Na początku chciałbym przeprosić ponieważ takich tematów na tym forum pewnie są setki ale chce mieć pewność czy idę w dobrym kierunku.
Generalnie problem jest powszechny . Waga stoi w miejscu. Próbuję tylko znaleźć źródło problemu.
Wiek : 31
Waga : 90
Wyliczyłem zapotrzebowanie wg różnych wzorów. Generalnie skrócony wzór "waga x 33" też daje radę. Tak czy inaczej zero kaloryczne to około 3000 kcal. Czy może już tutaj popełniłem błąd? Odjąłem od tego 700 kcal ... i właśnie nie wiem czy nie popełniłem błędu? Ustaliłem sobie dietę na 2300 kcal z czego :
B : 30% / T : 35 % / W : 35 %
Michę trzymam. Nie mam jakiejś rozpisanej diety. Nie chce być niewolnikiem diety, po prostu wlatuje wszystko w FITATU i jem tak aby kcal i makro się zgadzało.
Do tego dochodzi trening siłowy 3 x w tyg. Jakiś jeden interwał + jakiś bieg. Czasami rowerem do pracy (10 km w jedną stronę)
Zaznaczę, że nie jestem kulturystą. Chce po prostu dobrze się czuć, dobrze wyglądać, dobrze jeść. Zejść do poziomu tkanki tłuszczowej tak aby było widać kaloryfer. Czy serio te 2300 kcal to za mało? Co robię źle? od 2 tyg waga stoi. Chociaż wydaje mi się, że sylwetka trochę się polepszyła. Ale po prostu czuje się ciężki jak kloc. Kiedyś ważyłem 82 kg i to moja optymalna waga do której bym chciał wrócić. Proszę o pomoc.
Jeżeli sam sobie odpowiedziałem na pytanie to z góry przepraszam.
Mimo panującej sytuacji - Wesołych Świąt!