...
Małysz: Dziękuję za doping i liczne przybycie
Adam Małysz skakał jak za najlepszych czasów, a kilkudziesięciotysięczna widownia zgromadzona na Wielkiej Krokwi w Zakopanem stworzyła niepowtarzalną atmosferę wielkiego święta.
Trudno było sobie wymarzyć piękniejszy scenariusz największej imprezy sportowej w Polsce.
Małysz nie wygrał, choć w niedzielę do pierwszego miejsca zabrakło zaledwie pół metra, ale jego dwa drugie miejsca można śmiało uznać za sukces najlepszego polskiego skoczka i całej pracującej z nim ekipy.
W sobotę Polaka pokonał Niemiec Michael Uhrmann, w niedzielę minimalnie lepszy był Austriak Martin Hoellwarth. Jednak to Małysz zbierał najwięcej gratulacji. Po zakończeniu niedzielnych zawodów dziękował kibicom zgromadzonym na trybunach przy Wielkiej Krokwi za doping.
"Dzisiaj znowu mnie ponieśliście. Dziękuję za doping i liczne przybycie" - mówił Małysz. Trudno nie docenić roli wręcz fanatycznej widowni, ale największa w tym zasługa samego skoczka i trenerów - Jana Szturca i Apoloniusza Tajnera. Przez kilkanaście dni udało się im wspólnie wyeliminować drobne błędy techniczne i Małysz znów był sobą.
W sobotę dobrze mu poszło w serii próbnej, a jeszcze lepiej w konkursie. W niedzielę wszystkie skoki - ten z serii próbnej i te w seriach konkursowych - były bardzo dobre. Po pierwszej serii wokół skoczni dało się jednak wyczuć pewien niepokój. Małysz uzyskał siódmy wynik, a dosyć oszczędne oklaski po skoku na odległość 125,5 metra pokazywały, że kibice liczyli na więcej. W drugiej serii Polak pokazał jednak wielką, godną prawdziwego mistrza klasę - osiągnął identyczną odległość, ale z obniżonej belki (z ósmej na siódmą) i w trudnych warunkach, przy zmiennym wietrze i w coraz gęściej sypiącym śniegu.
Wartość jego wyniku uwidoczniły skoki najgroźniejszych rywali. Skakali bliżej niż w pierwszych próbach, a jedynym zawodnikiem, który zdołał wyprzedzić polskiego skoczka był Hoellwarth. Austriak wygrał o przysłowiowy włos - o 0,3 punktu.
"Adam Małysz się odrodził, polska publiczność pokazała najwyższą klasę, pogoda dopisała - po raz pierwszy w tym roku mieliśmy prawdziwe, dobre konkursy skoków" - cieszył się w niedzielę prezydent Aleksander Kwaśniewski tuż po dekoracji zawodników na Wielkiej Krokwi. "Cieszę się, że Adam się odrodził, odbudował. To jest wielka zasługa jego i trenerów, ale też tej publiczności. Skoki to jest taka dyscyplina, że będąc tam, na górze, trzeba wierzyć w siebie i mieć straszną siłę wewnętrzną i on ją znowu zdobył" - dodał Kwaśniewski.
Zwycięzca niedzielnych zawodów, Martin Hoellwarth był także pod wrażeniem skoków Małysza. "Cieszy mnie zwycięstwo, nie przywiązuje wagi do tego z kim wygrałem" - powiedział pytany jak ocenia wygranie z Polakiem na +jego+ skoczni. Podkreślił jednocześnie, że Małysz to zawodnik o wielkiej klasie. "Każdy, kto go zna, wie że Adam, nawet kiedy jest w słabszej dyspozycji, potrafi ciężkim treningiem odzyskać dobrą formę" - dodał.
Zakopiańskie konkursy kolejny raz zachwyciły zagranicznych gości i działaczy Międzynarodowej Federacji Narciarskiej (FIS). Niepowtarzalną atmosferę stworzyli kibice, którzy ściągnęli do zimowej stolicy z najdalszych zakątków kraju a podczas zawodów nie szczędzili gardeł, dopingując nie tylko polskich skoczków ale także ich zagranicznych rywali. Wielkie brawa zebrał młodziutki Mateusz Rutkowski, który w niedzielę spisał się wspaniale plasując się w czołowej piętnastce pucharowego konkursu. Rozczarowane były natomiast wielbicielki Svena Hannawalda - Niemiec, po słabym występie w sobotę, wyjechał do domu, rezygnując z niedzielnego startu.
Nie bez znaczenia dla atmosfery obu konkursów była ich oprawa i dodatkowe atrakcje, o które postarali się gospodarze. Na stadionie przy Wielkiej Krokwi atmosferę podgrzewali odpowiedzialni za oprawę muzyczną Marek Magiera i Grzegorz Kułaga oraz spiker Rafał Gucia, którzy prowadzili także ubiegłoroczne zawody w Zakopanem. Dzięki nim konkursy nabrały znakomitej dynamiki. Po każdym skoku była muzyka, odczytywanie wyników i dodatkowe informacje o każdym zawodniku. Spikerów było słychać daleko poza Wielką Krokwią dzięki nagłośnieniu o łącznej mocy 140 tysięcy watów. Cieszyło to tych, którzy nie dostali się na stadion i obserwowali konkursy zza wysokiego ogrodzenia. Przez dwa dni takich dodatkowych widzów było ponad 20 tysięcy.
Sporym zainteresowaniem cieszył się międzynarodowy konkurs fotograficzny pod hasłem "Fotoskok 2003". Pierwszą nagrodę zdobył Austriak Dominic Ebenbichler (GEPA Pictures) a druga przypadła fotoreporterowi Agencji Fotograficznej PAP Grzegorzowi Momotowi. W jury zasiedli skoczkowie, z Małyszem i Ljoekelsoeyem, trenerzy z Tajnerem i Miką Kojonkoskim oraz wybitni fotograficy.
W przerwie pomiędzy seriami niedzielnego konkursu bohaterką Wielkiej Krokwi stała się na kilka minut osoba, która towarzyszyła skoczkom od kilkudziesięciu lat, czekając na zeskoku na szczęśliwców i pechowców, pospieszając w razie potrzeby z fachową pomocą i mająca dla każdego uśmiech i dobre słowo - siostra Helena Warszawska. Przed 30 tysiącami widzów i milionami telewidzów odebrała z rąk Aleksandra Kwaśniewskiego przyznane przez Prezydenta odznaczenie - Krzyż Oficerski Orderu Odrodzenia Polski.
Po sobotnim konkursie tysiące kibiców fetowało drugie miejsce Adama do białego rana, ale choć zabawa była huczna i głośna, zakopiańska policja nie zanotowała poważniejszych incydentów. W niedzielę było już nieco spokojniej - wielu widzów natychmiast po zawodach ruszyło w długą drogę do domów. Późnym popołudniem i wieczorem na "zakopiance" panował znacznie wzmożony ruch, tworzyły się już korki i policjanci z drogówki mieli sporo roboty.
Na Kupówkach zwijali natomiast swoje kramy sprzedawcy kibicowskich akcesoriów - trąbek, piszczałek, fantazyjnych czapek i kapeluszy, flag w barwach narodowych. Powędrują teraz do magazynów, gdzie czekać będą do przyszłorocznego Pucharu Świata.
Pozdro - Tomek