Po pierwsze z gory przepraszam za moja Polska pisownie I ze czasem nie umiem zdania poprawnie napisac ale daaaaaawno temu mnie z kraju wygonili I od tamtej pory rozmawiam po Polsku jedynia z mama I siostra.
Zaczne od poczatku tego dramatu. w 2012 roku wzielam udzial w pierwszych Australijskich Mistrzostwach IFBB. nie mialam pojecia o przygotowaniach do zawodow, podazylam za ogolna dieta, czyli rano bialko z jajek, owsianka a przez reszta dnia jakis tam ryz, ryba I kurczak. I tak przez okolo 3, 4 miesiace. nuda jak szlak, cardio godzinami. no ale jakos wyszlam. w zawodch wystartowalam, placing nie bylo ale cieszylam sie ze zamoczylam palce torche. Po zawodach oczywiscie. z wagi okolo 67 na 78. typowe. zero motywacji do cwiczen, do diety, do zycia. I tak przez pare miesiecy. az do Maja 2014 gdzie to zaczelam trenowac z jedna z Amerykanskich Bikini Pro, co bylo jeszcze wiekszym bledem. pol roky przygotowan na podobnej diecie, moze troche wiecej tluszczy. z wagi 78 zeszlam do okolo 65 do zawodow. nigdy w zyciu sie tak zle nie czulam jak przy jej diecie I treningach. nigdy. przez pol rou codziennie podbudka o 4 rano, robic cardio do 55 minut. po pracy, oczywiscie trening silowy, ( to akurat uwielbialam) a na pozniejsyzm etapie 2, 3 razy w tygodniu cardio dwa razy w ciagu dnia. czym blizej zawodow, tym mniej calorii, mniej tluszczy, mniej wszystkiego. ostatnie dwa tygodnie przygotowan nie mialam nawet sily do sypialni po schodach dojsc. ale dotrwalam. do zaowodow. nie wiem jakim cudem, nie wiem jakim cudem wogole weszlam na scene bo nie mialam sily zyc. po zawodach - oczyiwscie juz standardowo - wp*****l***e czego sie nie dalo. dzis (po 5 miesiacach) waga doszla do 84 kg. przy okazji oczywiscie pojawila sie bulimia - wymiotowanie po jedzeniu, nawet do 7, 8 razy dzienie. ale przestalam. wq styczniu powiedzialam sobie dosc.
I tutaj zwracam sie do Was o ogromna pomoc. nie chce sie katowac juz takimi dietami, nie chce sie poprostu wykonczyc pewnego dnia albo juz calkiem zmarnowac zdrowie swoje bez odwrotu. nie chce jesc po 50g wegli dziennie. chce normalnie zyc, cieszyc sie treningami I przedewszystkim kochac swoje cialo. ale co - problem polega na tym ze ja poprostu nie wiem za co sie zabrac. w jeden dzien policze jakis tam kalkulator wyjdzie mi 1700 kcal. po 2 dniach sobie mysle ze daj spokoj, za duzo. no to w dol znowu do 1200 kcal. I takie bledne kolo. czasem robie cardio bez opamietania, czasem nie robie woogle. nie chce placic kolejnych 4 tysicy dolarow (!) za trenera bo nic to nie gwarantuje. chce zebyscie mi pomogly. moje treningi silowe zawsze byly I ciagle sa na wysokim poziomie, to jedyny dobry nawyk jaki nabylam. chcialabym prowadzic tutaj dziennie, ztygodniowymi updates, ale potrzebuje pomocy z macros. ile tluszczy, ile wegli etc. poprostu nie wiem. a zrobilam BARDZO DUZO CZYTANIA na ten temat. dniami I nocami. dodam, ze nie mam nic co by mnie ograniczalo. mam tutaj ogromna silownie, plaze do biegania jesli musze, mam czas gotowac, mam czas na treningi.wezniecie mnie pod swoja skrzydla? bardoz prosze. chcialabym wziasc udzial w nastepnych mistrzostwch ktore sa w pazdzierniku ale zdaje sobie sprawe ze moze nie byc wystarczajaco czasu na zrzucenei dupy I zrobienie szesciopaka! utaj kilka zdjec.
w pomarancozwych spodenkach - teraz. mam 174 cm wzrostu I wagi okolo 84 na chwole obecna.
w czarnych gaciach - okolo 4 tygodnie przed zawodami.
no I ostatnie zawody. generalnie szlau nie bylo zadnego, bez glutes ladnych, bez dobrych abs ale co sie dziwic skoro zylam na 900 kcal przez pol roku.