-miał wystarczające zaplecze finansowe
-miał dojście do wszystkich środków farmakologicznych(oryginalnych)
-kompletnie nie przejmował się zdrowiem
-kompletnie nie przejmował się poziomem własnego testosteronu teraz i na wieki
-kompletnie nie przejmował się wysokością liczby określającej ilość ludzi, którym nabluzgałem lub spuściłem w******l
-chciał zminimalizować efekty uboczne
-mass rulez forever!!! yeah,baby!!! let's rock!!! itd...
-był dostatecznie mocno do tego zmotywowany (czuł niemożliwą do opanowania żądzę noszenia na sobie większej ilości mięśni)
- nie miał z koksem przykrych doświadczeń
Testosteron to podstawa. Powiedzmy 200mg tygodniowo w estrach krótkodziałających. Propionicum i jest jazda. To jest maksimum jakiego potrzebuję.
Metanabol/Anadrol- odrzucone. Jak nie boję się kłuć to po co dodatkowo obciążać wątrobę?
Winstrol- odrzucony. Naczytałem się wystarczająco na zachodnich boardach o jego możliwościach rozwalania stawów. A moje pierwszej młodośći nie są.
Deca- odrzucona. Naczytałem się wystarczająco na zachodnich boardach iż jak żaden inny steryd powoduje zaburzenia potencji i popędu w czasie cyklu i grube tygodnie lub miesiące po zakończeniu. Deca Dick. Nara.
Primobolan- odrzucony. Za słaby. Kreatyna da mi więcej.
Somatotropina- ok! Podlecze sobie stawy. A skoro mam kasę i dostępność to przez cały cykl 10IU dziennie. Mam poziom cukru we krwi przy dolnej granicy, więc nie zachoruję na cukrzycę. Przynajmniej nie od razu. Badania na poziom cukru, powiedzmy co 5 dni. W razie niebezpiecznego podniesienia odstawić.
Insulina- a nigdy w życiu!
Parabolan- yes! si! da! qui! tak! 2 amp/tydzień
Anavar- 40mg dziennie. No na jeden oral mogę sobie pozwolić.
Eq- eee tam. Do d... z tym zwierzęcym badziewiem.
Clenbuterol- nigdy więcej.
Nolvadex- po co? Mam Arimidex.
HCG+Clomid- jak najbardziej po cyklu.
Proscar+Arimidex- oczywiście. Cały cykl i miesięc po.
No dobra. Wróćmy do rzeczywistośći. Święty Mikołaj nie istnieje. I to fakt potwierdzony naukowo. Inne fakty:
-na koncie mam grosze. Chwila, sprawdę w skarpetce.
Nie, tam też nie ma kilku(dziesięciu) tysięy zielonych.
Eee, ok, GH odpada.
-dostępność do 100% środków. Pa pa Anavar. W sumie to też pa pa Parabolan. Ok, i tak nie chciałem być następnym Donem Longiem wysikującym własne nerki i chodzącym na dializy kilka razy w tygodniu.
-zdrowie, powiadasz? Hmm...Ok, nie piję, nie palę, nie ćpam, jeden 10 tygodniowy cykl w roku nie zrobi mi większej krzwdy, co? Co?!? No pytam się?!?
-popęd. Oj, trochę czasu, pyta w górę i jedziesz!!!
-ee tam, z agresją nie będzie tak źle. Dorzucę dziurawiec i tyrozynę aby podnieść poziom dopaminy, i trochę kava-kava aby podnieść poziom serotoniny, kontrolnie aby podnieść generalne samopoczucie kofeina/efedryna i będzie git. Może nawet ta ****a ze spożywczaka nie będzie mnie w****iać.
- no nie wiem czy nie będzie problemu ze zdobyciem Arimidexu i Proscara. Żaden znajomy diler tego nie ma. A nawet, to chyba trochę kosztuje, co? Patrz wyżej.
- ta ta takkkkkkk!!! Motywacja!!! To ja! Tak!!! Masa!!! Rrrrrrrrrr!!!!!!!
- eeeeee, to co? Mam brać samego teścia?
Mam dziwne jazdy na nim.
I ostrą depresję po.
Z masą zawsze kiepsko, ale siła skakała ostro. A moje stawy na to: "Za***iśćie!!! Mistrzu, jeszcze!!!"
Ostre wachania popędu na i po.
Ale...ale...ale...ale... ahhhhhh kurrrrwa nieważne