Do rzeczy,
jestem na IF od jakichś 3 tygodni, chciałem ogólnie PRZETESTOWAĆ te dietę, sprawdzić jak na mnie działa, czy w przyszłości przy ostrej redukcji mogę na nią liczyć :) Wyszło fajnie, dietka elegancka, głód nie męczył, pomimo to, że na 3 dniu juz siedziałem na 6h, a na czwartym dniu już były to 4-5 godziny i tak do dziś :)
Trochę zredukowałem, dodam, że nie zależało mi na jakimś mega wycinaniu, ponieważ miałem dużo czasu oraz mniejszą ilość fatu ( na początku jechałem na zwyklej zbilansowanej diecie i tam udało mi się większą część spalić ) na ten moment siedzi ok 11-12% fatu, wydawać się może, że jest to dużo, aczkolwiek ja jestem już troche suchy i jakbym zszedł to jednocyfrówki to chyba bym cienia nie rzucał :D
Teraz chce wyjść z tej diety, natomiast chcę jutro polecieć z cheatem, około 6-7godzin porządnego wp*****lania :)
Pytanie do Was, jak byście doradzili to zgrać gdy chce już od poniedziałku wychodzić z IF'a, na ten moment siedze na 2400-2500 kaloriach, ok 220 białka, 250-260 węgli, 45-50 tłuszczy. ( z tłuszczy nie zbijałem zbytnio, bo w moim przypadku przy niskiej ilości tłuszczy jest flaczek i brak zainteresowania ^^ )
Myślałem nad czymś takim: jutro ( sobota ) cheat day, w niedziele zjadam ok 230 białka, 50 tłuszczy, 0 węgli. ( taka moja forma fast day )
a w poniedziałek już wracam na normalną dietę metodą " schodek po schodku " czyli skracam post po 1-2h dziennnie powiedzmy, kiedy już będę na standardowym modelu diety wtedy dopiero dokładam kalorie, powiedzmy po 200 kalorii tygodniowo, najpierw w posiłkach około treningowych, pozniej przy sniadaniu.
Co sądzicie, pozdrowienia.