzie.
Chętnie bym dorzucił ze 2 - 3 kilo samego mięśnia, ale takiego solidnego, nie glikogenu, który spadnie po odstawieniu. Nie potrafię tego chyba osobiście osiągnąć inaczej, jak tylko długim cyklem, natomiast niekoniecznie ekstremalnym (tę fazę mam już za sobą). Kusi mnie żeby po prostu przybić 500mg cypio (spokojnie, proszę jeszcze nie wiwatować), ale tak jak pisałem - nie tęsknię do igły, a blok można uzyskać też na inne sposoby.
Zatem - gdyby tak - lecieć łagodnego orala kilka miesięcy w dawce minimalnej i do tego HCG 500 iu co drugi dzień? Na libido akurat bardzo mi zależy, zresztą komu nie zależy. Tamten cykl z antkiem wspominam bardzo miło, to była śmieszna dawka, zero sajdów w zasadzie, próby wątrobowe bez tragedii (po melanżu bywa gorzej).
Rzeźbienie w callais? Recepta na raka? Czy niestandardowa metoda, ale być może efektywna?