moze zaczne od przedstawienia się. Mam prawie 16 lat. Do tej pory uprawiałem sport, mogę powiedzieć, że wyczynowo jak na mój wiek. Właśnie, uprawiałem, bo już przestałem:
Rok temu wpadłem w depresję. Ciągłe wizyty u psychologa mnie wymęczały, nie pomagały. Jednego razu, zamiast do niego pojechać, wybrałem się rowerem do lasu. Przejechałem 50km i czułem się swietnie. Powtarzałem to co drugi dzień, aż do szkolnego Testu Coopera. Nigdy nie lubiłem biegać, wręcz się migałem od tej dyscypliny, a o dziwo uzyskałem najlepszy rezultat. Przebiegłem 2900m w 13 min(miałem telefon- nauczyciel się machnął minutę). Porównałem ten wynik z tymi z tabeli, i stwierdziłem że to coś dla mnie. Zacząłem biegać, znalazłem Bieg Konstytucji w Warszawie. Zaprzestałem odwiedzać psychologa.
Wystartowałem. Nie byłem jakoś super przygotowany, jednak 23min , podbieg nad Agrykolę mnie zniszczył :D . Byłem naprawdę szczęśliwy. Zacząłem na serio myśleć o triathlonie. Nie teraz, ale za 3 lata. Kupiłem rower szosowy, oraz karnet na basen. Potem Bieg Powstania, a sierpień odpoczywałem, okazyjnie biegałem w Grecji( cholerne góry :D ). Od września przygotowywałem się do Biegu Konstytucji. 2,5 miesiąca, ale życiówka była ambitna. Trenowałem coraz intensywniej (65km/tydzien). Już wtedy miałem lekkie problemy z kolanem. W prawym stawie, wydaję mi się, że to ITBS coś bolało. W nocy, jak się obudziłem 2 razy mnie zabolało i przestało. Zmieniłem buty, problem zniknął. Biegałem już tylko po kostce(wiem, wiem żałuję cholernie). W Biegu Konstytucji miałem 42:45, prawie 2:30 min lepiej niż zakładałem.
Postanowiłem pobić kolejną barierę, 1:30 w półmaratonie. Trenowałem, nawet gdy mi się nie chciało. Przebiegłem 30km, takie długie wybieganie. Nic mnie nie bolało. Przeplatałem teren z chodnikiem. Trenowałem tak i trenowałem. Spadł śnieg, obciążenie dla stawów mniejsze, bomba. Kupiłem buty na półmaraton. Jednego dnia przeszedłem prawie 7km w zwykłych, zimowych butach. Wtedy wiedziałem że coś nie gra. No nic, wyszedłem na trening następnego dnia, dwa razy stąpnąłem w dziurkę w kostce. Ból w szparze kolanowej. Niby to ITBS, zarządziłem roztrenowanie.
Minęło 2,5 tygodnia. Nie byłem u fizjo, ani ortopedy. Rolowałem się, łykałem ibuprofen, wzmacniałem mięśnie. Wyszedłem ogólnie 5 razy pobiegać, na nie więcej niż 30min. Raz jeździłem na szosie(30 km). Na początku myślałem, że to cud. Przechodzi! Ty d****u, wystarczyło się rolować! A jednak, na pewnym etapie, ból pozostał. Chodzę na korki z biologii i chemi( predyspozycje do zawodu lekarza), a że ostatnio miałem temat uszkodzeń mechanicznych kolana, złapałem za podręcznik i czytałem. Czytałem również internet. Jakaś chondromalacja.... Mnie to nie dotyczy! Hahaha! Sprawdzam.
Objawy pasują + o czym nie wspominałem, od kilku lat chrupie mi w kolanach. Nie tylko w kolanach, we wszystkich możliwych stawach. W palcach, kręgosłupie, szyi, stawie skokowym, palcach u nóg, nadgarstkach. W kolanach nie trzeszczy zawsze. Jak zrobie wymachy i pokręcę nimi, to od razu lepiej, nie chrupie. Pomaga na chwilę, czasem na dłuższą. Ogólnie po rozgrzewce lepiej. Wykluczyłem bieganie, jakikolwiek sport. Boję się, cholernie, że będę operowany przed 18-stką, będę kaleką lub jedyne co mi pozostanie, to liczyć grosze na jedzenie w przyszłości z renty. Powróciła depresja. Po prawie roku. Nie mam ochoty się ruszyć. Leżałbym cały czas, żeby tylko nie ruszać tych stawów i ich nie popsuć. Z wizytą u specjalisty będzię u mnie ciężko, gdyż do moich rodziców nie dociera, że to poważna sprawa. Tak już było z nerkami, zrobiliśmy badanie krwi i okazało się że mam poważne zaburzenia pracy nerek. Wystarczyły leki. Jak się nie załamać? Jaka pasja będzie idealna dla mnie? :(