Od 01.11 zaczynam redukcje, żeby spalić jak najwięcej tłuszczu, a stracić jak najmniej siły w podstawowych bojach( WL, MC, Siady).
W związku z powyższym doszedłem do wniosku, żeby stracić jak najmniej mocy powinno się ciągle progresować ciężar. Więc co myślicie o metodzie która by polegała na zwykłym FBW dzielonym na A i B, w którym podstawowe BOJE rozpocząłbym od 50- 60% CM, i co tyg progresował powiedzmy tam o 2,5 kg. a resztę w normalnym trybie tz. ciężar będzie dostosowany do danego dnia/samopoczucia/jak będę się czuł na siłach, w przedziale 6-10 powt.
Ma na tym to polegać, że w sposób trenujący jak teraz siła będzie spadała z tyg na tydzień, a jeżeli zastosuje to co w/w to będzie adaptacja mięśniowa, ciągła progresja nawet poprzez obcinanie powt. WIEM, ŻE SIŁA SPADNIE. Ale chcę to jakoś zapobiec w jak największym stopniu.
Oprócz siłowni 2-3 razy w tyg trenuje MMA i to jest dodatkowe przeciążenie.
Jakie jest wasze na to spojrzenie? Proszę o racjonalne na to spojrzenie i nie tylko pod względem treningu kulturystycznego (bo nigdy nim nie będę) ale pod względem "dźwigania ciężarów" i w pozostaniu w jak najlepszej dyspozycji do dźwigania obciążenia i mocy eksplozywnej na treningach MMA.
Pozdrawiam.
vivere militare est